Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Mieczkowska-Czerniak: Kultura to koło zamachowe Lublina

PAF
Katarzyna Mieczkowska-Czerniak zastępca prezydenta Lublina, odpowiedzialna za kulturę
Katarzyna Mieczkowska-Czerniak zastępca prezydenta Lublina, odpowiedzialna za kulturę Tomek Koryszko/Archiwum
Nie wygraliśmy bitwy o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, ale wygraliśmy wojnę o kulturę w Lublinie - mówi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, zastępca prezydenta Lublina, odpowiedzialna za kulturę. Rozmawiamy z nią o najbliższej Nocy Kultury, przeprowadzce Teatru Andersena i współpracy z lubelskimi uczelniami

Zamiast od kultury lubelskiej zacznijmy od wrocławskiej. Czy śledzi Pani to, co dzieje się we Wrocławiu w związku z Europejską Stolicą Kultury 2016? I czy odczuwa Pani w związku z tym to, co Niemcy nazywają Schadenfreude - przyjemność z czyjegoś niepowodzenia? Bo o kłopotach Wrocławia z przygotowaniami do ESK rozpisuje się od dawna prasa.Przede wszystkim uważam, że ESK powinna być polską racją stanu, nie lokalną - wrocławską, katowicką, czy lubelską. Dlatego nie cieszy mnie, że ktoś się potknął. Uważam jednak, że Wrocław ma przed sobą bardzo ciężką pracę do wykonania. Jesteśmy w kontakcie z osobami przygotowującymi ESK. Z rozmów wynika, że Wrocław jest wciąż zainteresowany współpracą z Lublinem. Dyskutujemy z nimi o projekcie "Otwarty Lwów", który ostatnio został poszerzony o "Kulturę Wiedzy", czyli współpracę artystów i ludzi kultury. My za wrocławian żadnej pracy nie wykonamy, ale możemy wnieść w ESK bardzo cenne projekty realizowane przy udziale naszego środowiska kultury.

Ma Pani czasem wrażenie, że to dobrze, że nie wygraliśmy ESK? Bo, że opłacało się wziąć udział - to pewne. Ale gdy patrzy się na problemy Wrocławia z finansami, na polityczne przepychanki, to nie jestem pewien, czy chcielibyśmy być na jego miejscu.Nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że dobrze, iż nie dostaliśmy tytułu, bo każda przegrana jednak boli. Nie wiem, co byłoby gdybyśmy tytuł otrzymali, ale popatrzmy na fakty. Konsekwentnie realizujemy projekty, które zadeklarowaliśmy w aplikacji o tytuł ESK, czyli np. otwarcie lotniska, budowa obwodnicy, poprawa infrastruktury kulturalnej i sportowej. Prawdą jest, że do dziś nie są określone zasady finansowania projektów przygotowanych przez miasta, które zaproszono do współudziału w projekcie.

Mam nadzieję, że nie z naszego budżetu.
Na razie nie mamy na ten temat żadnych informacji, nie ma jej też Wrocław. Wracając jednak do naszego startu w konkursie. Nie wygraliśmy bitwy o tytuł ESK, ale wygraliśmy wojnę o kulturę w Lublinie - stała się ona kołem zamachowym rozwoju miasta, zdobyliśmy prestiż i rozpoznawalność. Jednak najważniejszą kwestią była i jest mobilizacja społeczna oraz dokumentacja, jaka powstała, czyli zbiór pomysłów na ESK zawarty w aplikacji. Pan prezydent już dwa lata temu zapowiedział, że te projekty mimo wszystko zrealizujemy. I to się dzieje. Drugi rok wdrażamy program "Dzielnice Kultury", z kolei Łukasz Witt-Michałowski pracuje przy projekcie angażującym dramaturgów, którzy będą zapraszani do poszczególnych dzielnic, by tworzyć wspólnie z mieszkańcami opowieści o Lublinie.

Czyli będą to dramaty w dzielnicach?
No, może nie dramaty. To będą święta dzielnic. Mieszkańcy wspólnie z reżyserami przygotują opowieści, które przypomną nam historię miasta. To projekt, którego finał przewidziany jest na 2017 rok.

Zauważyła Pani, że taryfa ulgowa dla kultury po przegranej w ESK się skończyła? Nie tak dawno radni z prawej strony sugerowali obcięcie wydatków na kulturę.Myślę, że ta taryfa ulgowa skończyła się nie w związku z ESK i nie tylko w Lublinie. Prawo i Sprawiedliwość zaczęło używać kultury jako narzędzia walki politycznej. Zgodnie z tym dyskursem, kultura jest punktem zapalnym, jest identyfikowana z jakimiś bliżej nieokreślonymi złymi wartościami. To retoryka polityczna, która kulturze może wyłącznie zaszkodzić. Inwestycja miasta w kulturę, wysiłek ludzi bardzo łatwo zmarnować. Mieszanie polityki z kulturą to zły pomysł. Najgorsze jest to, że brak tu jest merytorycznych partnerów w dyskusji, radni klubu PiS wielokrotnie krytykują wydarzenia artystyczne, których nie widzieli i o których nie mają pojęcia.

Lublin przygotował strategię rozwoju kultury na lata 2013-2020. Może dzisiaj, w związku z sytuacją na Krymie, należałoby skoncentrować się na tylko jednym z wymienionych tam punktów: współpracy ze Wschodem. Czy może być lepsza droga do rozwiązywania konfliktów niż wspólne działania artystyczne Ukraińców i Rosjan w Polsce?Dziś mamy zaangażowanych 13 mln zł środków europejskich w projekty z krajami Partnerstwa Wschodniego, w tym przede wszystkim z Ukrainą i Białorusią. I nie wyobrażam sobie, by miało się to zmienić dzisiaj. Jeśli chodzi o nasze relacje z Ukrainą, to od dawna współpracujemy z nią najmocniej i te relacje się nie zmieniły. Ponadto w Lublinie od kilku lat działa Centrum Kompetencji Wschodnich stworzone przy udziale ONZ.
A z Rosją?
Z Rosją nasze relacje nie są tak intensywne. Tam, gdzie finansujemy projekty ze środków europejskich mamy sytuację stabilną. Mamy harmonogram pracy i działamy w zgodzie z nim. Przynajmniej dopóki na całej Ukrainie nie ma zaostrzonego konfliktu militarnego. Współpracujemy z domami kultury, przyjeżdżają do nas stamtąd dzieci i młodzież, wspólnie robimy wydarzenia na Ukrainie i w Polsce. W Rosji współpracujemy z Omskiem i Twerem, ale głównie na poziomie akademickim. Ale ta współpraca wygląda właśnie tak ze względu na problem ze źródłem finansowania.

Wspomniała Pani o akademickości. Nacisk na to także jest położony we wspomnianej strategii. To dobrze, ale to chyba najsłabsza strona lubelskiej kultury. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Wydział Artystyczny UMCS.No więc tutaj pana pozytywnie zaskoczę przykładami. Ale po kolei. Uważam, że rola współpracy z ośrodkami akademickimi spoczywa na instytucjach kultury. W każdym razie, jeśli chodzi o sprawy wykonawcze. I między innymi galeria Labirynt zacieśniła mocno współpracę z Wydziałem Artystycznym UMCS oraz z Historią Sztuki KUL. Dzięki temu powstało kilka ciekawych projektów, m.in. niedawna wystawa prac dyplomowych studentów w Labiryncie. Planowane są też wspólne debaty dotyczące sztuki współczesnej, ponieważ na bazie Labiryntu chcemy zbudować Centrum Sztuki Współczesnej. A to centrum nie może po prostu działać bez udziału uczelni. W to powinna być zaangażowana cała kadra, wszyscy studenci Wydziału Artystycznego UMCS. Mamy też pomysł na galerię Zajezdnia, czyli galerię UMCS, działającą dotychczas w magazynach MPK. Galeria musi się stamtąd za chwilę wyprowadzić, ponieważ miasto sprzedaje to miejsce. Naszym pomysłem jest umieszczenie galerii w miejscu, gdzie była Karczma Słupska i rozmawiamy o tym z władzami uczelni.

Mogłoby się to nazywać "Galeria Pieróg".
Studenci na pewno wymyślą jakąś interesującą i adekwatną do miejsca nazwę. Nie jest więc tak, że tej współpracy nie ma. Choć zgadzam się: zawsze może być lepiej.

W administracji LSM usłyszałem niedawno o pomyśle, by rzeźby, które stoją przy budynku WA UMCS rozstawić na terenie miasta. Pomysł jest bardzo dobry. Choć pewnym kłopotem jest nadzór konserwatora zabytków nad terenem w śródmieściu. Ale pokrywa się z tym, co ja kiedyś zaproponowałam Wydziałowi Artystycznemu UMCS: by wykorzystać na wystawy plenerowe studentów Ogród Saski. Ale, żeby nie promować tylko jednej uczelni, wspomnę także o KUL. Rozmawiamy od roku z prof. Leszkiem Mądzikiem o inicjatywie, która będzie miała finał w kwietniu. Chodzi o "Galerię na Płocie". Pan profesor zaopiekuje się galerią, która będzie prezentowała wystawy na parkanie Ogrodu Saskiego. Wystawy będą miały stały charakter, a na jesieni dodamy do tego odpowiednie oświetlenie.

Muszę zapytać o jedną, bardzo ważną inwestycję. Coś, co nazywa się w planach Centrum Sztuki dla Dzieci, a mówiąc mniej enigmatycznie: o przeprowadzce Teatru Andersena do Domu Kultury Kolejarza. Kiedy poznamy konkrety?Może najpierw wyjaśnię nazwę Centrum Sztuki dla Dzieci. To miejsce ma być nie tylko teatrem, mają tam być inne, dodatkowe funkcje: warsztatowe, edukacyjne, skierowane do dzieci i młodzieży. Dziecko przychodziłoby tam nie tylko jako widz, ale jako realny uczestnik teatru. Co do pytania "kiedy"? to pytanie nie do mnie, a do Komisji Europejskiej, bo chcemy na ten cel pozyskać właśnie europejskie środki. Inaczej mówiąc, czekamy na pieniądze z Unii Europejskiej, które pozwolą nam na rozpoczęcie tego zadania.

Porozmawiajmy jeszcze o Nocy Kultury. Już teraz zmiana jej charakteru budzi kontrowersje wśród restauratorów na Starym Mieście.Przede wszystkim chcę zdementować informację, że wychodzimy z Nocą Kultury ze Starego Miasta. Na terenie Starego Miasta będzie szereg wydarzeń. Tu się nic nie zmienia. Po prostu: zmieniamy nieco proporcje. Nie wychodzimy ze Starego Miasta, zmieniamy nasilenie wydarzeń na tym terenie. Robimy to w dużej mierze ze względów bezpieczeństwa. Rozmawialiśmy z policją i Strażą Miejską i wskazówki były takie, że musimy rozciągnąć wydarzenia poza Stare Miasto, tak, by rozrzedził się nieco tłum. To jeden powód. Drugim jest sama koncepcja Nocy Kultury. Rozmawialiśmy, by w przyszłości, gdy pomysł dojrzeje, Noc Kultury przenieść także na teren dzielnic. To był jeden z konceptów w aplikacji do ESK 2016. A jeśli chodzi o restauratorów, to każdy z nich miał prawo złożyć swoją propozycję projektu kulturalnego na tę noc, którą możemy wesprzeć finansowo. I kilka takich wniosków otrzymaliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski