Dowcipnie i trafnie, bo lądowanie wracającej z Soczi mistrzyni olimpijskiej (na 10 km st. klasycznym) zaplanowane było pierwotnie na godzinę 2.10 w nocy. Z powodu opóźnień w hali przylotów pojawiła się dopiero przed godziną 4, jednak pomimo ekstremalnej pory witali ją nie tylko przedstawiciele mediów.
W imieniu Polskiego Komitetu Olimpijskiego dziękował całemu zespołowi wiceprezes Ryszard Stadniuk, brązowy medalista igrzysk z Moskwy w wioślarstwie. – Słowa uznania kieruję do __ całego teamu naszej mistrzyni. Wykonaliście kawał dobrej roboty – podkreślał.
Kowalczyk nie ukrywała za to, że jest niewyspana. W sumie trudno się dziwić.
– Dzisiaj badamy nogę i w zależności od wyników układamy plany. W najbliższy weekend w Lahti na pewno nie pobiegnę, ale chciałabym wystartować w Drammen i Holmenkollen – rzuciła, pytana o kontuzję stopy, która omal nie zrujnowała jej olimpijskich planów. Jeden złoty medal udało jej się co prawda wywalczyć, co jest ogromnym sukcesem, ale uraz (który pogorszyła jeszcze kolizja z Ainą-Kaisą Saarinen) nie pozwolił m.in. na ukończenie biegu na 30 km stylem dowolnym. – _Zaraz po starcie ona zahaczyła o moją nogę. Niestety, była to lewa noga, czyli ta kontuzjowana. Coś tam się naruszyło i nawet przy znieczuleniu ból był bardzo duży. Próbowałam jeszcze, starałam się biec, ale tam gdzie trasa była zlodowaciała, nie dawałam już rady _– wspominała feralny bieg Justyna Kowalczyk.
Pytana we wtorek przed świtem o wrażenia z Soczi odparła: – Wiedziałam, że te igrzyska będą pełne serdeczności, gościnności i odrobiny humoru i spełniły moje oczekiwania. Były najlepsze, w jakich startowałam. Z nostalgią będę je wspominać.
To był piąty olimpijski medal zawodniczki z Kasiny Wielkiej. W Turynie w 2006 r. zdobyła brązowy właśnie na 30 km stylem dowolnym, cztery lata później w Vancouver wywalczyła aż trzy, we wszystkich kolorach – złoty (30 km „klasykiem”), srebrny (sprint tym samym stylem) i brązowy (15 km, bieg łączony).
Zapytana na koniec o to, jak zamierza spędzić zbliżające się wakacje, Kowalczyk rzuciła z poważną miną: – Proszę pana, ja na wakacjach nie byłam nigdy w życiu.
Podczas powitania na lotnisku głosu nie zabrał za to trener Aleksander Wierietelny, który podczas igrzysk unikał rozmów z mediami. Tym razem do mikrofonu „wydelegował” jednego z serwismenów.
Z Warszawy Kowalczyk udała się do Krakowa. Badania kontuzjowanej stopy przeszła w Szpitalu św. Rafała – Scanmed. – Wykonaliśmy tomografię komputerową i rezonans magnetyczny. Wyniki będą znane w środę – powiedział nam dr Stanisław Szymanik, który opiekował się zawodniczką w Soczi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?