Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnie sprzed lat: Mieszkanka Sławinka, zabiła swojego męża oprawcę

Agnieszka Kasperska
Mąż stracił życie, bo przez lata maltretował  żonę. Sąd uznał to za przesłankę łagodzącą
Mąż stracił życie, bo przez lata maltretował żonę. Sąd uznał to za przesłankę łagodzącą Zdjęcie ilustracyjne
- Zabiłam męża młotkiem, a potem jeszcze ugodziłam nożem, "żeby nie charczał". Potem ciało zawlokłam do dołu przy domu. Próbowałam je spalić, ale nie udało się. Dlatego przysypałam je tylko ziemią. Leży tam od miesiąca - powiedziała 31-letnia Maria G. wchodząc do V Komisariatu Policji w Lublinie.

Był 25 października 1992 roku. Dyżurny policji początkowo pomyślał, że ma przed sobą osobę chorą psychicznie, która konfabuluje. Kiedy zza młodej kobiety wyłoniła się czwórka dzieci w wieku od 4 do 9 lat, postanowił dokładnie wysłuchać szokujących zeznań.

- Zabiłam męża. Zamknijcie mnie i zaopiekujcie się moimi dziećmi - powtarzała wielokrotnie Maria G. Potem dodała jeszcze, że przygotowała dla każdego ze swoich malców pakunek z dodatkowymi ubrankami i kanapkami.

Zacznijmy jednak od początku. Maria G. wyszła za mąż w 1982 r. Młoda para zamieszkała najpierw u rodziców kobiety, a potem przy ich pomocy (i na działce należącej do nich) wybudowała własną willę. Maria i Waldemar G. żyli w zgodzie tylko do czasu urodzin pierwszego dziecka. Potem w domu zaczął coraz częściej pojawiać się alkohol. Pił tylko mężczyzna. Do pierwszej poważnej kłótni doszło, gdy kobieta poprosiła go, żeby poszedł kupić mleko dla dziecka. Waldemar G. siedział wtedy przy stole ze znajomymi i pił wódkę. W wulgarnych słowach powiedział żonie co myśli o niej i jej dziecku. Wtedy też po raz pierwszy ją uderzył. Potem awantury powtarzały się regularnie. Kilka razy w ciągu kilku lat Maria G. zgłaszała się do prokuratury z wynikami obdukcji. Potem dawała się jednak mężowi przebłagać i wycofywała zarzuty, prosząc tylko śledczych o przeprowadzenie z mężem tak zwanej rozmowy ostrzegawczej.

19 września 1992 roku w domu rodziców Marii G. trwało wesele jednego z jej braci. Jak to przy takich uroczystościach, dużo się piło. 21 września mąż kobiety poszedł na poprawiny. Pokłócił się ze szwagrami, a złość wyładował bijąc swą żonę. Awanturę udało się jednak przerwać. Szwagrowie poszli nawet z Waldemarem M. do jego domu i wypili w garażu 1,5 litra wódki.

Pijany mąż wszedł do sypialni przed północą. Pamiętając, co mówili mu bracia żony, zaczął przepraszać kobietę za rękoczyny. Wkrótce uznał jednak, że to ona go sprowokowała i znowu ją pobił. Maltretowana Maria G. sięgnęła ręką do szuflady. Trafiła na młotek. Uderzyła nim męża w tył głowy. Potem jeszcze uderzała wielokrotnie. Żeby "nie charczał", ugodziła go nożem.
Ciało owinęła i tak zakrwawioną już kapą z łóżka. Wyszła na dwór, żeby zorientować się, co zrobić z ciałem. Zobaczyła dół z wapnem. Pogłębiła go i wrzuciła do środka zwłoki męża. Polała je rozpuszczalnikiem i próbowała spalić. Ponieważ ciało nie chciało płonąć, przysypała je grubą warstwą ziemi.

O zabójstwie Waldemara G. nie wiedziały ani jego dzieci, ani rodzina, ani sąsiedzi. Gdy ktoś pytał o mężczyznę, jego żona mówiła, że wyjechał do pracy. Ponieważ takie wyjazdy zdarzały się wcześniej, nikogo nie zaniepokoiła nieobecność mężczyzny.

Sprawa być może nie wyszłaby na jaw, gdyby kobieta nie miała wyrzutów sumienia. Dyżurnemu z V komisariatu powiedziała, że musi przyznać się do popełnienia zbrodni z przyczyn religijnych. Uważa, że skoro zabiła, to musi ponieść karę. Bóg tego chce.
Po przeprowadzonej sekcji zwłok okazało się, że Waldemar G. w chwili śmierci miał 3,1 promila alkoholu. Biegli psychiatrzy badający kobietę stwierdzili, że w chwili popełniania zbrodni miała ona w nieznacznym stopniu ograniczoną zdolność rozumowania i pokierowania swoim postępowaniem.

Kobietę skazano na osiem lat pozbawienia wolności. Wyrok był niski, bo sama przyznała się do popełnienia zbrodni oraz dlatego, że od lat to ona była ofiarą męża. Na sądzie największe wrażenie zrobiły zeznania kobiety spisane podczas jej pierwszego przesłuchania:

- Ciągnęłam go do dołu i miałam ogromnego stracha, że zaraz wstanie i znów zacznie mnie bić - powiedziała wtedy Maria G.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski