Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera w Teatrze Osterwy: „Opis obyczajów III”

Andrzej Z. Kowalczyk
Ten spektakl trzeba zobaczyć. I posłuchać, bo wielkim atutem jest muzyka Z. Koniecznego
Ten spektakl trzeba zobaczyć. I posłuchać, bo wielkim atutem jest muzyka Z. Koniecznego Anna Kurkiewicz
W sobotę w Teatrze Osterwy ponownie zagościła wielka klasyka. Premiera „Pana Tadeusza, czyli ostatniego zajazdu na Litwie” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego.

Zdawać by się mogło, że arcydzieło Adama Mickiewicza jest tak mocno wpisane w polski kod kulturowy, a właściwie w nasz narodowy genotyp, że… nie ma sensu wystawiać go na scenie. Trudno bowiem wydobyć zeń coś, czego jeszcze nie znamy, o czym nie wiemy; trudno opowiedzieć je na nowo. Są jednak twórcy, którzy to potrafią; adaptacja Mikołaja Grabowskiego i Tadeusza Nyczka z pewnością zaskoczyła wielu widzów premiery i jeszcze wielu kolejnych zaskoczy.

Oto na scenie widzimy grupę pielgrzymów niosących biblię polskości, za jaką uważany jest „Pan Tadeusz”. Uczestnicy peregrynacji czytają i recytują fragmenty epopei i na oczach widzów stopniowo wcielają się w jej bohaterów. A ich postacie służą do przedstawienia kwestii zbiorowego wyobrażenia Polaków o Ojczyźnie. Mawia się często, że „Pan Tadeusz” zawiera w sobie kod polskości. Mikołaj Grabowski dostrzega go w - jak to nazwał - warstwie obrzędowej poematu. Właśnie obrzędy, ceremonie i celebracje, których bez liku jest w tekście dzieła, spajają naszą wspólnotę. Obrzędy wzniosłe i przyziemne; wielkie idee i małostkowość, polityka i religia, chęć zemsty i miłość. Chce się rzec, iż polskość stworzona jest z rzeczy pięknych i strasznych pospołu. I owa dwoistość została w narodowym dziedzictwie przekazana z dawnych do naszych czasów; z tamtej Polski do dzisiejszej. Jest to zatem opowieść nie tylko o Soplicowie w roku 1811, lecz także, a może przede wszystkim o nas. Myślę, iż nie będzie błędem ani nadużyciem nazwanie tego spektaklu - w nawiązaniu do dwóch legendarnych realizacji Grabowskiego - „Opisem obyczajów III”.

Tę znakomitą adaptację Mikołaj Grabowski przeniósł na scenę z szacunkiem dla tekstu, ale nie na kolanach; bez nabożnej dosłowności i bogoojczyźnianego patosu. Powiem więcej - wniknął w dzieło głębiej niż inni reżyserzy (z Adamem Hanuszkiewiczem włącznie) i wydobył zeń ironię oraz humor, na które nie zawsze zwraca się uwagę przy lekturze. Nad-zwyczaj umiejętnie i z wielkim wyczuciem wyważył nastroje, tworząc z jednej strony sceny pełne dowcipu (mrówki, łowy na niedźwiedzia), z drugiej zaś poruszające do głębi, jak spowiedź Jacka Soplicy czy monolog Maćka „Rózeczki” (Janusz Łagodziński). Świetnie wreszcie poprowadził cały zespół wykonawców, którzy stworzyli wielką zbiorową kreację; przede wszystkim aktorską, ale także wokalną do rewelacyjnej muzyki Zygmunta Koniecznego. A w dodatku każdy z aktorów miał choćby jedną scenę, w której mógł indywidualnie zaprezentować swoje umiejętności.

Wszystkich oczywiście wymienić nie sposób, ale koniecznie trzeba wskazać wybitne kreacje Marty Ledwoń (fantastyczna Telimena), Jarosława Tomicy (Ksiądz Robak) i Krzysztofa Olchawy (Hrabia), a także znakomite role Halszki Lehman (Zosia), Daniela Dobosza (Tadeusz), Artura Kocięckiego (Sędzia) czy solowy popis wokalno-aktorski Jowity Stępniak w „songu” o Zosi.

Lubelski „Pan Tadeusz” to spektakl ważny i potrzebny. Ważny, bo otwierający nową perspektywę spojrzenia na dzieło Mickiewicza. Potrzebny zaś, bowiem umożliwia przyjrzenie się nam i naszej rzeczywistości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski