Nikt nie chce kupić Icemanii i lodowiska na Globusie. - "To chłam" - mówi szef MOSiR

W najbliższym sezonie zimowym lublinianie nie będą mogli korzystać z przenośnych lodowisk ustawianych przez MOSiR. Komunalna spółka próbuje sprzedać ślizgawki. Pierwszy przetarg zakończył się jednak fiaskiem. - Nie zgłosił się żaden potencjalny kupiec. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, czy ponownie wystawimy je na sprzedaż. Na razie trwa demontaż lodowisk - poinformował wczoraj Miłosz Bednarczyk, rzecznik prasowy MOSiR "Bystrzyca".

MOSiR chciał się pozbyć zarówno lodowiska, które było ustawiane w sąsiedztwie hali Globus, jak i Icemanii. W tym drugim przypadku oferta obejmowała też namiot.

Lodowisko działające w tym sezonie przy Globusie pojawiło się w Lublinie w 2006 r. Kosztowało ok. 764 tys. zł. Dużo droższa była Icemania: ślizgawka kosztowała 904 tys. zł, a namiot, który był nad nią ustawiany - ponad 2 mln zł.

Stan techniczny ślizgawek jest fatalny. - Lodowisko kupione w 2006 r. to jest chłam. Kupiono chłam. Byłbym szczęśliwy, gdyby ktokolwiek chciał je odkupić - przyznawał Zdzisław Hołysz, prezes MOSiR "Bystrzyca" podczas ubiegłotygodniowej sesji Rady Miasta.

Spółka nie określiła ceny wywoławczej lodowisk. Czekała na pisemne oferty. - Na pewno nie sprzedamy ich za złotówkę. Znamy rynkową wartość urządzeń, bo mamy wycenę rzeczoznawcy majątkowego - dodał Bednarczyk.

W tym sezonie na Icemanię weszło 35 900 łyżwiarzy. - Lodowisko małe (przy Globusie - dop. red.) zarabiało, poza feriami, 25 - 50 zł dziennie - wyliczał Hołysz.

MOSiR chce sprzedać lodowiska, bo od października tego roku ma zacząć działać Hala Lodowa budowana przy Al. Zygmuntowskich. - Nie ma rynkowego uzasadnienia, aby obok niej funkcjonowały też lodowiska przenośne. W Lublinie nie byłoby aż tylu chętnych, aby je wszystkie zapełnić - stwierdził Bednarczyk.