Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomaszów Lubelski: Był PKS, jest galeria. Zarzuty dla prezesów

Sławomir Skomra
zdjęcie ilustracyjne
Lubelska firma Wodrol w ekspresowym tempie przejęła działkę od PKS Tomaszów Lubelski. Prokuratura zaczyna stawiać zarzuty.

Wodrol to znana lubelska firma, która na początku lat 90. XX wieku wyspecjalizowała się w budowie kanalizacji. Kilka lat temu zainteresowała się rynkiem nieruchomości.

To właśnie Wodrol w 2013 roku kupił za 542 tys. zł wszystkie udziały w dogorywającym PKS Tomaszów Lubelski. Sprzedawała je marszałkowska spółka - Lubelskie Dworce.

PKS (dziś w stanie upadłości likwidacyjnej) mimo długów miał atrakcyjne działki. To m.in. teren bazy przy ul. Lwowskiej w Tomaszowie - tuż przy drodze prowadzącej wprost do granicy z Ukrainą. Według rzeczoznawcy, 1,25 ha było warte ponad 2,8 mln zł. Lokalni przedsiębiorcy zainteresowani kupnem tego terenu, planowali wydać właśnie takie pieniądze.

W dniu kupna udziałów PKS-u, lubelska firma pożyczyła swojej nowej spółce, jak zapisano enigmatycznie w umowie, sumę „do miliona złotych”. Zastawem był właśnie teren bazy. Po niespełna 4 tygodniach od zawarcia umowy, obie firmy podpisały aneks. Skrócono czas spłaty pożyczki z 5 lat do… dwóch miesięcy. PKS-owi nie udało się oddać pieniędzy i w efekcie Wodrol przejął teren bazy. Postawił tam galerię handlową ze sklepem Lidl.

- Pożyczka miała uratować firmę. W chwili kupna PKS-u nie planowaliśmy budowy galerii handlowej - zapewniał dziennikarzy Leszek Kalinowski, prezes Wodrolu. Było to rok temu, gdy prokuratura rozpoczęła śledztwo.

- Do tej pory przedstawiliśmy zarzuty dwóm osobom. To Jacek N. i Kazimierz K., byli prezesi PKS Tomaszów Lubelski - informuje Mirosław Buczek, z-ca prokuratora okręgowego w Zamościu i dodaje, że śledztwo jeszcze trwa.

Zarzuty dotyczą działania na niekorzyść PKS-u i wierzycieli, bo za pieniądze pożyczone od Wodrolu mieli zostać spłaceni. To Jacek N. podpisał umowę pożyczki. Kazimierz K. natomiast złożył podpis pod aneksem. Obaj mieli się przyczynić do wyrządzenia szkody w wysokości 700 tys. zł.

Urząd Marszałkowski nie chce komentować sprawy, bo umowa pożyczki została zawarta między prywatnymi firmami. Grzegorz Muszyński, opozycyjny radny wojewódzki PiS, nie ma takich oporów: - Żenada - mówi. - Wszędzie, gdzie rządzi PSL, dochodzi do podobnych sytuacji. W zarządach i radach nadzorczych publicznych spółek zasiadają osoby mylące zarządzanie majątkiem z władaniem. PKS-y są wyprzedawane bez planu.

Wartością PKS-ów jest ziemia. To ją się sprzedaje

Przerost zatrudnienia, rozpadający się tabor i długi. W takim stanie władze województwa przejęły w 2010 roku od Skarbu Państwa część lubelskich PKS-ów. Ówczesna koalicja PO - PSL liczyła na to, że firmy odżyją. Ale, jak kilka lat temu w swoim raporcie pisał NIK, mimo zasilenia ich kwotą 43 mln zł z publicznych pieniędzy, nadal przynosiły straty. PKS-y miały jednak spory majątek - ziemię, zazwyczaj w centrach miast. To dworce i bazy.

Stopniowo ten majątek był sprzedawany. Tak się stało w przypadku PKS Tomaszów Lubelski (piszemy o tym na stronie 1).

Tam firma Wodrol kupiła najpierw od spółki marszałka województwa wszystkie udziały w PKS, a następnie przejęła za udzieloną pożyczkę bazę autobusową, gdzie dziś jest galeria handlowa.

Właśnie za tę umowę i aneks do niej prokuratura przedstawiała zarzuty dwóm byłym prezesom PKS Tomaszów - Jackowi N. i Kazimierzowi K.

Zastępca prokuratora okręgowego w Zamościu Mirosław Buczek mówi, że początkowo żaden z mężczyzn nie chciał składać wyjaśnień, potem zmienili zdanie. - Teraz weryfikujemy je i ich linię obrony - dodaje. Śledztwo nie jest jeszcze zakończone.

NIK ma uwagi

Samą sprzedaż udziałów PKS Tomaszów surowo ocenił NIK. Choćby dlatego, że niedługo przed transakcją spółka postawiła w Tomaszowie za ponad 1 mln zł stację kontroli pojazdów. Mimo tego Lubelskie Dworce mogły uznać sprzedaż za udaną, bo prezes PKS Tomaszów z puli pożyczki od Wodrolu zobowiązał się do spłacenia prawie 500 tys. zł tzw. starych długów wobec LD.

Kiedy sprzedawano PKS, Lubelskimi Dworcami kierowała Teresa Królikowska (PSL). Tłumaczyła w mediach, że nie zajmowała się transakcją, bo była na zwolnieniu chorobowym.

Kiedy Kazimierz K. przestał pracować w Tomaszowie, wszedł do rady nadzorczej Lubelskich Linii Autobusowych (kolejnej spółki LD).

- Nie można pana K. winić za sytuację w Tomaszowie. W tym oddziale działo się źle, zanim zaczął nim kierować. Przyjęliśmy zasadę, że w radach nadzorczych będą zasiadać: prawnik, ekonomista i praktyk. Pan K. jest praktykiem i to bardzo dobrze przygotowanym. Facet był wolny i zgodził się przyjąć funkcję - tłumaczyła to powołanie Królikowska.

Z nikim z Wodrolu nie udało nam się wczoraj skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski