Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bliskie portrety Agnieszki Osieckiej. Wystawa fotografii Jana Borkowskiego (ZDJĘCIA)

Sylwia Hejno
Bliskie portrety Agnieszki Osieckiej. Wystawa fotografii Jana Borkowskiego
Bliskie portrety Agnieszki Osieckiej. Wystawa fotografii Jana Borkowskiego zdjęcia wykonane przez Jana Borkowskiego
Nie taka znów jestem ładna./Cicho sza, cicho sza, cicho sza. By miały dla mnie co kwadrans/pękać serca trzy albo dwa - pisała Agnieszka Osiecka. Jeśli ładne znaczy banalne, to można się z tym zgodzić.

W latach sześćdziesiątych Osiecka była świeżo upieczoną absolwentką Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi, coraz sławniejszą i modniejszą autorką oraz - przepiękną dziewczyną. Tamten okres jej życia uchwycił w obiektywie Jan Borkowski, jej przyjaciel jeszcze ze szkolnych lat i dziennikarz muzyczny związany z Polskim Radiem.

Chodzili na wspólne spacery z aparatami fotograficznymi po Łazienkach, Wawrze czy Saskiej Kępie. "Korzystaliśmy z dostępnych wówczas filmów Foton oraz Orwo. Początkowo daliśmy je do wywołania w małym zakładzie fotograficznym na Francuskiej. Później robiłem to już sam w łazienkowej ciemni. Dzisiejsza technologia cyfrowa pozwoliła te fotografie nieco oczyścić" - wspomina Jan Borkowski.

Osiecka jest na tych zdjęciach wdzięczną modelką. Blondynka, klasyczne rysy twarzy. Ubrana w podkolanówki, zwiewne sukienki, no i naturalnie w okularach na nosie. Przyciągała męskie spojrzenia, ale brakowało jej pewności siebie. Nie wyniosła jej z domu. Wiele mu na pewno zawdzięczała - przedwojenne wzorce dobrego wychowania, wielkie ambicje intelektualne, co do swojej osoby i naukę czterech obcych języków. Ale także karczemne awantury, gdy ojciec nie mógł jej darować tego, że odrobinę przytyła. Wybierał jej ubrania i zarządzał diety.

Z czarno-białych zdjęć, nasączonych atmosferą minionych lat, patrzy z uśmiechem pełna, kobieca kobieta. Na dnie spojrzenia czai się jednak smutek. Już jako dziecko była skomplikowana. Jako dziewięciolatka postanowiła zostać pisarką. "Teraz będę pisać nieco obrazowiej, bo właśnie dzisiaj zaczęłam pisać mój pamiętnik i musiałam streścić szereg lat, a teraz będę pisała codziennie wieczorem przeżycia z całego dnia. Mam na imię Agnieszka, a nanazwisko Osiecka" - tak zaczyna swoje wspomnienia w "Dziennikach".

Agnieszka, przyszła poetka i pisarka, której teksty będą śpiewały największe gwiazdy, ma piętnaście lat. Już kiełkuje w niej świadomość, że wyjątkowość bywa bolesna i choć nie umie tego jednoznacznie nazwać, wyczuwa wyraźnie, że jej życie będzie równie złożone jak ona sama. "Po kościele byłam na spacerze na rowerze. To było istne szaleństwo! Nie pojechałam daleko, ale i tak "upiłam się wiatrem". W niedzielę był niezwykły dzień: pogoda piękna i wichura jak w czasie burzy. Jadąc, miałam wiatr na przemian z boku, z tyłu i z przodu, i czułam się jak miotana we wszystkich kierunkach " - pisała w 1950 r.
Nie malowała się, a włosom pozwalała swobodnie się układać (raz obcięła grzywkę i przefarbowała się na rudo). Zdarzało jej się wyjść z domu w dwóch różnych pantoflach. Nieszczególnie dbała o powierzchowność, która, o ironio, była przedmiotem ciągłych ocen.

"Była fatalnie ubrana i jadła byle co - tego w niej nie lubiłam. Znakomicie pływała, jak foka, jak delfin, do tego "kobieta jak łania", ale te stroje!!… Dwa numery za duże, o dziwnych długościach, bez pomysłu, nawet te kupowane za granicą były konfekcyjne i poza modą, co ona zawsze z dumą podkreślała. Niestety, jestem po ASP i dla mnie to nie było śmieszne. Wyglądała czasami jak z pekaesu. Tak samo marnie było z kosmetykami - kompletny brak smykałki. Nigdy nie miała na twarzy grama makijażu, nie malowała nawet rzęs, czasami nałożyła jakiś błyszczyk na usta, ale trzeba było to wywalczyć. Puderniczki nie było, grzebienia nie było - nic nie było! No, może chustka do nosa. Pomimo to była piękną kobietą. Nagle zaczęła chodzić w kapeluszach - niepasujących do ciuchów! Na początku znajomości kupowałam jej piękne ubrania… Ale ona je oddawała, twierdząc, że chce być taka, jaka jest. Nie mogłam jej zmusić do noszenia tych rzeczy" - opisywała Osiecką jej przyjaciółka, malarka Hanna Bakuła (Katarzyna Terentiew "Wyimki. Bakuła o Osieckiej").

Tę historię każdy zna. Genialna pisarka i niezwykła osobowość, która pozostawiła po sobie ogromną literacką spuściznę. Legenda tamtych lat, która nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. Kobieta buntująca się przeciw "udomowieniu" i posiadaniu dzieci, bo to psuje linię. Matka jedynaczki, Agaty Passent, dla której nie umiała jednak przełamać siebie i być mamą jak inne mamy. Kobieta nieszczęśliwie zakochana, uwodzicielka, która nie umiała powiedzieć "nie". Żona sławnych mężów, przyjaciółka sławnych przyjaciół. I, niestety, choć szczerze ją kochali, nie potrafili jej powstrzymać przed popadnięciem w alkoholizm.

W słoneczny dzień, uwodzicielska młoda kobieta, podpierając się na łokciu leży wśród zbóż. Gęste włosy opadają falami na nagie ramiona. Przykrywa ją skrawek materiału - kocyk, a może dopiero co zdjęta sukienka. W jej twarzy jest coś, co rzuca światu wyzwanie.

* Słowa pochodzą z piosenki "Niech żyje bal", wykonywanej przez Marylę Rodowicz.

Wystawa

"Agnieszka Osiecka lata 60. w obiektywie Jana Borkowskiego" - wystawa fotografii Galeria Okna, MBP, ul. Peowiaków 12 (I piętro Centrum Kultury). Wystawa jest czynna do 15 lipca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski