Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adaś Miauczyński schował się pod koc. Rozmowa z Adamem Woronowiczem

Sylwia Hejno
Adam Woronowicz
Adam Woronowicz Małgorzata Genca
To smutny film o mężczyznach. Warto go obejrzeć dwa razy, żeby go w pełni odkryć, mówi w rozmowie z "Kurierem" Adam Woronowicz. "Baby są jakieś inne" w reżyserii Marka Koterskiego już w kinach, m.in. w "Bajce"

O kim jest ten film? O facetach czy o kobietach?
Zdecydowanie o facetach, kobiety są tylko pretekstem. Patrzę na tych dwóch gości, jak jadą nocą przez Polskę i jest mi ich szkoda. Film nie jest łatwy i jest w nim wiele smutku. Marek Koterski nie chciał zrobić "najśmieszniejszej komedii roku", bardzo mu zależało na zrealizowaniu kolejnego scenariusza Adama Miauczyńskiego. Jak pani wie, wszystkie scenariusze do filmów Marka napisał on. Tym razem dużo podsłuchiwał, co ludzie mówią.

Gdzie szukać Adasia? W panu?
Mam takie wrażenie, że w tym filmie Adaś Miauczyński nie jest najważniejszy. Leży przykryty kocem na tylnym siedzeniu, a my we dwóch wieziemy go przez noc. Moja postać w scenariuszu nazywa się "Jeden", a Roberta Więckiewicza "Drugi". W jednym jedynym zdaniu mówię: "Będę Adam Miauczyński-Psikotek na przykład". I tak oto trafiłem do panteonu Adasiów Miauczyńskich.

W tej płytkiej warstwie dostrzegamy przede wszystkim dużo wulgarności, a w głębszej?
Widziałem ten film już trzy razy i za każdym razem odkryłem coś innego. Rzeczywiście tych wulgaryzmów jest wyjątkowo dużo, ale one często wynikają ze słabości bohaterów, z tego, że nie wiedzą, jak sobie poradzić z silnymi emocjami. Nie radzimy sobie z kobietami, nie wiemy, jacy mamy dla nich być. Ale tłumaczenie, dlaczego tak się dzieje, to byłoby opowiedzenie całego filmu. Każdy musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie, na przykład oglądając film drugi raz.

Grał pan w "Chrzcie" Marcina Wrony, który robi męskie kino i u Koterskiego, który kręci filmy o mężczyznach. Jak wypada porównanie?
Obaj robią kino autorskie. Nie lubię klasyfikacji, że to jest film dla mężczyzn, a to dla kobiet. Wiem, że zarówno jeden, jak i drugi nie lubi odpowiadać na takie pytania. Chociaż faktycznie, o Marcinie Wronie mówi się, że robi kino męskie - może ze względu na to, że jacy są jego pierwszoplanowi bohaterowie.

O swojej wierze mówi Pan otwarcie. Jak przez jej pryzmat postrzega pan swojego bohatera w "Braciach Karamazow" Teatru Provisorium - starego Karamazowa, lubieżnika i nikczemnika? Bądź co bądź, przytakuje Iwanowi mówiąc, że Boga pewnie nie ma.
Wydaje mi się, że nie ma bardziej chrześcijańskiego pisarza niż Dostojewski. Właśnie dlatego, że pisze o lubieżnikach i grzesznikach. A stary Karamazow? Paradoksalnie dlatego, że był, jaki był, bo znajdował się najbliżej Boga. Czytając Dostojewskiego trzeba pamiętać, że właśnie tam, w naszych słabościach, naszych grzechach kryje się prawda o Nim. Takim samym jak my - człowiekiem z krwi i kości czuł się Dostojewski i właśnie dlatego, że potrafił się do tego przyznać, jest dla mnie jednym z najbardziej chrześcijańskich pisarzy. To fascynujące grać u niego - świętego, jurodiwego czy grzesznika. W każdym z nich kryje się jakaś determinacja i cała głębia pytania o sens życia i o to, czy jest Bóg.

"Baby są jakieś inne", piątek-niedziela, Kino Bajka: pt. godz. 15; sob. g. 12, 13.45; niedz. 13, 17, 18.45. Cinema City: m.in. godz. 16.30, 18.30, 20.30, 22.30

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski