Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny wypadek na Jana Pawła II: Bliscy ofiary chcą wyższej kary dla sprawcy

Małgorzata Szlachetka, Aleksandra Dunajska
To samochód, którym jechał  Piotr C. Do śmiertelnego potrącenia doszło 23 marca tego roku
To samochód, którym jechał Piotr C. Do śmiertelnego potrącenia doszło 23 marca tego roku Tomek Koryszko/Archiwum
Rodzina 14-letniej Niny, która w marcu zginęła na przejściu dla pieszych przy Jana Pawła II, nie zgadza się z prokuraturą. Chce dla sprawcy bezwzględnego więzienia, a nie wyroku w zawieszeniu.

Nina w chwili śmierci miała 14 lat. Schodziła z przejścia dla pieszych na ulicy Jana Pawła II, na wysokości ulicy Granitowej, kiedy uderzył w nią samochód marki BMW z charakterystycznym motywem szczęki rekina na karoserii. Za kierownicą siedział 25-letni Piotr C. Był trzeźwy.

Będzie odpowiadał przed sądem za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Pod koniec czerwca do sądu wpłynął akt oskarżenia. Mężczyzna chce dobrowolnie poddać się karze. Proponuje dla siebie dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Grzywnę wysokości 2 tysięcy złotych oraz nawiązkę w kwocie 5 tysięcy złotych na rzecz rodziny pokrzywdzonej. Poza tym zgadza się, aby na okres dwóch lat objął go zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.

Prokuratura przychyliła się to tej propozycji. Teraz sprawa będzie się toczyła przed sądem i to sąd wyda wyrok.
Rodzina Niny nie zgadza się na więzienie w zawieszeniu.

Rodzina 14-letniej Niny, która w marcu zginęła na przejściu dla pieszych przy Jana Pawła II, nie zgadza się z prokuraturą. Chce dla sprawcy bezwzględnego więzienia, a nie wyroku w zawieszeniu.

- Kara 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem na okres 5 lat jest zbyt niska, biorąc pod uwagę okoliczności popełnienia wypadku i dotychczasowe zachowanie oskarżonego jako kierowcy, który w przeszłości był karany mandatami karnymi za naruszanie podstawowych zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym jako osoba kierująca pojazdem - argumentuje adwokat Justyna Świtka--Piszcz, reprezentująca rodzinę pokrzywdzonej.

Jednocześnie dodaje: - Swoim lekceważącym i okazującym wręcz pogardę dla innych uczestników ruchu drogowego zachowaniem wjechał na oznakowane przejście dla pieszych w sytuacji, kiedy przed tymże przejściem na prawym pasie ruchu zatrzymał się inny pojazd, który ustąpił pierwszeństwa Ninie P. W tak zaistniałej sytuacji drogowej trudno o większą ignorancję podstawowych zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym niż ta, jaką wykazał oskarżony.

Przypomnijmy, że według opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego to na Piotrze C. spoczywa cała wina za wypadek. Biegły ustalił, że samochód Piotra C. wjechał na przejście dla pieszych z prędkością wynoszącą od 44 do 54 kilometrów.

Prawniczka reprezentująca rodzinę Niny P. powiedziała, że jej zdaniem przedstawiona opinia jest niepełna, bo określona została prędkość auta w momencie zderzenia, a nie ta, z którą feralnego dnia jechał samochód.

- W postępowaniu sądowym będziemy wnosić o wywołanie opinii uzupełniającej w tym zakresie lub o opinię nowego biegłego. Gdyby bowiem oskarżony poruszał się z prędkością dozwoloną lub nieznacznie ją przekraczającą, wówczas nie nastąpiłyby tak tragiczne skutki w postaci śmierci dziecka - zapowiada mecenas Justyna Świtka-Piszcz. - Nie zgadzamy się z biegłym, że nie jest możliwe wyliczenie prędkości przedzderzeniowej - dodaje.

- Doszło do tragedii. Nie kwestionujemy tego, że mój klient musi ponieść odpowiedzialność za to, co zrobił. Nie ma wątpliwości, że życie jest bezcenne, rozumiem drugą stronę - mówi z kolei adwokat Andrzej Maleszyk, reprezentujący Piotra C.
Jednocześnie adwokat podkreśla: - Co do kwoty 5 tysięcy złotych na rzecz rodziny pokrzywdzonej, to właśnie tyle może zapłacić Piotr C., biorąc pod uwagę jego obecną sytuację finansową.

Adwokat sprawcy wypadku poinformował nas w czwartek, że nie będzie kwestionował znanej w tej sprawie opinii biegłego. Kodeks karny przewiduje w opisywanym przypadku od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Sąd może nie zgodzić się na propozycję przedstawioną przez podejrzanego, na którą przystała wcześniej prokuratura. (więcej w rozmowie poniżej). Piotr C.zapłacił 7 tys.zł. poręczenia. Ma odebrane prawo jazdy i zakaz opuszczania kraju.

Kara 2 lat w zawieszeniu na 5? Tyle ma być warta śmierć mojej córki? Przeczytaj relację matki.

- Wiem, że do końca życia będę sobie zadawać pytania, na które nie ma odpowiedzi - mówi matka 14-letniej Niny.

Pierwsza doba jest nie do opisania. Oczekiwanie na identyfikację ciała mojej córki przeciągnęło się do godziny 11 następnego dnia. To była najgorsza noc w moim życiu.

Nie chodzi o to, aby ludzie mi współczuli, dlatego nie będę opowiadać, jaką Nina była uczennicą, co lubiła. Chcę tylko sprawiedliwości. Czternaście lat człowiek nad dzieckiem chuchał i dmuchał. Ktoś, kto nie przeżył tego, co ja, nie jest w stanie nawet domyślić się, co czuję.

Kara 2 lat w zawieszeniu na 5 lat jest dla mnie po prostu śmieszna. Tyle ma być warta śmierć mojej córki? Dlaczego on sam proponuje karę dla siebie? I do tego w zawieszeniu. Czy ja mogę teraz powiedzieć "chcę moje dziecko z powrotem"? Nie mogę, bo nikt i nic mi jej nie zwróci.

Ja bym nie miała sumienia poprosić o taki wymiar kary dla siebie. Czym jest kara w zawieszeniu? Ten człowiek wyjdzie z sądu i przejdzie nad tym, co się stało, do porządku dziennego. Będzie normalnie żył. Wracał do domu, gdzie czeka jego dziecko.
Chcę, żeby ten człowiek poczuł, jak to jest, kiedy jest się z dala od swojej córki. Nie chodzi mi o pieniądze, chociaż wycena życia mojego dziecka na 5 tysięcy złotych, to dla mnie rzecz nie do przyjęcia.

Rozumiem, że sprawca poprosił o taki wymiar kary dla siebie, w końcu tonący brzytwy się chwyta. Ale chyba powinien mieć trochę skruchy, prawda?

Na rozprawy będę chodzić. Wiem, że muszę przez to przejść, słuchać świadków mówiących o śmierci mojego dziecka. Emocje na pewno będą ogromne, ale muszę trzymać je na wodzy. Nie dać się im ponieść.

Nie wierzę też, że Piotr C. jechał tylko 50 kilometrów na godzinę. Prokuratura powinna bronić mojej córki, a nie być po stronie sprawcy.

Teraz muszę stanąć na nogi, poskładać psychikę do kupy. Nie wiem, czy czas leczy rany. Wiem natomiast, że do końca życia będę sobie zadawać pytania, na które nie ma odpowiedzi.

Jak by ona teraz wyglądała? Na jakie studia poszła? Za kogo wyszłaby za mąż? Jakie byłyby moje wnuki? Czy zostałaby w Polsce, a może na stałe wyjechała za granicę? Pielęgnowanie jej obrazu w pamięci, tylko to mi pozostaje. Na szczęście mam dużo zdjęć, ale boję się chwili, kiedy wspomnienia wyblakną. Staną się mniej wyraźne. Wracają do mnie nawet takie zwykłe, codzienne chwile, chociażby jak razem oglądałyśmy film.

Co czuję? To jest takie fizyczne, jakby się w środku wszystkie narządy przewracały. Czuję pustkę i bezsilność. Człowiek chciałby cofnąć czas, a nie może. Zastanawiam się, czy byłoby inaczej, gdybym wtedy wyszła po nią na ulicę. Zadaję sobie pytanie, dlaczego właśnie ona? Czy coś by się zmieniło, gdyby przechodziła tamtędy kilka minut później?

Oskarżony miał prawo złożyć taki wniosek

Z prokurator Agnieszką Kępką z Prokuratury Okręgowej w Lublinie rozmawia Małgorzata Szlachetka.

Rodzina 14-letniej Niny uważa, że zaproponowany przez oskarżonego wymiar kary jest nie do przyjęcia. Dlaczego prokuratura zgodziła się na karę w zawieszeniu? Kodeks karny przewiduje w tym przypadku od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Oskarżony miał prawo złożyć taki wniosek. Prokurator wziął pod uwagę wszystkie okoliczności sprawy, m.in. to, że Piotr C. nie był nigdy wcześniej karany i ma w domu małe dziecko. Podkreślmy jednak, że sąd może nie przychylić się do takiego wymiaru kary.

Według mecenasa strony pokrzywdzonej, Piotra C. obciąża to, że wcześniej dostawał mandaty. Czy zgadza się Pani z tą opinią?
Prokurator prowadzący sprawę uznał, że taka kara jest w tym przypadku wystarczająca.

Jaki wpływ na stanowisko prokuratury miała opinia biegłego?
W takiej sprawie opinia biegłych jest oczywiście kluczowa. Biegły wydał ją na podstawie zeznań świadków oraz obliczeń wykonanych na miejscu zdarzenia. Pod uwagę został wzięty także stopień i rodzaj uszkodzeń samochodu. Biegły jednoznacznie stwierdził, że wina w tym przypadku leży wyłącznie po stronie kierowcy.

Prawnik rodziny zmarłej uważa, że opinia jest niepełna, bo podawana jest prędkość auta w momencie zderzenia, a nie prędkość, jaką jechał ulicą, zanim doszło do wypadku.
W tej sprawie prokurator uznał, że opinia jest wystarczająca. Biegły podał, że prędkość BMW w chwili zderzenia z pieszą mogła wynosić 44-54 km/h. Pamiętajmy, że sąd może wystąpić o kolejną opinię, albo uzupełnienie tej, którą już dysponujemy. Oczywiście zawsze mówimy w takiej sytuacji o przyjmowaniu hipotez, które są wypadkową wielu czynników.

Dlaczego Piotr C. nie czeka na czas rozprawy w areszcie?
Prokurator uznał, że poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju będzie wystarczającym środkiem zapobiegawczym. Inaczej sytuacja wyglądałaby, gdyby kierowca w momencie wypadku był pod wpływem alkoholu. Pamiętajmy także, że sam areszt nie jest karą, ale środkiem zapobiegawczym, stosowanym w ostateczności, na przykład kiedy istnieje ryzyko mataczenia w sprawie ze strony podejrzanego.

- Dlaczego on sam proponuje karę dla siebie? I to w zawieszeniu? Czy ja mogę teraz powiedzieć "chcę moje dziecko z powrotem"? Nie mogę, bo nic i nikt mi jej nie zwróci - to słowa matki 14-letniej Niny, która zginęła na przejściu dla pieszych na Jana Pawła II. Możliwość dobrowolnego poddania się karze jest różnie oceniana - pokrzywdzeni i ich rodziny często uważają, że sprawca wykpił się niskim wyrokiem.
W takich przypadkach prokurator działa zawsze na korzyść pokrzywdzonych, ale pamiętajmy, że oskarżony może skorzystać z możliwości, jakie dał mu ustawodawca. To jest też możliwość szybkiego wymierzania kary. Rodzina ofiary unika stresującego i trwającego nawet kilka lat procesu.

Kara powinna być adekwatna i dolegliwa

Z Pawłem Januszkiewiczem, założycielem Fundacji Pomocy Ofiarom Wypadków Drogowych Amber, rozmawia Aleksandra Dunajska

Dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć, 2 tysiące złotych grzywny i 5 tys. zł nawiązki na rzecz rodziny potrąconej dziewczynki - to surowa kara?
Bardzo łagodna.

Nawet jeśli doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci?
Oczywiste jest, że sprawca - wsiadając do auta - nie chciał nikogo zabić. Ale też nie był to jedynie splot nieszczęśliwych okoliczności. Mężczyzna, który prowadził samochód, łamał przepisy drogowe, nie myślał, zabrakło mu wyobraźni. Wjechał na pasy w sytuacji, kiedy inny kierowca zatrzymał się, aby przepuścić pieszą. Pamiętajmy, że pieszy znajdujący się na przejściu ma pierwszeństwo - prawo mówi o tym jasno. Proponowana kara jest po prostu nieproporcjonalna do skutków zdarzenia. Nie może być tak, że za spowodowanie śmierci tylko grozimy sprawcy palcem. Rozumiem więc w tej sytuacji rozgoryczenie rodziny ofiary.

Jak w takich sprawach zwykle decydują sądy?
Jest to bardzo zróżnicowane. Często wydawane są wyroki w zawieszeniu, w związku z tym, że sprawca działał nieumyślnie. To nie jest moim zdaniem dobry kierunek, bo może utwierdzać niektórych w przekonaniu, że prawo można lekceważyć: "bo i tak wyrok będzie w zawieszeniu". To tak jak z mandatami, które są nieskuteczne, ponieważ dla niektórych konieczność zapłacenia 500 zł to żadna kara.

Zdarzają się jednak wyroki bezwzględnego więzienia, czasami wysokie. Tak było w lipcu ubiegłego roku, gdy sąd w Bielsku-Białej skazał na osiem lat więzienia 22-latkę, która prowadząc pod wpływem amfetaminy, śmiertelnie potrąciła dwóch chłopców. A w lutym tego roku jeleniogórski sąd skazał 19-letniego mężczyznę na 3 lata pozbawienia wolności. Chłopak jadąc za szybko i bez prawa jazdy potrącił na pasach trzy starsze osoby. Wszystkie zmarły.
A na przykład na Dolnym Śląsku sąd skazał młodą kobietę na pięć lat pozbawienia wolności za zabicie czterech osób. W takich sytuacjach częste są pytania bliskich skazanych: "Jak to możliwe? Przecież on/ona nie chciał/a!". To pewnie prawda. Ale nie zmienia też faktu, że zginęli ludzie. Kara powinna więc być po pierwsze - adekwatna do wywołanych skutków, a po drugie - dolegliwa dla sprawcy.

Czyli jaka?
To zależy oczywiście od sytuacji. Nie twierdzę, że trzeba od razu kogoś zamykać w więzieniu na kilkanaście lat.W takim przypadku, jak tu opisywany, prawo przewiduje karę od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności i w tych granicach powinniśmy się poruszać.

Sprawcy wypadków mówią czasami, że sama świadomość tego, że kogoś zabili, to dla nich już i tak bardzo surowa kara.
Na pewno trauma jest ogromna. Ale jak to porównać z rozpaczą, jakiej doświadczają bliscy osób, które zginęły?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski