Nie był głupi, był po prostu młody - tak pisał jeden z klasyków. To samo można powiedzieć o głównej bohaterce filmu "Była sobie dziewczyna". Jest nią dorastająca na angielskim przedmieściu lat 60. wzorowa uczennica Jenny. Jej rodzice chcą, by studiowała na Oxfordzie. Ona tymczasem zaczyna spotykać się z przypadkowo poznanym trzydziestokilkuletnim Davidem.
Błyskotliwy, obyty w świecie mężczyzna bez trudu oczarowuje staroświeckich rodziców Jenny. Kłamstwami i pochlebstwami usypia ich czujność. Jednocześnie odciąga od nauki Jenny znudzoną monotonią konserwatywnego życia. David zabiera ją na koncerty, aukcje, do londyńskich klubów i restauracji dekadenckiego Paryża w towarzystwie wspólnika i jego dziewczyny.
Podróże, obycie, lekcje nauki życia i miłości stają się dla Jenny ważniejsze niż studiowanie łaciny i spróchniałego Wergiliusza. Wkrótce po tym, jak rodzice zgadzają się, by Jenny poślubiła Davida (i przerwała naukę, bo zadba o nią mąż), dziewczyna poznaje smutną prawdę o kochanku. I uświadamia sobie, że popełniła błąd, rezygnując z szansy na zdobycie wyższego wykształcenia.
W latach 60. powojenna Anglia w porównaniu z Ameryką była zaściankowa i dość uboga. Wychowana przez konserwatywnych rodziców Jenny nie chce być ozdobą mężczyzny. Dzięki czerpiącemu z życia pełnymi garściami Davidowi poznaje nowy świat i zachwyca się nim. Zarazem zaczyna kwestionować sens uczęszczania do liceum. - Prawdziwego życia nie pozna się, siedząc w szkolnej ławce - myśli Jenny. Wybór między ślęczeniem nad książkami i zdobywaniem podręcznikowej wiedzy a podróżowaniem, zdobywaniem doświadczenia jest odwiecznym problemem młodych, głodnych przygód ludzi i w tym sensie film Lone Scherfig zawsze będzie aktualny. Choć już nieodkrywczy. Bardziej jednak liczy się, jak ta prosta historia została opowiedziana: lekko i z wdziękiem.
Film nie ogranicza się do historii miłosnej i zabawy bon motami, ale sięga głębiej. Zadaje ważne pytania i podsuwa wiarygodne odpowiedzi. Subtelnie uwodzi, oddziałując bardziej na emocje niż intelekt, aż zapomina się o fabularnych kliszach. Klasyczny urok opowieści w dużym stopniu jest zasługą naturalnej i dziewczęcej Carey Mulligan. Nominowana do Oscara za rolę Jenny roztacza wokół siebie podobny blask co Audrey Hepburn w "Śniadaniu u Tiffany'ego". O ile Mulligan zagrała koncertowo, o tyle reszta aktorów zwyczajnie dobrze wywiązała się z zadania.
Liczy się oczywiście też narracja. Twórcy sięgają po schematy, ale zdołali stworzyć film, który zaznacza wyraźnie swoją indywidualność. Scherfig mądrze i w sposób niezauważalny zmienia tonację. Komedia ustępuje miejsca dramatowi, typowo brytyjski humor silniejszym emocjom. Ujmuje też wyrozumiałość reżyserki wobec bohaterów, którzy mają wady, ale nie sposób ich nie lubić - nawet Davida, który okazuje się oszustem podobnym do Connora z "Fish Tank".
Zresztą, mimo że akcja "Fish Tank" dzieje się współcześnie, to oba filmy łączy podobne spojrzenie na motyw dojrzewania przez odkrycie prawdy o życiu. Bywa ono ciężkie i nudne, ale niepozbawione jasnych momentów. Na swojej drodze spotyka się ludzi o mniej i bardziej szlachetnych intencjach. I popełnia się błędy. Istotne, by wyciągać z nich wnioski - jak to robi Jenny.
- Nie ma drogi na skróty do życia, które pragnę - stwierdza w końcu. Tę najważniejszą lekcję Jenny odbiera poza murami szkoły, ale tylko edukacja - choćby ograniczona do standardowych regułek - daje szansę, by osiągnąć sukces.
Była sobie dziewczyna, W. Brytania, 2009, komediodramat, reż. Lone Scherfig, wyst. Carey Mulligan, Dominic Cooper, Rosamund Pike, Emma Thompson, Olivia Williams, Alfred Molina, dyst. Gutek Film
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?