Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w LPEC. Zarząd tłumaczył się szefom

Sławomir Skomra
Anna Kurkiewicz
Konrad B. który miał założyć podsłuch w LPEC odrzuca oskarżenia. Prokuratura postawiła mu dwa zarzuty, a zarząd firmy tłumaczył się przed radą nadzorczą, której członkiem jest Konrad B.

Tę sprawę szeroko opisaliśmy jako pierwsi, po tym jak we wtorek do LPEC przyszli policjanci. Zabezpieczyli laptop i inne urządzenia, na których mają się znajdować podsłuchane rozmowy pracowników. Miał ich nagrywać członek rady nadzorczej (wskazany przez pracowników) miejskiej spółki, 46-letni Konrad B.

Prokuratura już przedstawiała mu dwa zarzuty. Dotyczą zamontowania urządzenia podsłuchowego i wykorzystania tak zdobytych nagrań. Konrad B. nie przyznał się do winy.

Żona i koleżanka

Już 6 czerwca osiem kobiet zawiadomiło prokuraturę o nagraniach. Jak panie się o tym dowiedziały i jak sprawa wyszła na jaw? Afera bierze swój początek w rozwodzie Konrada B. i jego żony, także pracownicy LPEC.

Mężczyzna miał nagrywać żonę i jej koleżankę, bo podejrzewał, że panie wymieniają niepochlebne poglądy o nim i go oczerniają w oczach załogi.

Według naszych ustaleń mając nagrania takich rozmów B. miał pozwać koleżankę żony, a w sądzie przedstawił stenogramy i płytę z nagraniami. B. miał tłumaczyć, że te materiały otrzymał w anonimowej przesyłce pocztowej.

Czytaj też: Afera w LPEC. Członek rady nadzorczej nagrywał żonę i pracowników
Afera podsłuchowa w LPEC. Prezydent chce wyjaśnień od zarządu

Firma wiedziała wcześniej

7 czerwca pracownicy oficjalnie o sprawie poinformowali zarząd LPEC. Ten wynajął specjalistyczną firmę, aby dokonała audytu bezpieczeństwa w spółce – czyli znalazła podsłuch i ustaliła co jest na nagraniach. To ważne, bo zachodziło podejrzenie, że mogły zostać nagrane informacje ważne dla samego LPEC .

Ostatecznie zarząd miejskiej firmy zawiadomił o sprawie prokuraturę. Stało się to 19 lipca, czyli w dniu gdy do LPEC przyszli policjanci.

Piotr Kowalczyk, przewodniczący Rady Miasta mówił nam o opieszałości zarządu firmy. Tłumaczył, że jednym z jego zadań jest ochrona pracowników. - Uważam, że zarząd LPEC powinien wytłumaczyć się ze swego zaniechania przed radą nadzorczą, a ta powinna zdać relację prezydentowi – komentował Kowalczyk.

Pora na tłumaczenia

Tak się właśnie stało w piątek. Rada nadzorcza – z Konradem B. w składzie – rozmawiała z Lechem Klizą, prezesem spółki. – Ale jeśli chodzi konkretnie o punkt obrad dotyczący tej sprawy pan B. został z niego wyłączony – mówi Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina i jednocześnie przewodniczący rady nadzorczej LPEC – Zarząd przedstawił nam informacje, wyjaśnił jakie podjął działania. Uzgodniliśmy, że część biur w spółce, gdzie może być mowa o ważnych dla niej interesach ma być zabezpieczona – relacjonuje.

Chodzi m.in. o zainstalowanie na korytarzach kamer, tak żeby było wiadomo, kto i kiedy wchodzi do pokojów.

Twoje rozmowy też są?

Z oświadczeń złożonych przez pracowników wynika, że ujawnione przed sądem nagrania nie dotyczą spraw firmowych. To ważne, bo z naszych informacji wynika, że mogły zostać nagrane ważne biznesowe dla firmy sprawy. Chodzi o to, że miała być podsłuchiwana kierowniczka Działu Obsługi Klienta. To miejsce, gdzie klienci LPEC, mieszkańcy przychodzą np. zawierać umowy, wyjaśniać zawiłości rachunków. Przy tej okazji także podają swoje dane osobowe i jest mowa o kwotach.

- Podczas audytu bezpieczeństwa nie zlokalizowanych samych urządzeń – mówi Szymczyk. - Dla mnie w tym momencie najważniejsze jest rozdzielnie spraw prywatnych i firmowych oraz zabezpieczenie informacji ważnych dla spółki – dodaje Szymczyk.

Zostaje w radzie

Formalnie Konrad B. zostaje w radzie nadzorczej. Jako, że jest przedstawicielem pracowników, to tylko oni mogą zawiesić lub odwołać z funkcji. W grę wchodzi jednak złożenie przez B. rezygnacji.

- Rozważaliśmy to, ale każdy w takich sprawach sam podejmuje decyzje. Nikogo do niczego jako rada nadzorcza nie możemy zmusić – mówi Szymczyk.

Sam B. w swoim oświadczeniu zaprzeczył wszelkim podejrzeniom kierowanym pod jego adresem.

Oprócz tego, że Konrad B. zasiada w radzie, to jest też pracownikiem LPEC. Zarząd ma przeanalizować czy jego domniemane zachowanie nie może być powodem zwolnienia. Jednak i w tym przypadku jest problem, bo mężczyzna jest działaczem związkowym i przed zwolnieniem chroni go prawo.

- Poza tym działa domniemanie niewinności. Nie mamy oficjalnej wiedzy o tym, że prokuratura przedstawiła mu zarzuty. Pełnomocnik spółki ma w poniedziałek rozmawiać o tym z prokuratorem. Jakiekolwiek decyzje zapadną w najbliższym czasie – dodaje zastępca prezydenta.

Jeśli prokuratura skieruje sprawę do sądu, Konradowi B. grozi od kary grzywny do 2 lat więzienia.

Plac Litewski wychyla się zza płotu (ZDJĘCIA, WIDEO)
Runmageddon: W poszukiwaniu najsprawniejszych lublinian (ZDJĘCIA, WIDEO)
Air Show w Mokrem pod Zamościem. Wyjątkowe święto Aeroklubu Ziemi Zamojskiej (ZDJĘCIA)
Moto Arena: Pogoda pokrzyżowała plany (ZDJĘCIA)
Pamiętasz, jak nazywają się te Pokemony? [QUIZ]

Jesteśmy też w serwisie INSTAGRAM. Obserwuj nas!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski