Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubelszczyzna: Rolnik z pasją i bez chemii WIDEO

Barbara Majewska
U Waldemara Cabonia na stole są tylko produkty z własnej kuchni
U Waldemara Cabonia na stole są tylko produkty z własnej kuchni Barbara Majewska
Chleb wypiekany w domowym piecu, twaróg z ziołami, wędlina własnej produkcji, a do tego kozie mleko albo woda z pobliskiego źródełka - to typowe śniadanie rolnika ekologicznego. Taki sposób na życie wybrało już ponad 1,7 tys. rolników na Lubelszczyźnie. O ich codziennych radościach i zmartwieniach pisze Barbara Majewska.

W gospodarstwie państwa Białych w Ostrówku k. Łęcznej wita nas stado kóz. Nie są to zwykłe zwierzaki, ale prawdziwy ekoinwentarz. - Wyróżniamy się tym, że nie stosujemy chemii. Do produkcji paszy sadzimy ekologiczną koniczynę czerwoną. Natomiast kozy i krowy dostarczają nam obornik, który wykorzystujemy do ekoupraw, np. pszenicy. I tak ekologiczne koło się zamyka - opowiada Janusz Biały.

Do przekwalifikowania gospodarstwa ze zwykłego na ekologiczne, rodzinę Białych skłoniła dolegliwość ich ośmioletniej córki. - Ma skazę białkową, dlatego musimy uważać na to, co każdego dnia stawiamy na stole. Specjalnie dla niej kupiliśmy kozy. Z koziego mleka robię mnóstwo wyrobów: sery, jogurty, a nawet masło - opowiada Elżbieta Biała.

Względy zdrowotne przesądziły też o wyeliminowaniu chemii z upraw u rodziny Caboniów z Motycza Leśnego. Pan Waldemar przez ostatnie osiem lat na polu uprawiał m.in. kapustę, pory, ziemniaki, marchew, pietruszkę, a teraz głównie zboża: orkisz, pszenicę i żyto.

- Jest to ciężka praca. Zanim ziemia całkowicie wyzbędzie się chemii, musi minąć co najmniej pięć lat. Jednak nie wyobrażam sobie powrotu do dawnego stylu. Proszę mi wierzyć, że odkąd żyjemy ekologicznie, w ogóle nie chorujemy. Dzieci mają tylko czasami katar, który trwa dwa, góra trzy dni i po sprawie - przekonuje pan Waldemar. Dodaje jednak, że w naszym regionie ciężko jest ze zbytem ekotowaru: - Żywność ekologiczną kupują ludzie po nowotworach albo dla dzieci alergicznych. Pozostali nie do końca wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi.

Na stole u państwa Caboniów trudno znaleźć wyrób ze sklepu. Twaróg ze szczypiorem, smalec ze skwarkami, woda źródlana, a nawet chleb - wszystko przygotowane w domowym zaciszu.

Elżbieta Caboń na własny przepis na chleb pracowała okrągły rok. - Próbowałam różnych sposobów, aż wreszie odkryłam ten najlepszy. Ale przepis to nie wszystko. Chleb nie wyjdzie dobrze, jeśli jestem np. zdenerwowana. Na dobry wypiek ma wpływ nawet pogoda - przekonuje pani Elżbieta.

- My nie jesteśmy zwykłymi rolnikami, jesteśmy pasjonatami - tak o sobie mówią Jerzy i Dorota Moniowie, którzy wspólnie prowadzą gospodarstwo ekologiczne w miejscowości Krupe k. Rejowca.

Z własnego mleka, jajek i mąki pani Dorota potrafi zrobić prawdziwe pyszności. Sława o serach podpuszczkowych z ziołami i pieczywie jej produkcji już dawno rozeszła się poza granice gminy.

W tajniki wyrobu rzepakowego oleju świątecznego wprowadza nas Tomasz Kostrubiec. W jego gospodarstwie w Ruszowie koło Zamościa spotkać można starodawną, jak i współczesną linię do produkcji oleju.

- Postanowiłem otworzyć swego rodzaju muzeum, gdzie tradycja przeplata się z nowoczesnością. Niestety, pomimo starań, nie udało mi się uzyskać ani złotówki z funduszy unijnych. Ale mam tym większą radość, że własnymi siłami prowadzę zakład i wytwarzam prawdziwy olej tłoczony na zimno - opowiada Tomasz Kostrubiec.
Wszyscy rolnicy podkreślają, że mają ogromny problem ze zbytem towarów. Nie wiedzą, czy mogą legalnie sprzedawać przetworzone we własnej kuchni wyroby, nie mają też środków na promocję produktów ze swoich gospodarstw.

- Jak to jest, że słoiczek dżemu w sklepie ekologicznym kosztuje aż 40 zł? Przecież owoce z ekoplantacji są raptem o kilkanaście groszy droższe od zwykłych. Nic dziwnego, że zdrowa żywność kojarzy się tylko z luksusem - żali się Waldemar Caboń.

Z kolei Janusz Biały łapie się za głowę: - Jeśli sprzedawałbym kozi ser, na głowę zwali mi się inspektor weterynarii, sanepid i fiskus. Żeby to się opłacało, musiałbym mieć nie dziesięć kóz w gospodarstwie, ale co najmniej sto.

Pomysł na promocję gospodarstw ekologicznych ma natomiast Sławomir Struski, dyrektor Departamentu Rolnictwa i Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego. - Planujemy zorganizowanie kiermaszu produktów ekologicznych. W ten sposób mieszkańcy regionu mogliby się zapoznać z tym, co nasi rolnicy ekologiczni mają do zaoferowania. Taki kiermasz mógłby się odbyć w Lublinie tuż po wakacjach - proponuje Struski.

Na Lubelszczyźnie mieszka już ponad 1,7 tys. rolników ekologicznych. W tej statystyce wyprzedzają nas jedynie woj. małopolskie i podkarpackie, gdzie liczba gospodarstw ekologicznych przekracza 2 tys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski