Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łatwo coś narzucić, trudniej zmienić przyzwyczajenia

Sylwia Szewc-Koryszko
Wystarczył jeden dzień z zakazem handlu, by wielu Polaków ogarnęło totalne szaleństwo. Przekonałam się o tym na własnej skórze. W sobotę późnym popołudniem wybrałam się do sklepu, żeby kupić paprykę. Nie spodziewałam się jednak, że z pozoru prosta sprawa okaże się nie lada wyzwaniem. Ponieważ nie znalazłam papryki w pobliskim supermarkecie, wyruszyłam na dalsze poszukiwania. Ale było już tylko gorzej.

Przed hipermarketami i innymi sklepami wielkopowierzchniowymi trudno byłoby wcisnąć igłę, a co mówić samochód. Sytuacji nie poprawiały warunki pogodowe – na ulicach i niektórych parkingach przed sklepami zalegały zwały śniegu. Przebrnięcie przez tę breję nie było więc proste. Kiedy w kolejnym punkcie – bardzo zatłoczonym – nie udało mi się kupić papryki, zapytałam kasjerkę, co takiego się stało, że zabrakło jej w sklepach, może nie dotarła dostawa, bo transport ugrzązł w śniegu? – Nie – uświadomiła mnie krótko. – Jutro jest niedziela bez handlu, ludzie kupują wszystko na zapas. Paprykę już wykupili.

Niestety, ale dla niektórych zamknięcie dużych sklepów na jeden dzień i nie ważne, czy to niedziela, czy święto, powoduje, mam wrażenie, jakiś atak paniki, czego efektem jest hurtowe robienie zapasów i kupowanie wszystkiego, co można znaleźć na półkach. Widać to często przed weekendem majowym albo Bożym Ciałem. Teraz i w soboty.

Nie byłam zwolenniczką wprowadzenia zakazu handlu w niedziele, ale też nie spowodował on w moim życiu żadnej rewolucji. U niektórych szybko wyzwolił tzw. kreatywną przedsiębiorczość, czyli pomysły, jak sprytnie obejść nowe przepisy, by na zakazie nie stracić. Przykładem może być tu sklep z Radzynia Podlaskiego. Jego właściciel zrobił wejście do sklepu przez pobliską stację paliw, a zgodnie z nowymi przepisami, stacje paliw mogą być otwarte we wszystkie dni tygodnia. To, czy właścicielowi udało się przechytrzyć autorów nowej ustawy, wyjaśni jeszcze kontrola, którą prowadzą inspektorzy pracy.

Główny pomysłodawca projektu – Solidarność – domaga się wprowadzenia całkowitego zakazu handlu we wszystkie niedziele. Jej członkowie wielokrotnie podkreślali, że wspólny dzień spędzony w domu lub na łonie natury zamiast na zakupach spowoduje m.in. zacieśnienie więzi rodzinnych i zachęci wiernych do pójścia na niedzielną mszę świętą. Wydaje mi się to jednak mocno naiwne.

Wystarczy spojrzeć na wyniki badań, jakie w połowie lutego przeprowadził instytut ARC Rynek i Opinia. W ankietach wzięło udział 900 osób. Choć co trzeci badany uznał, że nowe przepisy realnie spowodują, że będzie mieć więcej wolnego czasu dla siebie i rodziny, to 42 proc. widzi zakaz handlu w niedziele jako utrudnianie życia. Co więcej, prawie połowa – bo 45 proc. ankietowanych – zapowiada, że nie zamierza rezygnować z zakupów w niedziele. Będzie je dalej robić, tylko w małych sklepach.

Jakoś wcale mnie to nie dziwi, bo trudno jest zmienić ludzkie przyzwyczajenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski