18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puk, puk. Kto tam? Philip Glass na Kodach (wideo)

xcb
Philip Glass
Philip Glass Małgorzata Genca
"Muzyka do tortur - sześć godzin monotonii"; "Koncert Philipa Glassa to szok, szok"; "Przygniatający koncert Philipa Glassa" - tak brzmiały tytuły recenzji występów amerykańskiego kompozytora w latach 70., gdy Glass rozpoczynał swoją karierę. 40 lat później Amerykanin zbiera owacje na stojąco (jak stało się to we wtorek na festiwalu Kody) i dostaje ekstatyczne recenzje (jak będzie to miało miejsce w tym przypadku).

Definicja muzyki Glassa wcale nie jest łatwa. Jasne, przyjęło się, że jest minimalistą, ale prawda jest taka, że od dawna nim nie jest. O ile był kiedykolwiek. Mam więc mały problem, żeby opisać to, co licznie zebrana publika usłyszała w Filharmonii Lubelskiej.

Można muzykę kompozytora analizować czysto muzykologicznie, wskazywać na repetytywną strukturę, powielanie figur rytmicznych, częste dyminucje (skracanie wartości rytmicznych); augmentacje (owych wartości wydłużanie); bezustanne wręcz arpeggii, karkołomne tempa, polifoniczną, często imitacyjną, fakturę, politonalność, traktowanie głosu jak instrumentu, specyficzną narrację itd.

Można też mówić w innych kategoriach. Rozprawiać o transowości tej sztuki, nawiązującej do filozofii Dalekiego Wschodu, o wrażeniu bezustannego ruchu, o patetycznym charakterze jego dzieł (np. ścieżki dźwiękowej do "Koyaanisqatsi" G. Reggio), o silnych emocjach obecnych w jego kompozycjach - grozie, radości...

Ale i tak najlepiej opisuje tę muzykę fotograf Chuck Close. W filmie "Glass. Portret Philipa w dwunastu częściach" opowiada dowcip: "Puk puk. Kto tam? Puk puk. Kto tam? Puk puk. Kto tam? Puk puk. Kto tam? Puk puk. Kto tam? Puk puk. Kto tam? Philip Glass". Lepiej nikt by tego nie ujął.

Prawda, że niektóre prace mogą wydawać się monotonnie. W końcu to kilkunastominutowe utwory, z których każdy opiera się na zmianach wprowadzanych wolniej, niż reformy służby zdrowia, ale nie zauważyłem wśród słuchaczy oznak zniecierpliwienia. Zauważyłem za to zachwyt, np. nieprawdopodobną wprost Lisą Bielawą - wokalistką polskiego pochodzenia. Bielawa miała potwornie trudne zadanie - ze swoimi krótkimi sylabowymi frazami musiała nadążyć za pędząca na złamanie karku resztą septetu i... nie paść ze zmęczenia. Że nie padła - to już wiadomo. Entuzjazm wzbudził też saksofonista Andrew Sterman, a zwłaszcza jego wspaniałe solo we fragmencie opery "Einstein on the Beach".

No i rzecz jasna, sam Glass. Skromny pan po 70., który zdawał się być onieśmielony wiwatującym tłumem. Ktoś, kto kiedyś musiał imać się pracy hydraulika, bo nikt nie chciał słuchać jego muzyki, a w tej chwili jest uznawany za jednego z najwybitniejszych twórców muzyki poważnej naszych czasów. Ktoś, kto jest wybitnym artystą. Ktoś, komu na tym określeniu zupełnie nie zależy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski