Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica świąt Bożego Narodzenia

Dorota Krupińska
Bukowa na Roztoczu. Bożonarodzeniowy wystrój wnętrza izby w chałupie
Bukowa na Roztoczu. Bożonarodzeniowy wystrój wnętrza izby w chałupie Archiwum Muzeum Wsi Lubelskiej/Krzysztof Wasilczyk
Snopek zboża zwany królem. Donica z pszenicą na stole. Życzenia od podłaźników, czy dziedzic przebrany za Mikołaja, czyli o dawnych świątecznych zwyczajach i bogatej symbolice świąt.

Święta Bożego Narodzenia są bogate w symbole i pełne tajemnic. Mam wrażenie, że często o tym zapominamy - mówi Magdalena Połoncarz, kustosz Działu Edukacji Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie.

Ta świąteczna symbolika była i jest obecna w wystroju wnętrz, zdobieniu choinki, liczbie i pochodzeniu potraw, życzeniach, które składają sobie bliscy, czy dawnych, rodzinnych zabawach świątecznych. Wigilia to noc niezwykła. Dawniej wierzono, że w ten wieczór mogą spełnić się marzenia. - Myślę, że zamiast wszechobecnego słowa magia czy magiczne święta, lepiej jest użyć wyraz tajemnica. Wówczas obchodzimy pamiątkę Narodzin Chrystusa, celebrujemy swoją wiarę. Nie możemy mówić o magii, bo magia to przesąd. Czary, czarostwo to ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu o istnieniu sił nadprzyrodzonych, które można opanować za pomocą odpowiednich zaklęć i czynności, powołuję się tu na definicję, magii z Wikipedii. Albo jest Jezus albo magia - tłumaczy. Staropolskie zwyczaje i obrzędy były bogate i piękne. Dziś świętujemy inaczej, choć w jakiś sposób staramy się kultywować tradycje przodków. Przygotowujemy te same potrawy, zostawiamy puste miejsce przy świątecznym stole, dbamy o parzystą liczbę dań, kolędujemy. Ale czy pamiętamy, co to wszystko oznacza, dlaczego zostawiamy puste miejsce i dlaczego 12 dań? - Dawniej nie było telewizji, komputera. Obrzędy integrowały rodziny, dawały im łączność historyczną, poczucie danej wspólnoty, grupy, czy warstwy społecznej. Były swojego rodzaju formą integracji społecznej, obroną przed różnego rodzaju zagrożeniami - wyjaśnia kustosz.

Serwetki i hafty w Adwent

- Przygotowania do świąt Bożego Narodzenia rozpoczynamy już w Adwencie. Dawniej w przygotowaniach tych każdy z domowników miał swoje zadanie do wykonania. Dekorowano izby girlandami kwiatów z bibuły, pająkami - specjalnymi ozdobami ze słomy i bibułki, wcześniejszymi niż choinka. Koronkowe serwetki zdobiły okna, domowe ołtarzyki. Na Zalipiu na przykład wyklejano nimi całe piece. Te artystyczne umiejętności przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie. Staropolskie dekoracje świąteczne to były nieraz prawdziwe dzieła sztuki - opowiada moja rozmówczyni.

Snopek zwany królem

Wczesnym rankiem w wigilię mali chłopcy zwani podłaźnikami podchodzili pod okna mieszkańców i życzyli im udanych i szczęśliwych świąt. Dostawali za to od gospodarzy upominki. W wigilię gospodarz wnosił do izby snopek zboża, zwany królem. - Zboże, konkretnie pszenica, z której pieczemy chleb, opłatek, którym się dzielimy, to symbole Jezusa. Chrystus jest chlebem życia. Na wigilijnym stole stawiano donicę z pszenicą. Pod obrusem leżało siano. Symbolika jest wyraźna, Jezus, Król urodził się na sianku - wyjaśnia kustosz.

Przy wnoszeniu snopków gospodarz mówił: słoma do chałupy, a bieda z chałupy. Ze snopów wyciągano źdźbła, które rzucano do góry. Słomka, która zaczepiła się do sufitu wisiała do św. Szczepana.

Potem ta słoma służyła jako ściółka w kurniku, by kury dobrze się niosły. Zanim pojawiła się choinka, za obrazy wtykano świeże gałązki świerkowe. Albo wieszano pod sufitem gałęzie sośniny udekorowane jabłkami i orzechami. Zielone soki drzewka symbolizowały nowe życie. Choinka, zwyczaj ten pochodzi z Niemiec, a w Polsce przyjął się w XVIII wieku. Według tradycji powinno się ją ubierać w dniu poświęconym Adamowi i Ewie.

Dla każdego znalazła się strawa i miejsce

W wigilię nikt nie mógł sam zostać. Zapraszano nie tylko rodzinę, krewnych, ale sąsiadów, ubogich, dla każdego była strawa. Zgodnie z tradycją do wieczerzy wigilijnej powinna zasiadać parzysta liczba osób. Unikano liczby 13, bo 13 postacią w Ostatniej Wieczerzy, był Judasz Iskariota. W biedniejszych domach, gdy liczba gości była nieparzysta, zapraszano do stołu żebraka. - Wspominam swoje wigilie spędzone na wsi pod Lublinem. To były najpiękniejsze święta. Zapraszano kilkadziesiąt osób, od pierwszej gwiazdki do pasterki tak się cudnie świętowało, że łza się w oku kręci - opowiada kustosz.

Gospodarz rozpoczynał staropolską wieczerzę. Łamał się z gośćmi chlebem maczanym w miodzie. Opłatek pojawił się w naszych domach dopiero w XVIII wieku. Wspólnie odmawiano modlitwę, cząstkę różańca. I składano sobie życzenia. Domownicy zasiadali do stołu zgodnie z wiekiem. Honorowe miejsce miał senior rodu. Zawsze zostawiano jedno puste nakrycie. - Symbolika pustego miejsca nie dotyczy tylko naszych zmarłych. Dawniej z powodu zsyłki, zawieruchy wojennej w domach brakowało bliskich, ojców, braci - tłumaczy Połoncarz.

Symbolika potraw

Na wigilijnym stole niepodzielnie króluje ryba, znak chrześcijaństwa. Potrawy, które jadamy w czasie wieczerzy 24 grudnia przetrwały do naszych czasów. - Pochodzą z czterech obszarów, z pola mamy buraki, a z nich barszcz, mamy groch i kapustę. Z sadu owoce, z których przyrządzamy kompot. Z wody ryby, a z lasu grzyby dodawane do dań. To bardzo wyraźna symbolika. To nasze dobra - zaznacza kustosz. Ilość potraw też miała znaczenie. Liczba dwanaście przełamuje ilość nieparzystą. Ale ile potraw znalazło się na stole zależało od zamożności gospodarzy. Mogły być trzy dania, pięć, siedem. Liczba trzy to symbol Trójcy Świętej, pięć dań oznacza pięć ran Chrystusa, siedem zaś to siedem dni tygodnia. Liczba dwunastu dań bierze się od dwunastu apostołów. - Ludzie często liczyli składniki np. kapusty z grochem, zawsze wychodziło wtedy więcej potraw - mówi.

Zabawy i wigilijne opowieści

Po wieczerzy zaczynała się zabawa. W gronie rodzinnym, wspólnie. Nie rozpraszał telewizor, nie dzwonił telefon. Wczuwano się w atmosferę tej niezwykłej nocy. Nestorzy rodu zadawali zagadki, snuli opowieści i baśnie wigilijne. - Nie dawano sobie podarunków, wigilia i święta to był już wielki prezent. Za Mikołaja przebierał się dziedzic i dawał służbie, to czego potrzebowała - tłumaczy Połoncarz. W czasie świąt Bożego Narodzenia począwszy od wigilii kolędowano. Organizowano tzw. wieczornice kolędowe. Zaczynał najstarszy członek rodziny. Śpiewano kolędy i modlono się. Ludzie się jednoczyli i w pokoju ducha kontemplowali te uroczyste chwile. - Były też zwyczaje agrarne, które przekazywano sobie pokoleniowo, usankcjonowane tradycją. Po kolacji gospodarz wychodził na dwór i obwiązywał drzewa sianem, by rodziły dorodne owoce. Odgrywano scenki. Gospodarz udawał, że ścina drzewo siekierą, drzewo zaś przemawiało i obiecywało, że będzie rodzić owoce. Oczywiście rolę drzewa odgrywała żona gospodarza. Opowiadano sobie, że tej nocy trzoda zachowuje się inaczej. Resztki jedzenia z kolorowym, specjalnym opłatkiem zanoszono do obory. Od wigilii przez całe święta chodzono z widowiskami kolędniczymi. Z gwiazdą. Z życzeniami, ze śpiewem. Gospodarze częstowali kolędników słodyczami i obdarowywali pieniędzmi. Możemy zwyczaj kolędowania wciąż kultywować, wysyłając dzieci z życzeniami do sąsiadów. Trzeba zachęcać najstarszych z rodziny do wspomnień wigilijnych - apeluje kustosz.

W wielu regionach kraju znany jest do dziś zwyczaj przepowiadania pogody w wigilię na najbliższy rok. Czas od pierwszego dnia Bożego Narodzenia do Trzech Króli zwano Dwunastnicą. Pogoda w danym dniu była zapowiedzią, jaki będzie odpowiadający mu miesiąc w nowym roku.

Czy w studni woda w wino się nie zamienia

Były też zabawy umilające oczekiwanie na pasterkę. Wyciągano więc spod obrusa słomki siana. Jeśli słomka była prosta, osobę, która ją wyciągnęła czekało spokojne życie, jeśli słomka była krzywa, to było zapowiedzią życia pełnego niebezpieczeństw i zawirowań. Liczono gwiazdy na niebie. Ich ilość oznaczała pełną stodołę zboża bądź nie. - Wszystko to było oczywiście zabawą ze śmiechem, z przymrużeniem oka - wyjaśnia Magdalena Połoncarz. Dziewczyny, które marzyły o zamążpójściu głośno śpiewały i słuchały, z której strony echo niesie, z tej przyjedzie kawaler. Zaglądano do studni czy przypadkiem woda w wino się nie zamienia. Dawniej wierzono, że trzymanie łyżki cały czas w czasie wigilii zapewni dostatek jedzenia w następnym roku, że nigdy tej strawy na łyżce nie zabraknie. Nie wolno było szyć, bo należało dzień święty święcić. Aby zapewnić sobie w przyszłym roku bogactwo dobrze się było umyć w wodzie z monetami. - Te przesądy wigilijne są w pewnym sensie elementem kultury zabawowej. Najważniejsze, by cieszyły. Przejęliśmy je z dziada pradziada. Niektóre z nich pochodzą jeszcze z pogaństwa. Do tego typu przesądów - jak wyżej podchodzę krytycznie - zaznacza Połoncarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski