Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wschodnie Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej. Oddział dziecięcy ma już rok (ZDJĘCIA)

Gabriela Bogaczyk
Do Łęcznej zjechali we wtorek mali pacjenci oparzeniówki. Niektórzy przejechali pół Polski, by podziękować lekarzom i pielęgniarkom za ratunek i opiekę.

Konrad trafił w marcu na dziecięcy oddział oparzeniówki w Łęcznej. Nastolatek poparzył się podczas podkładania drewna do pieca kaflowego w kuchni. - Ogień wybuchł wprost na niego. Helikopter przetransportował syna szybko na oddział intensywnej terapii w Łęcznej. Nie wiadomo było, czy w ogóle przeżyje - opowiada o koszmarze tamtych dni Jolanta Wójcik spod Grójca, mama Konrada.

Chłopiec miał poparzone 60 proc. powierzchni ciała. Przez 1,5 miesiąca leżał w śpiączce. Na szczęście, przeszczepy skóry się przyjęły. Pani Jolanta przejechała we wtorek z synem ponad 200 kilometrów, by podziękować lekarzom i personelowi medycznemu za opiekę.

- Jestem bezgranicznie wdzięczna, że uratowali życie Konradowi. Będziemy tu przyjeżdżać na każde spotkanie - obiecuje.

W spotkaniu świątecznym wzięło udział prawie 30 byłych pacjentów oparzeniówki wraz z rodzicami. - Życzę Wam przede wszystkim zdrowia. Wszyscy tutaj zgromadzeni dobrze wiedzą, jak jest ono cenne. Oby już nigdy nikt z Was nie musiał być naszym pacjentem - podkreślał we wtorek Krzysztof Bojarski, dyrektor szpitala w Łęcznej.

Wybuch, wrzątek i prąd
Przez ponad rok funkcjonowania oddziału oparzeń dla dzieci, do Łęcznej trafiło 200 małych pacjentów, w tym 67 z oparzeniami. Najmłodszy miał 10 miesięcy, a najstarszy 13 lat. Większość miała II lub III stopień oparzenia tułowia i kończyn górnych. Ich przyczyną były najczęściej gorące płyny, kontakt z ogniem, rozgrzanym metalem lub wybuch. Był także przypadek porażenia prądem.

- Nie jesteśmy w stanie uniknąć nieszczęśliwych wypadków, bo przecież dzieci są ruchliwe i nie zawsze da się je przypilnować - podkreślał dyrektor Bojarski.

Nad przebiegiem leczenia małych pacjentów czuwa grupa lekarzy Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej, którego koordynatorem jest prof. Jerzy Strużyna, konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii plastycznej.

- W naszym szpitalu stworzyliśmy model leczenia dziecka razem z rodzicami. Koniec z lekarskim mądrzeniem się. Rodzice mają rację, bo od zawsze są ze swoimi dziećmi. Czasem jednak zdarza się tak, że możemy zdać się tylko na dobroć boską - zaznacza prof. Strużyna.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski