Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A taki piękny dom i sad miałem

Ewa Czerwińska
Wypłynęliśmy łodzią na wilkowską  szosę  w  Zastowie Polanowskim. Wsi nie ma. Tylko ptaki słychać i warkot silnika
Wypłynęliśmy łodzią na wilkowską szosę w Zastowie Polanowskim. Wsi nie ma. Tylko ptaki słychać i warkot silnika Ewa Czerwińska
Zastów Polanowski w gminie Wilków. Świat po potopie. Jaki jest? Martwy. A ludzie? Porażeni kataklizmem. Bezsilni. Zszokowani. Źli. Krajobraz po wielkiej fali opisuje Ewa Czerwińska.

Na moście w Zastowie kończy się szosa. Policjanci zatrzymują czerwonego malucha. Dokąd, po co? - pytają pasażerów. Legitymują. - Chcemy zobaczyć dom - wyjaśnia kierowca. Policjant kręci głową. - Kontrolujemy, żeby nie dopuścić do ewentualnych rabunków. Żeby się obcy nie kręcili - informuje. Kilkanaście kroków dalej i zaczyna się wodny świat, czyli Zastów Polanowski, najbardziej poszkodowana wieś w gminie Wilków.

Wodny świat

Płyniemy łodzią z Kazimierzem Śliwą, Maciejem i Gabrielą Chodołą. Im dalej od "brzegu", tym więcej emocji. Każde najdrobniejsze chybotanie powoduje, że ze strachem patrzę na brudnozielonkawą toń. Szosa jest jakieś dwa i pół metra niżej. Głupie wrażenie. Jak kikuty sterczą z wody znaki drogowe, pale chmielników, korony sadów do połowy pochłonięte przez brudnozielonkawą topiel. Domy zatopione do poziomu okien. - Tam, gdzie ta kępa, stoją dwa moje budynki - pokazuje Maciej Chodoła i robi zdjęcia. W PZU będą wymagać dokumentacji, więc cyka także budynki sąsiadów. Życie w Zastowie zamarło. Słychać tylko ptaki i warkot silnika naszej łodzi.

POWÓDŹ: zdjęcia, wideo, relacje

http://www.kurierlubelski.pl/powodz2010/

- O, tu był mój chmielnik - mówi Śliwa. - A tam dach domu. Wszystko pooooszło! - macha z rezygnacją ręką. Trochę dalej kołyszą się kosze na owoce, kontenery, niezdjęte ze sznurków pranie, folie z ogródka, deski. Między palami chmielnika napuchnięte cielsko krowy. I wciąż wokół zatopione korony sadów, które od lat żywią Powiśle. Mija nas ponton. Ludzie płyną po to samo: żeby popatrzeć, czy okna domów pozamykane i zrobić fotki choćby telefonem komórkowym. - Moi rodzice zostawili wszystko w Szczekarkowie - mówi Gabrysia, nauczycielka z Puław.

Potop zalał wieś w piątek na wysokość czterech metrów. Nie było kiedy i co zabierać. Woda szła piorunem. Na szczęście była trzecia po południu, a nie noc, więc wszyscy zdążyli uciec.

Zastowiacy na wygnaniu

Na brzegu kilku powodzian. - Opada czy nie? - pyta jeden drugiego. Ludzie patrzą na zastowskie morze. Przyszły na brzeg kobiety z Podgórza, wsi sąsiadującej z Zastowem. Ich wieś miała szczęście - woda tam nie doszła. Podgórzanie przyjęli do swoich domów powodzian z Zastowa. - Sto sześć osób w naszych mieszkaniach - wzdychają. - Ciężko, ale przecież jakoś się pomieścimy. Podjeżdża mężczyzna na motocyklu. Potop zalał wieś w piątek na wysokość czterech metrów. Woda szła piorunem. Nie było kiedy i co zabierać. Na szczęście była trzecia po południu, a nie noc, więc wszyscy zdążyli uciec. Motocyklista jest rozżalony. - Dom dopiero co wyremontowałem, całe jedno piętro za 70 tysięcy. Trzy kondygnacje szlag trafił. Popłynąłem łodzią, żeby coś zabrać - opowiada Henryk Pawłowski z Zastowa - ale nie dało się. Cały komplet mebli kuchennych obstalowany na zamówienie do wyrzucenia. Parkiet napuchnięty. A co mówić o sprzęcie AGD? A taki piękny dom i sad miałem... Co roku dosadzam półtora tysiąca młodych drzewek.

Bogatsi stracili wiele, biedniejsi mniej, a każdy dostanie po te 6 tysięcy. Ale czy to różnica? Żal i bezsilność te same. Pawłowski patrzy na wał. Po powodzi w 1997 roku wybudowano ponad dwadzieścia kilometrów. Budowa stanęła i do zakończenia całości zostały jesz- cze trzy kilometry.

- Zaledwie trzy! Na samym zakręcie. Czekaliśmy i czekali. Od 2005 roku nie można było się doprosić zakończenia prac - podkreśla z gniewem Pawłowski.

- Może zostawili ten kiepski odcinek, żeby tu wyrwało, a nie na przykład w Warszawie? - domyśla się starszy mężczyzna. - Żeby tu pękło, bo co tam! Niech się lepiej na wieśniakach rozleje i z głowy!

Są źli na niedoróbkę, która im, zastowiakom ukradła wszystko. I teraz człowiek się tuła.

Żona i dzieci Zwolińskiego na wygnaniu, u rodziny w Karczmiskach. - Kiedy to wszystko opadnie? - zamyśla się Pawłowski.

Żurek ze Skowieszyna

Na koniec suchego lądu podjechała kuchnia polowa. Z żurkiem i forszmakiem. Obsługa skrzyknięta przez Mirosława Pustelnika, szefa Centrum Kształcenia Praktycznego w Puławach. Zupa przyjechała wraz kucharzami ze Skowieszyna koło Końskowoli. 50 kilometrów w jedną, 50 w drugą stronę. Codziennie. - Wszyscy znoszą produkty, a my gotujemy od siódmej rano - uśmiechają się skowieszanie. Przedstawiciele stra- ży pożarnej i Koła Gospodyń Wiejskich. - Policjanty! Nie chceta zupy? - zachęca starsza pani w chustce na głowie, wygląda na szefową tej wędrownej jadłodajni. Przy zupie o innych bolączkach. Podgórz nie ma sklepu, nie ma szosy do Dąbrówki. Woda w studni u Genowefy Bakalarz z Podgórza opadła o kilka metrów. W innych gospodarstwach też. Ludzie boją się chorób. W rozmowach na brzegu wciąż powraca ten leitmotiv: uwolnione z grobów trumny, padłe zwierzęta, wypłukane szamba i nawozy sztuczne - jako zagrożenie.

Jak Łazarz człowiek uciekał

W budynku szkoły w Rogowie sztab dowodzenia pomocą. Tłoczno. Przed punktem medycznym powodzianie czekają na szczepienie. - Tylko w Rogowie zaszczepiliśmy do środy włącznie ponad 130 osób - liczy dr Bożenna Stawińska, lekarka z ośrodka Urządkowa. - Zamówiłam już kolejną partię szczepionek. Pierwszeństwo mają ci, którzy mają jakieś otarcia czy rany, które stykały się z wodą.

Lekarce pomagają pielęgniarki. Powodzianie przychodzą po dary. W szkolnej piwnicy magazyn żywności, wody, środków higieny, odzieży. Ruch jak w supermarkecie przed świętami.

- Jak Łazarz człowiek uciekał - prawie płacze Teresa Rybicka. - Nic nie wzięłam, tylko szczoteczkę do zębów złapałam z łazienki. O, a widzi pani, jakie tu buty dostałam? Tylko że człowiek jest w tym nieszczęściu strasznie upokorzony.
Tadeusz Dymek trzyma całkiem nową podkoszulkę. Kiedy on ratował wał, jego posesję zalewało. Kobiety z Wilkowa szukają gumowców. To najpotrzebniejszy towar. I jeszcze rękawi-ce. - Bo jak woda opadnie, trzeba zabrać się za ten syf - ktoś wzdycha. Na liście potrzeb są też koce, pościel, żel antybakteryjny.

Przed szkołą ruch. Ludzie dźwigają wory z odzieżą, zgrzewki mineralnej. Młoda kobieta pakuje do bagażnika pampersy. Ją, męża i dwójkę malutkich dzieci przygarnęła rodzina w Karczmiskach. Wciąż podjeżdżają samochody. Śmierdzi szambo, pracuje pompa, która go opróżnia. Podjeżdża tir. To pomoc od parafian z Otwocka. Cztery tony. Młody ksiądz tacha pudła. - Chleb, konserwy, woda, makaron, kasza - podaje listę produktów ks. Kamil Wdowiak, wikary. - Zaapelowaliśmy o pomoc w piątek po mszy, a już od soboty rana parafianie przynosili dary.

Płocczanie przywieźli także do Rogowa pompę.

Powodzianie pytają o obiecane 6 tysięcy złotych. Mirosława Wolat, skarbnik gminy Wilków pociesza, że pieniądze będą na pewno. Wójt Grzegorz Teresiński deklaruje, że maksymalnie przyspieszy procedury. Ale to kropla w morzu. Woda pochłonęła domostwa, których osuszenie, remont, modernizacja pochłonie krocie. - Za co to wszystko zrobimy? - pyta trwożnie stara kobieta.

A krowa pływała trzy dni

Krowa Remigiusza Dziwiszka z Kłodnicy. Przeżyła. Po trzech dniach zabrała ją na ląd amfibia. Służby weterynaryjne zbierają informacje o padłych zwierzętach. Od Czapli ze Szczekarkowa przywieźli dwadzieścia krów, ale żywych. Grzegorz Woś z Zastowa Karczmiskiego opowiada, jak wdrapał się na dymnik obory i trzy świniaki za sobą tam przytaskał. - A mnie opowiadali, jak krowa płynęła za łodzią, nie dawała się wsadzić, ale płynęła. Dotarła pod jakiś dom w Zaródkach, jakimś cudem wtaszczyli ją na balkon, krowa tam odzipnęła i dopiero stamtąd wzięli ją na łódź. Każdy się dziwował, że przeżyła - przy wybieraniu ubrań relacjonuje Leokadia Wesołowska z Wilkowa. - Każde stworzenie chce żyć. Ale najważniejsze, żeby wrócić do domu.

***
Sytuacja na zalanych terenach. Punkty zbiórki darów
Woda w rzekach woj. lubelskiego stopniowo wraca do bezpiecznego poziomu. W czwartek rano stany alarmowe były jeszcze przekroczone w pięciu punktach m.in. na Wiśle w Annopolu, Puławach i Dęblinie.

W gminie Wilków nadal zalanych wodą jest wiele gospodarstw, pola uprawne i cmentarz. Tu nieprzejezdna jest wciąż większość dróg.

Na razie nie wiadomo, kiedy mieszkańcy będą mogli wrócić do swoich domów. Wczoraj cały czas monitorowane były jeszcze przesiąkające wały m.in. w Parchatce, Kępie Soleckiej i Kępie Gosteckiej.

Dziś odblokowana została droga między Bochotnicą a Kazimierzem Dolnym.

Pomóż dzieciom prze-trwać powódź: Każdy, kto chce wesprzeć powodzian, a szczególnie dzieci, może przynieść swoje dary do siedziby Radia Lublin przy ul. Obrońców Pokoju 2. Najbardziej potrzebne rzeczy to: woda pitna, nowa bielizna, ubrania, pampersy, środki czystości i żywność.

Lubelski oddział PCK: Zbiórka darów w siedzibie przy ul. Puchacza 6 w godz. 8-20. Pieniądze można wpłacać na konto: 93 1160 2202 0000 0001 6233 5614, z dopiskiem "Powódź".

Urząd Miasta Lublin: Dary można przynosić do piątku, codzienne w godz. 9-17. Zbierane są w ratuszu przy pl. W. Łokietka 1 i przy ul. Wieniawskiej 14.

Stowarzyszenie Kupców i Przedsiębiorców Polskich "Razem": Zbiórka produktów w sklepach "Lewiatan-Razem" potrwa 2 tygodnie.

Bank Żywności w Lublinie: Zbiera artykuły żywnościowe (w szczególności wodę, pieczywo, artykuły z dłuższą datą przydatności do spożycia). Należy je przynosić do siedziby banku ul. Łabędzia 19 w Lublinie.

Wilków: Wójt Wilkowa apeluje o pomoc finansową dla mieszkańców gminy. Numer konta: Gmina Wilków 45 8731 0001 0200 0055 2000 0040 z dopiskiem "Pomoc dla powodzian".

E.Leclerc przy ul. Zana i Turystycznej: Do koszy wystawionych za kasami zbierane są trwałe produkty spożywcze, woda mineralna, artykuły chemiczne, pościel, koce, ubrania, akcesoria służące do porządkowania itp.

Caritas: Al. Unii Lubelskiej 15, zbiórka darów od godz. 8 do 15. Numer konta: "Caritas" Pekao S.A. V O/Lublin 46 24015031111 0000 1752 8351 z dopiskiem "Powódź".
Poszkodowani w powodzi są nie tylko ludzie. Ucierpiały również zwierzęta. Wiele zwierząt przeżyło wielką wodę.

10 psów wyłowionych w okolicach gminy Wilków przewieziono do lubelskiego schroniska. Zwierzęta czekają na swoich opiekunów. Właściciele proszeni są o kontakt ze schroniskiem przy ulicy Metalurgicznej 5, tel. 81 466-26-42.     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski