Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Chromcewicz: Moje dwa wejścia do Kuriera

Zygmunt Bronowicki
Paweł Chromcewicz był redaktorem naczelnym w 2002 r. 24 marca br.Kurier Lubelski będzie świętował 60. urodziny. Z tej okazji prezentujemy sylwetki kolejnych szefów gazety
Paweł Chromcewicz był redaktorem naczelnym w 2002 r. 24 marca br.Kurier Lubelski będzie świętował 60. urodziny. Z tej okazji prezentujemy sylwetki kolejnych szefów gazety Fot. anna kurkiewicz
24 marca Kurier Lubelski będzie świętował 60. urodziny. W 2002 roku redaktorem naczelnym gazety był Paweł Chromcewicz. Rozmawiamy z nim o jego przygodzie z Kurierem.

Pamiętasz, co się wydarzyło 1 lutego 1979 roku?
Trafiłem do Kuriera. Wcześniej pracowałem w redakcji telewizyjnej, która działała przy Radiu Lublin i szczerze mówiąc, nie byłem zadowolony z tego, co robię. Funkcjonowałem już trochę w środowisku dziennikarskim i może dlatego udało mi się zyskać akceptację Lesława Gnota, ówczesnego redaktora naczelnego popołudniówki. Był świetnym fachowcem, a przy tym życzliwą, pełną empatii osobą. Wspominam go bardzo ciepło.

I co robiłeś w Kurierze?
Miałem 25 lat, byłem po studiach dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim. Jako najmłodszy w redakcji dostałem za zadanie prowadzenie tematyki młodzieżowej. Musiałem chodzić na zebrania uczniów i studentów, spotykać się z harcerzami. Ale wiadomo, że trudno było tą tematyką wypełnić łamy gazety typowo miejskiej i... głównie biegałem po Lublinie. Pamiętam jedno z pierwszych moich zadań. Zimą brnąłem gdzieś w śniegu, żeby opisać ciężki los wozaka dostarczającego mleko z punktu skupu do mleczarni. Potem Leszek, z czasem zaczęliśmy do siebie mówić po imieniu, poprosił mnie, żebym zajmował się sprawami mieszkaniowymi i budowlanymi. I to było moje zadanie numer jeden plus oczywiście reporterka miejska.

Jak wspominasz tamte lata?
Bardzo sympatycznie. Znakomita ekipa się wtedy zebrała, zgrana i dobrze funkcjonująca. Były dwa pokolenia dziennikarzy. Pokolenie równolatków Lesława Gnota, które razem z nim zakładało Kurier, do dzisiaj z wieloma z tych osób, na przykład z Leszkiem Gzellą czy Alą Chwałczyk, jestem w sympatycznych kontaktach, i nowe, w którym ja się znalazłem. Pracowałem wspólnie z Wojtkiem Kluskiem, Czarkiem Mikulskim, Andrzejem Molikiem, Anią Skoczkowską, Krzyśkiem Stankiewiczem. Żal, że już trójki z nich nie ma wśród nas.

Po dwóch latach zmieniłeś pracę.
Sztandar Ludu wyciągnął mnie wtedy z Kuriera.

I znowu ważna dla Ciebie data: 2 stycznia 2002 r.
Pamiętam ten dzień doskonale – kolejny start w barwach Kuriera. Znowu była okrutna zima, a ja jako nowy naczelny musiałem na czas dotrzeć do redakcji. Mieszkam poza miastem i moja droga była kompletnie zasypana śniegiem. Musiałem brnąć dwa kilometry przez zaspy, do szosy warszawskiej. Na szczęście była przejezdna i dzięki synowi, który podjechał po mnie i zawiózł do redakcji, nie zacząłem szefowania od wpadki.
Jakie dostałeś zadania?
Zbigniew Jakubas, właściciel Kuriera, oczekiwał ode mnie unowocześnienia gazety i redakcji. Zdecydowałem się na coś, czego do tej pory w Kurierze nie robiono, mianowicie zaprosiłem do współpracy przy tym zadaniu firmę zewnętrzną. Dzisiaj jest oczywiste, że samemu nie da się z powodzeniem wszystkiego budować, ale wtedy z tą koncepcją musiałem przełamywać spore opory. Zmieniliśmy wspólnie wygląd, zawartość gazety i organizację redakcji. Po kilku miesiącach pracy czytelnicy dostali odmienioną gazetę w mniejszym o połowę formacie. A dodam, że Kurier był do tego momentu ostatnim tytułem regionalnym w Polsce, który wychodził w wielkim, nieporęcznym formacie.

Co na to powiedział rynek?
Przyjął gazetę dobrze. Choć przypomnę, że były to czasy, kiedy czytelnictwo gazet już ostro spadało. Taki trend przyniósł koniec lat 90., który na początku nowego wieku jeszcze się pogłębił na skutek internetowej dostępności do informacji.

I...
Postanowiliśmy jakoś się bronić. Przede wszystkim zaczęliśmy dynamiczniej pisać, choć przekonanie dziennikarzy do redagowania krótszych tekstów nie należało do łatwych zadań. Ale się udało! Kurier rzeczywiście stał się dynamiczny pod względem wyglądu, ale też przekazywanych treści.

Dzięki Tobie proces unowocześnienia przeszła też cała redakcja.
Została skomputeryzowana, choć nie był to proces łatwy ze względów finansowych. Musieliśmy sami na to zarobić.

Zawiesiłeś głos.
Bo ciągle wracają do mojej głowy myśli sprzed lat, kiedy to w Kurierze zastanawialiśmy się, czy te wszystkie zmiany wyjdą nam na dobre? Siła tradycji jest olbrzymia, ale nie sposób budować przyszłości tylko na przeszłości, choćby najbardziej udanej. Tak myślałem wtedy, tak myślę i dzisiaj.

Minęło piętnaście lat od Twojego szefowania. Do których dziennikarzy masz jeszcze „słabość”?
Wspominam miło cały zespół, ale na pewno Jurek Szubiela, który stał się moją prawą ręką, prowadzący magazyn Kuriera Artur Borkowski, Darek Kotlarz, którego ściągnąłem z Gazety Wyborczej. No i oczywiście osoba trzymająca całą redakcję w ryzach, czyli wspaniała sekretarka Marta Turowska. A także Agnieszka Sulimierska, która grała pierwsze skrzypce przy zmianach szaty graficznej tytułu.

Sięgasz czasami po Kurier?
Pewnie, ale częściej po wydanie internetowe. Choć papier też czasami trafia pod mój dach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski