Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kody: Festiwal bez ikony nie będzie mniej interesujący

fh
Jan Bernad: „Może zabierzemy Zorna na cmentarz żydowski?”
Jan Bernad: „Może zabierzemy Zorna na cmentarz żydowski?” Małgorzata Genca
O tym, czy brak Lou Reeda to duża strata i czy John Zorn wiedział o Widzącym, rozmawiamy z Janem Bernadem z Ośrodka "Rozdroża".

Proszę powiedzieć, jakie były przyczyny odwołania przyjazdu Lou Reeda i czy, Pana zdaniem, festiwal dużo na tym stracił?

Lou Reed zawiadomił nas przez swojego agenta, że z powodu złego stanu zdrowia nie może przyjechać do Lublina. Ogromnie żałujemy, że ten artysta nie zagra w Lublinie. I nawet obecność tak wybitnej osobowości muzycznej, jakim jest Bill Laswell, który daje gwarancję, że koncert będzie nie mniej interesujący, nie zrekompensuje faktu, że ikona amerykańskiej popkultury, nie zagra w Lublinie.

Pomówmy o głównej idei festiwalu.

Główne hasło: "Między archaiką a awangardą", wynikało z mojego doświadczenia twórczego. Na pewnym etapie pracy nad rekonstrukcją pieśni tradycyjnych zacząłem się zastanawiać, jakie były najprostsze melodie, jakie człowiek stworzył, najprostsze formuły muzyczne. Szukając odpowiedzi na te pytania stworzyłem ze swoim zespołem spektakl "Trzy dźwięki" (na dwa lata przed Kodami). I już na pierwszych próbach słyszałem, że jest to czystej wody muzyka współczesna. Dlatego właśnie łączenie dziś archaiki i awangardy jest dla mnie czymś naturalnym. Oczywiście, między tym dwoma brzegami zmieścić można dosłownie wszystko, ale warunek, by utwory, projekty nawiązywały do tradycji muzycznych, dyscyplinuje program Kodów, ale i też tworzy tożsamość tego festiwalu. Pod tym kątem zapraszamy artystów, przeglądamy nadesłaną muzyką albo składamy propozycję, by stworzyli coś wyłącznie na festiwal.

No właśnie, jakie to projekty?

Chcielibyśmy zbudować tożsamość Kodów również na tym, by przynajmniej jedna trzecia koncertów była przygotowywana wyłącznie na Kody. Z J. Kornowiczem ustaliliśmy, ze osią tegorocznej edycji jest twórczość Arvo Pärta i w niedzielę będą to trzy projekty oscylujące wokół muzyki tego kompozytora: "Soundscapes around Silence", Hiu-Chun-Lin, Wolfram Dix, Michael Breitenbach; "Dzwony" - wyśmienitego pianisty i kompozytora Szabolsca Esztényiego i Tadeusza Sudnika oraz "Quasi Rublev" - Goski Isphording i Katarzyny Głowickiej. Obie artystki tworzą obecnie w Holandii, a klawesynistka G. Isphording, jest lublinianką. Wszystkie te trzy koncerty będą nawiązywać do archetypu dźwięku, jakim jest dźwięk dzwonów. Oprócz tego "Gorzkie żale" śpiewane w tradycyjny sposób z muzyką A. Kościówa na osiem wiolonczel. Oryginalne melodie kościelne z Lubelszczyzny znalazłem w archiwum KUL-u. Oprócz tego "New Anthem of Sylt" Arturasa Bumšteinasa, młodego kompozytora litewskiego i "Odyseja". Zagra na niej czterech Greków mieszkających poza Grecją. Polacy znają: Antimosa Apostolisa, Jorgosa Skoliasa, i Grigorisa Ikonomu, czwarty to europejskiej sławy kompozytor muzyki współczesnej Yannis Kyriakides. Dalej: "Wyliczanki polskie", które powstały z fascynacji Pawła Romańczuka tą formą folkloru dziecięcego. Rozmawialiśmy o tym po koncercie Małych Instrumentów jesienią 2009 r. w Lublinie i zaproponowałem, by przygotował ten projekt na tegoroczne Kody. "Wyliczanki..." mają dodatkowy lubelski wymiar, bo w koncercie biorą udział dzieci z chóru przy Gimnazjum nr 16. Kolejny projekt: "NorthWest". Zamówiliśmy go u Ałły Zahajkewycz, cenionej ukraińskiej kompozytorki, z którą zaśpiewa m.in. Irina Klimenko, znakomita muzykolog i śpiewaczka. Z projektów przygotowanych na Kody nie należy też zapominać o "Veni Creator" A. Pärta - wersja tego utworu na chór i orkiestrę będzie miała u nas światową premierę. Pokażemy również dwa projekty audiowizualne: "Past and Future" oraz "Życie bez pieśni, pieśń bez życia" przygotowane na festiwal.

Przeglądając fora internetowe napotykałem na ciekawe reakcje fanów muzyki na Kody. Większość albo się dziwi, że tacy artyści przyjeżdżają do egzotycznego Lublina, albo narzeka, że to tak daleko...

Ba! Ludzie z Warszawy pytają mnie: "To co, do was to jakieś pięć godzin się jedzie?". Ja odpowiadam: "Nie, dwie i pół", a oni na to, że niemożliwe... (śmiech).

Czy negocjacje z gwiazdami były trudne? I czy znani artyści znali Lublin? Wiedzieli, gdzie leży?

Większość muzyków potrzebowała trochę czasu do namysłu, ale nie było większych problemów. Nie ukrywaliśmy że grał u nas Jan Garbarek i Hiliard Ensemble. To mógł być jakiś argument. Bardzo otwarty był np. Arvo Pärt. Sam zaproponował obie premiery. Co do znajomości Lublina: Nie, nie wydaje mi się, by Zorn czy Anderson wiedzieli coś o tym mieście. Chociaż pisaliśmy Zornowi, że będzie grał 200 metrów od miejsca, gdzie żył Widzący z Lublina. Może jednak zabierzemy go na cmentarz żydowski, gdzie jest Widzący pochowany?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski