Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tragedii na ul. Lawinowej. Ludzie nie wierzą w to, co się stało. W Świdniku wspominają zmarłą rodzinę

Małgorzata Szlachetka
Do tragedii doszło przy ulicy Lawinowej w Lublinie. W jednym z mieszkań znaleziono zwłoki dwojga rodziców i  dorosłej córki
Do tragedii doszło przy ulicy Lawinowej w Lublinie. W jednym z mieszkań znaleziono zwłoki dwojga rodziców i dorosłej córki Mirosław Trembecki
- Wojtek czuł się odpowiedzialny za rodzinę. Zawsze mówił, że chce ją zabezpieczyć finansowo. Żeby sobie poradziła po jego śmierci - mówi jedna z mieszkanek Świdnika.

Rodzinna tragedia rozegrała się w Lublinie, przy ulicy Lawinowej. Wojciech B. miał najpierw zastrzelić z broni myśliwskiej swoją żonę i dorosłą córkę, a potem popełnić samobójstwo. Mieszkał z rodziną w Świdniku, Był cenionym lekarzem i radnym.

Praktyka lekarska, którą współprowadził Wojciech B. wczoraj była zamknięta. Na przeszklonych drzwiach wisiała czarna wstążka i kartka z informacją, że miejsce jest nieczynne „do odwołania”. Pacjenci byli odsyłani, nawet jeśli mówili, że mają umówioną wizytę. - Jesteśmy tylko pracownikami, a to nie jest czas na rozmowy - usłyszeliśmy od osoby, która była w środku.

Czytaj także:
Tragedia przy ulicy Lawinowej w Lublinie. Świdnicki radny zastrzelił rodzinę i siebie?

Pod tym samym adresem są też inne punkty medyczne. Ich pracownicy również nie byli chętni do rozmowy na temat Wojciecha B. - Lekarzem był wspaniałym - słyszymy jedynie. - Niech pani pójdzie tam, gdzie pracował. Tutaj to nikogo nie interesuje - rzuca na korytarzu mężczyzna w białym kitlu.

Na portalu, gdzie pacjenci wpisują swoje opinie na temat leczących ich lekarzy, same ciepłe słowa pod adresem B. Podziękowania za trafne diagnozy. - To doktor, u którego ludzie leczyli się przez wiele lat i mieli do niego zaufanie. Stąd informacja o tym zdarzeniu to dla nas szok - mówi pani Janina ze Świdnika. Mieszkańcy tego miasta zapewniają, że B. był jednym z najbardziej znanych lekarzy rodzinnych w Świdniku.

Wieloletni radny miejski, żona przez lata pracująca w szkole. - Ludzie ich znali. Myślę, że przynajmniej do pewnego czasu żyli na dobrym poziome. W ich domu zawsze była pani przychodząca do gotowania i sprzątania. Podobno z dawnej fortuny zostało tylko wspomnienie - mówi nasza rozmówczyni.

Odwiedzam szkołę podstawową, w której pracowała Grażyna B., która zginęła razem z córką Olą. Na emeryturę przeszła wraz z końcem 2004 roku. Od początku pracy była związana ze szkolną biblioteką. - Jak przyszłyśmy, to tutaj były tylko ściany. Trzeba było skatalogować 4,5 tysiąca książek, co trwało od września do grudnia - wspomina bibliotekarka.

Koleżanki Grażyny B. mówią, że była osobą spokojną i sympatyczną. Prowadziła kronikę szkoły. Skończyła wychowanie plastyczne na UMCS, miała zdolności artystyczne. To się przydawało, jak trzeba było na przykład zrobić szkolne dekoracje.

- W pracy była dla mnie wzorem. Dbała o Olę, młodszą córkę. Chciała jej gwiazdkę z nieba zdjąć. Nie dowierzam jeszcze temu, co się stało. W końcu nigdy nie wiadomo, co się dzieje w czterech ścianach - mówi bibliotekarka, która z Grażyną B. pracowała przez sześć lat.

- Piękna, zadbana kobieta. Spokojna, ale umiała utrzymać dyscyplinę w klasie - mówi młoda kobieta, którą pani Grażyna przed laty uczyła techniki w świdnickim liceum.

Wojciech B. , gdy przyszedł na sesje rady miasta przed świętami, zachowywał się normalnie. - Otwarty człowiek. Nie było żadnych oznak, że dzieje się w jego życiu coś złego - słyszę w Urzędzie Miasta w Świdniku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski