Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wykaligrafowana historia powstania styczniowego na Lubelszczyźnie

Małgorzata Szlachetka
Fotografia weteranów powstania styczniowego, zrobiona przed lubelską katedrą w pierwszej poł. lat 20. XX w.  W pierwszym rzędzie biskup M. Fulman
Fotografia weteranów powstania styczniowego, zrobiona przed lubelską katedrą w pierwszej poł. lat 20. XX w. W pierwszym rzędzie biskup M. Fulman Archiwum Państwowe w Lublinie
Archiwum Państwowe w Lublinie w swojej nowej książce prezentuje kolekcję dokumentów związanych z powstaniem styczniowym. Większość z nich nigdy wcześniej nie była publikowana. W tej, pełnej zwrotów akcji, opowieści o przegranym zrywie narodowym nie brakuje lubelskich wątków - pisze Małgorzata Szlachetka.

Zależało nam, aby poprzez zaprezentowane dokumenty pokazać ludzi. Nie zawsze tych najsłynniejszych - podkreśla Rafał Hordyjewski z Archiwum Państwowego w Lublinie, jeden z redaktorów książki "Dokumenty powstania styczniowego".
Dowiemy się na przykład, kim były kobiety walczące w powstaniu. Ważną rolę w powstańczych oddziałach odgrywały kurierki, które m.in. przenosiły informacje o ruchach wojsk rosyjskich. Kobiety pracowały też w powstańczych szpitalach, jakie zakładano w zaprzyjaźnionych dworach. Wśród zachowanych dokumentów znajduje się raport naczelnika krasnostawskiego, w którym informował on o pojmaniu Alfonsy Rylskiej, córki urzędnika pocztowego z Płocka. Co ciekawe, kobieta walczyła po stronie powstańców w męskim przebraniu.

Michał Smok, adiutant generała
Siedemnastoletnią służącą Barbarę Sobczakównę po aresztowaniu czekała wywózka na Sybir. "Inny powstaniec, Lucyna Żukowska (z domu Skrzyńska), córka powstańca listopadowego, po wybuchu powstania wstąpiła do oddziału gen. Mariana Langiewicza" - czytamy w najnowszej publikacji Archiwum Państwowego w Lublinie.

Żukowska nie ustępowała pola mężczyznom, została ranna i trafiła do niewoli. Nie była jedyną kobietą walczącą w oddziale Langiewicza. Adiutantem generała była Anna Henryka Pustowójtówna. Jej ojcem był rosyjski oficer, ale matka - hrabina Marianna Kossakowska - wychowała córkę w polskim, patriotycznym duchu. Anna na czas walki przyjęła pseudonim Michał Smok.

Wiele z powstańczych akcji rozegrało się na Lubelszczyźnie, aż 240 na 1200 stoczonych bitew i potyczek. Nasz region był ważnym ośrodkiem powstańczego oporu. Emocje rosły stopniowo. W okresie poprzedzającym wybuch powstania, Lublin był często areną manifestacji patriotycznych. Wybijanie szyb w domach rosyjskich urzędników, czy urządzanie koncertów "kociej muzyki" pod oknami osób sprzyjających zaborcy - takie działania nie należały do rzadkości. Źle widziane było także urządzanie zabaw w czasie niewoli. W nowym wydawnictwie Archiwum Państwowego znajdziemy na przykład reprint anonimu, zaczynającego się od takich słów: "Rok 1861. Boże pomagaj! W czasie, gdzie w sercu każdego Polaka, powinien być żal, żal, że lat już tyle ojczyzna zostaje pod cudzym jarzmem, wy się bawicie, odrodne syny i córki Polski". Tego rodzaju ostrzeżenia często wrzucano adresatom przez okno - kartka owinięta była wokół kamienia.

Dwa sztylety i sześć rewolwerów
Równolegle trwały przygotowania do walki. W listopadzie 1862 roku w Garwolinie władze zatrzymały trzech mężczyzn. Spis znalezionych przy nich przedmiotów byłby fantastyczną pomocą dla każdego reportera. Zatrzymani mieli przy sobie nie tylko zapałki, dłuto do wkręcania śrub, czy klucz mosiężny zamkowy, ale też dwa sztylety i sześć rewolwerów. W podręcznym zestawie spiskowca znalazła się także flaszka skórą obita z płynem spirytusowym. Jednak nie zawsze walka była na pierwszym miejscu. - W dokumencie z Łukowa czytamy o powstańcach, którzy wychłostali trzy kobiety za "niemoralne postępowanie" - zdradza Rafał Hordyjewski.

Większość dokumentów, które przetrwały do naszych czasów w zasobach AP w Lublinie, została wystawiona przez oficjalne władze podlegające zaborcy. Jeśli wśród nich znalazły się pisma wydawane przez powstańców, to jako załączniki. Dla nas mają one jednak największe znaczenie. Okładkę książki zdobi jeden z takich dokumentów, to wezwanie do naczelników, burmistrzów i wójtów, aby nie pomagali w organizowaniu branki na Sybir. "Przestąpienie powyższego rozkazu karane będzie natychmiast najsurowiej, jako zdrada i zbrodnia stanu; jak znowu z drugiej strony, wypełniających niniejszy rozkaz Naród weźmie w opiekę" - czytamy. W kolekcji powstańczych pism są także druki ulotne. Na przykład numer tajnego czasopisma "Wiadomości z Pola Bitwy" z 22 lipca 1863 r., w którym znalazł się opis bitwy pod Tyszowcami.

"Dokumenty powstania styczniowego" wydano w roku 150 rocznicy powstania styczniowego.

Kurier Lubelski na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wykaligrafowana historia powstania styczniowego na Lubelszczyźnie - Kurier Lubelski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski