W tym roku Aeroklub Lubelski obchodzi 90-lecie istnienia. Z tej okazji został w środę odznaczony medalem 700-lecia Lublina. Przypomnijmy, że pomysłodawcami stworzenia aeroklubu byli w połowie lat 20. pracownicy Zakładów Mechanicznych Emil Plage i Teofil Laśkiewicz, które mieściły się na Bronowicach w Lublinie.
Wśród wychowanków lubelskiego aeroklubu była prof. Wanda Brzyska, która trenowała skoki spadochronowe. - W czasie studiów uczyłam jednocześnie w szkole i opiekowałam się tam ligą lotniczą. W 1953 roku pojechałam z uczniami na wycieczkę na lotnisko w Radawcu. Kierownik zapytał, czy nie chciałabym trochę poskakać, a ja się chętnie zgodziłam - wspomina pani Wanda.
CZYTAJ TEŻ: Wanda Brzyska - dziewczyna ze spadochronem (ZDJĘCIA)
Prof. Brzyska skończyła kursy spadochronowy i szybowcowy. - Miałam trzecią klasę szybowca, ale ze względu na niski wzrost lekarze nie chcieli mi dać zezwolenia na loty, bo trzeba było mieć minimalnie 160 cm, a ja miałam 158. Starałam się tam zawsze jakoś przyciskać pedały - śmieje się prof. Brzyska.
Z powodu wzrostu skupiła się na skokach spadochronowych. Trafiła do kadry spadochronowej Polski. W 1957 roku w Krakowie zdobyła wicemistrzostwo w drużynowych skokach na spadochronie. Co czuła w czasie lotu?
- To są niepowtarzalne przeżycia. Przed skokiem człowiek zastanawia się, po co właściwie tak ryzykować, ale jak już się ląduje, to jest się przeszczęśliwym. Ja w czasie lotu czułam się jak uskrzydlona, lubiłam wtedy podziwiać widoki. To były piękne czasy. Pamiętam, jak kiedyś wyskoczyłam z samolotu nad Konopnicą, a wylądowałam w Motyczu II - śmieje się prof. Brzyska.
I przyznaje, że najbardziej lubiła skoki z dużych wysokości. - Najdłuższy skok miałam z wysokości 3,6 km. Wtedy trzy tysiące metrów leciało się bez otwartego spadochronu. Szybkość wynosi ok. 50 metrów na sekundę. Po minucie otwiera się dopiero spadochron, który ma ok. 70 metrów materiału i waży ok. 20 kg. Dzisiaj się wszyscy dziwią, jak ja to wtedy nosiłam - wyznaje spadochroniarka.
W Aeroklubie Lubelskim spędziła około 10 lat, później zajęła się pracą na uczelni i wychowywaniem dzieci. - Ostatecznym momentem, który zadecydował o zakończeniu kariery, była chwila, gdy mój kolega zabił się, bo spadochron się nie otworzył. Upadł akurat u nóg mojego męża, który czekał na starcie. Ja byłam następna w kolejce u góry. Mój mąż przyznał wtedy, że był przerażony, nie wiedział kto spada, ale stwierdził, że po raz drugi czegoś takiego nie przeżyje - opowiada prof. Brzyska.
Wychowankiem Aeroklubu Lubelskiego jest także Tadeusz Tłuczkiewicz, wieloletni szef Rozgłośni Polskiego Radia i Telewizji w Lublinie. - W 1964 roku uzyskałem licencję pilota samolotowego. Jak tylko się dało, to uciekałem od spraw codziennych do Radawca - wspomina.
Czy prowadzenie samolotu to trudna sztuka? - Ależ skąd, na pewno łatwiejsza od kierowania samochodem - odpowiada pilot-radiowiec. I podkreśla, że latanie to sport, który polega na pracy zespołowej. - Wiem, że mogę na tych ludziach polegać nie tylko w chmurach, ale i na ziemi. Tęsknię za lataniem. Czasami ktoś mnie weźmie do samolotu i przewiezie jako pasażera. Muszę przyznać, że tydzień lub miesiąc jest nieudany, gdy chociaż raz nie jestem na lotnisku - mówi Tadeusz Tłuczkiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody