Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Wołek: Klęska Brazylii może nie skończyć się na boisku

Marcin Darda
Tomasz Wołek
Tomasz Wołek Krzysztof Wojciechowski/Forum
Z Tomaszem Wołkiem, publicystą, znawcą Ameryki Łacińskiej, rozmawia Marcin Darda

Przed mundialem w Brazylii dochodziło do wielkich protestów przeciw zainwestowaniu w tę imprezę 20 mld dolarów. Rekompensatą miało być mistrzostwo dla Brazylii, a jest porażka, i to aż 1 do 7 z Niemcami. Czy Brazylię czeka teraz czas chaosu?
To fatalne zdarzenie nie tylko w sferze sportu, bo będzie miało również negatywne skutki w wymiarze politycznym i społecznym. To, że będą protesty nie ulega wątpliwości, jest tylko pytanie o ich skalę. Frustracja i wściekłość rozleje się po całym kraju, ale czy dojdzie do zamieszek i niszczenia mundialowych obiektów uznawanych za niepotrzebne? Tego nie wiemy. Ale na pewno podkopuje to pozycję Dilmy Rousseff, prezydent Brazylii, która jesienią staje do wyborów. Nie wiemy też, czy to co się stało przeora scenę polityczną Brazylii, ale na pewno nad krajem zawisł ogromny niepokój, ponieważ nastroje poszybowały w dół i to lotem koszącym. Przy tak rozhuśtanych emocjach mogą dojść do głosu nastroje populistyczne, a wtedy nic nie jest pewne. Przed Brazylią naprawdę trudny czas.

Dlaczego w Ameryce Łacińskiej piłka nożna budzi aż tak wielkie emocje? Pamiętamy przecież wojnę futbolową, albo zamordowanie kolumbijskiego piłkarza, autora samobójczego gola.
To wynika ze specyfiki latynoskiej, także ze struktury społecznej tych krajów, która odbiega od wzorów europejskich. Przez wiele lat na tym kontynencie droga awansu chłopców z ubogich rodzin wiodła tylko trzema bramami: wojsko, Kościół i sport, szczególnie piłka nożna. Szansa wyrwania się z biedy do jakiejś elity biegła przez boiska. Dlatego tam jest takie niebywałe parcie na te dziedziny życia. Piłka z natury rzeczy znaczyła tam więcej niż w Europie, zwłaszcza tej sytej części Europy.

Na stadionie gra często nie 11 zawodników, a duma narodowa?
Tak, pamiętajmy, że to najczęściej kraje, które niepodległość zdobyły na początku XIX wieku wygryzając ją Hiszpanii. Ich historia zatem nie jest długa, nie obfituje w znaczące triumfy, tak jak działo się to u starych narodów europejskich. Dlatego sukcesy sportowe, zwłaszcza futbolowe, są dla tych krajów namiastką wojny, wielkiego awansu, po prostu kompensują niedostatki w innych sferach życia, choćby w ekonomicznej czy społecznej. Poza tym kraje toczyły ze sobą wojny. My pamiętamy tylko wojnę futbolową między Salwadorem a Hondurasem opisaną przez Ryszarda Kapuścińskiego, ale po stokroć bardziej krwawą, toczył mały Paragwaj z potężnymi sąsiadami, czyli Brazylią, Urugwajem i Argentyną wtedy, gdy u nas trwało powstanie styczniowe. 90 proc. ludności Paragwaju zostało wymordowane lub zginęło. Ilekroć zatem Paragwaj gra z Brazylią lub Argentyną, to odzywa się właśnie echo tych wspomnień. Dla Latynosów piłka to wymiar mistyczny, nawet religijny.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki