Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. Brząkalik: Ksiądz = pedofil? Przeżyłem to na własnej skórze. Pedofilia jest złem

ks. Piotr Brząkalik
Ksiądz Piotr Brząkalik, od 2002 roku proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy  w Katowicach-Szopienicach, duszpasterz trzeźwości w Archidiecezji Katowickiej, twórca akcji "Prowadzę, jestem trzeźwy".  Felietonista Radia eM
Ksiądz Piotr Brząkalik, od 2002 roku proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Katowicach-Szopienicach, duszpasterz trzeźwości w Archidiecezji Katowickiej, twórca akcji "Prowadzę, jestem trzeźwy". Felietonista Radia eM Arkadiusz Ławrywianiec
Wykreowany znak równości - ksiądz równa się pedofil, prędzej czy później zaskutkuje chorobliwą podejrzliwością, że za każdym uśmiechem księdza katechety do dziecka kryją się pedofilskie zapędy księdza - pisze ks. Piotr Brząkalik

Ostatnimi tygodniami przetaczają się przez media, jak fale tsunami sprawy, przypadki, doniesienia o pedofilii w Kościele, a może precyzyjniej byłoby powiedzieć wśród księży. Przyznam, że kiedy czytam albo słucham opisów sytuacji i zdarzeń, to włos mi się jeży na głowie. I prawdę mówiąc, ten rodzaj zachowań seksualnych wydawał mi się tak nieprawdopodobny, że aż niemożliwy. Aż wstyd się przyznać, prawie na starość, do tak dalekiej naiwności.

CZYTAJ KONIECZNIE:
TWARÓG: KOŚCIÓŁ UCZY SIĘ SYTUACJI KRYZYSOWEJ

To, że pedofilia jest złem, krzywdą, barbarzyństwem niewyobrażalnym jest poza wszelkim sporem i poza wszelkim wytłumaczeniem, i nie ma tu żadnego usprawiedliwienia. Zastanawiam się tylko, czy jest jej obiektywnie, rzeczywiście więcej, występuje częściej w tej naszej przeerotyzowanej i przeseksualizowanej cywilizacji, czy tylko częściej i głośniej się o niej dowiadujemy?

Tak czy inaczej, ten rodzaj barbarzyństwa, choćby tylko pojedynczego, musi napotkać na stanowczy i zdecydowany odpór i to ze wszystkich stron i środowisk. I to też jest poza sporem, i tu też pełna zgoda.

Proszę mi pozwolić, że podzielę się kilkoma myślami, które się we mnie kotłują, a które wywołał u mnie ten ostatni czas, a są one jakby trochę na poboczu tego tsunami.

Sprawa pierwsza. Dla pełnej jasności, jestem za pełną i uczciwą informacją o każdym, podkreślam, o każdym przypadku pedofilii, niezależnie od tego, kim ów barbarzyńca by nie był i jakiej funkcji społecznej by nie pełnił.

Mam jednak takie nieodparte wrażenie, że ostatnie doniesienia o pedofilii wśród duchownych nie są już tylko obiektywnymi informacjami o zaistniałych zdarzeniach, a noszą znamiona epatowania wręcz widzów, słuchaczy, czytelników tymi sytuacjami, co zmierza ad absurdum, a co w efekcie, chcę jednak bardziej mieć nadzieję niż złudzenie, że nie celowo zamierzonym, budowaniem, kreowaniem prostego znaku równości - ksiądz równa się pedofil. I tego pierwszy efekt, jakiś rok temu przeżyłem na własnej skórze, kiedy to kościół, w którym jestem proboszczem, został opisany takimi właśnie słowami: pedofil, pedofile, gwałciciele, innych określeń nie będę cytował z szacunku dla słuchaczy.

I rozumiem, że było to adresowane pod moim i księdza współpracownika adresem. A sprawcy, jak można się łatwo domyślić, nie zostali ujęci. Tak wykreowany, wybudowany znak równości - ksiądz równa się pedofil, prędzej czy później zaskutkuje wybujałą, żeby nie powiedzieć chorobliwą podejrzliwością, że za każdym uśmiechem księdza katechety do dziecka, za każdą zbiórką ministrantów kryją się pedofilskie zapędy księdza.

Jeśli twórcy takiej logiki kreowania równoznaczności - ksiądz równa się pedofil, przy skądinąd słusznej sprawie przeciwstawiania się pedofilii, nie widzą przy tym skutecznego wylewania dziecka z kąpielą, jak mówi przysłowie, to albo są głęboko krótkowzroczni, albo jednokierunkowo stronniczy.

Sprawa druga, to jednostronność. A chodzi mi tu o jednostronność widzenia ofiar. Całe zainteresowanie, wzrok skupiony został na ofiarach pedofila. I to jest zrozumiałe. Tyle tylko, że chcący, czy niechcący, zniknęły z pola widzenia, umknęły uwadze, także, a może przede wszystkim mediów, inne ofiary w tej samej przecież przestrzeni. A mam na myśli fałszywie oskarżonych.

Wspomnę tylko o jednej. Ks. Marcin Strachanowski, polski misjonarz w Rio de Janeiro. Trzy lata temu został przez sąd uwolniony prawomocnym wyrokiem od zarzutów molestowania seksualnego nieletnich. W 2008 r. policja zrewidowała jego brazylijską plebanię na skutek doniesienia o popełnieniu przestępstwa molestowania seksualnego. Zawieszony w obowiązkach przez swojego biskupa, wykluczony bez słowa z grona znajomych zaraz po medialnej burzy wokół jego osoby, pozrywane kontakty, pozbawiony dobrego imienia, nie wspominając o traumie osobistej i rodzinnej. Oskarżycielem był szesnastolatek, któremu wcześniej pomagał.

Media rozpisywały się, jak to polski ksiądz zamienił plebanię w erotyczną pułapkę i zwabiał do niej nieletnich. Więzienie, dwa lata procesu. Tak na marginesie, ciekawe zeznanie sąsiada oskarżyciela, namawianego do potwierdzenia przestępstw z obietnicą wynagrodzenia z pieniędzy, które wyciągnie od Kościoła. Od uwolnienia od zarzutów minęły już trzy lata, a do dziś w internecie można znaleźć artykuł o zarzutach wobec ks. Marcina, opublikowany w "Rzeczpospolitej" z krzyczącym tytułem: "Co polski ksiądz robił ministrantom". Przez trzy lata nikomu nie chciało się zdjąć tego artykułu.

A może tak należałoby z równie krzyczącym tytułem przeprosić? Z uczciwości i w imię rzetelności mediów. A może i się ucieszyć, że to wszystko była ściema, i przynajmniej spróbować choć trochę odbudować dobre imię polskiego księdza?

Niedawno na jednym z portali internetowych zauważono, że w jednym tygodniu biskupi aż trzy razy przepraszali za pedofilię. Dla jednych to był przełom, dla innych o wiele za późno.

Nie, nie, póki co mediów, jak widać, nawet na to "za późno" nie stać. A przecież to też ofiara. Czyżby stosowano tu zasadę drwali, że gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą? Tyle tylko, że tu nie o drzewa chodzi, a o ludzi także.

Sprawa trzecia. W jednym z tygodników rzucił mi się w oczy taki oto tytuł: "Łowca pedofilów", a pod nim: "Nie spocznę, póki pedofile będą w Kościele - mówi psycholog kliniczny leczący ofiary księży pedofilów". Czemu to aż tak przykuło moją uwagę?

Ano dlatego, że wynikałoby z tego, jakoby pedofilia miała miejsce tylko w Kościele, tak hierarchicznym, jak i pozahierarchicznym, i jest tylko jego przypadłością. Tyle tylko, że jest to zachowanie ogólnospołeczne, występujące niezależnie od jakichkolwiek przynależności religijnych czy wyznaniowych. A jeśli tak, to przywołane przeze mnie zdanie: Nie spocznę, póki pedofile będą w Kościele, powinno raczej brzmieć tak: Nie spocznę, póki pedofile będą w społeczeństwie. Tak chyba byłoby najprawdziwiej. I jakby na potwierdzenie tego, całkiem niedawno, przeczytałem taką informację: W 2012 roku orzeczono 615 wyroków w sprawie pedofilii.

Innymi słowy, każdego dnia w Polsce zapadają średnio dwa prawomocne wyroki z tego tytułu. Blisko jedna trzecia skazanych to osoby w wieku od 17 do 21 lat. A to oznacza, że mamy do czynienia z bardzo poważnym i chyba wielkościowo nieuświadomionym problemem społecznym, etycznym i wychowawczym. Pewno ta wiedza nie bardzo jest możliwa do pozyskania, ale sporo mogłyby nam powiedzieć informacje o relacjach sprawca-ofiara, a to dałoby pogląd, jakie przestrzenie naszego życia rodzinnego, społecznego, szkolnego i kościelnego wymagają w tym względzie szczególniejszej, baczniejszej uwagi.

Tak zupełnie na marginesie, kiedy przeczytałem, że co trzeci skazany sprawca jest między 17. a 21. rokiem życia, to pomyślałem, że jest to też jakaś porażka tej lansowanej przecież, a obowiązującej wizji wychowania seksualnego, której nadrzędnym celem, przesłaniem był i jest tzw. bezpieczny seks, bez głębszych relacji i więzi między partnerami.

I sprawa czwarta. Przy okazji informacji o księżach skazanych za molestowanie seksualne nieletnich pojawiają się propozycje, nawet żądania, żeby Kościół ponosił też odpowiedzialność odszkodowawczą wobec ofiar. Rozumiem, że za tym kryje się przyjęcie zasady, że instytucja stojąca za sprawcą powinna wziąć na siebie obowiązek materialnego zadośćuczynienia. Ok.

Tylko tu nasuwa mi się parę pytań: Jeśli sprawcą będzie nauczyciel, to kogo ma skarżyć ofiara? Szkołę, gminę, jako organ założycielski, czy Ministerstwo Edukacji? A jeśli to będzie lekarz pediatra? To kogo, szpital, Ministerstwo Zdrowia, NFZ? Zresztą już słyszę głośne larum, skądinąd słuszne, jakim prawem? Z naszych podatków? A czy w przypadku Kościoła pozostali wierni nie mieliby prawa podnieść równie głośnego sprzeciwu, jakim prawem? Z naszych ofiar? I jak sądzę, nie są to pytania tylko demagogiczne?

Piszę o tym w imię równości traktowania. Jeśli przyjmiemy zasadę, że Kościół, jako instytucja, ma przejąć obowiązek materialnego zadośćuczynienia za przestępstwo pedofilii popełnione przez księdza, to w imię zasady równości, taki obowiązek powinny podjąć też wszystkie inne instytucje stojące za sprawcą takiego czynu.

Inaczej, pedofilia, której barbarzyństwo jest niewyobrażalne, stanie się, i tak niestety będzie odbierana, ze szkodą dla niej samej, jak oręż w walce z jedną tylko instytucją, kościelną. Pomyślałem też sobie i tak. Może wiedzę o molestowaniu seksualnym nieletnich przez księży i wyrządzoną przez to krzywdę, co kładzie się cieniem na Kościele, jego wiarygodności i autorytecie, dobrze byłby odczytać jako wyzwanie do podjęcia swoistej krucjaty, ponad podziałami, równie głośnej i publicznej przeciwko pedofilii, i to w każdej przestrzeni, i na każdym poziomie życia społecznego. Wtedy mogłoby jej przyświecać, jak motto, to właśnie zdanie: Nie spoczniemy, póki w społeczeństwie będą pedofile.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ks. Brząkalik: Ksiądz = pedofil? Przeżyłem to na własnej skórze. Pedofilia jest złem - Dziennik Zachodni

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski