Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprytna 24-latka z Chrzanowa oszukała 731 proboszczów z terenu całej Polski

Małgorzata Więcek-Cebula
PIOTR WOJNAROWICZ
Zasada działania była prosta. Czasem wystarczył jeden telefon do parafii i rozmowa z proboszczem, podczas której dowiadywał się on o rzekomej zmianie przepisów i konieczności nabycia dodatkowego sprzętu przeciwpożarowego.

Większość duchownych nie trzeba było specjalnie przekonywać. Bez mrugnięcia okiem zamawiali gaśnice, koce przeciwpożarowe albo też tablice informacyjne i... słono za nie płacili. Czasem kilka razy więcej niż były one warte.

Finał w sądzie
Do bocheńskiego Sądu Rejonowego trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko 24-letniej Weronice S. z Chrzanowa. Zdaniem prokuratury (która przedstawiła jej 844 zarzuty) kobieta oszukała 731 proboszczów z różnych parafii w całej Polsce, wmawiając im konieczność zakupu sprzętu przeciwpożarowego. Były to nie tylko gaśnice, ale także koce czy też tablice informacyjne. W zależności od parafii i wielkości zamówienia proboszczowie płacili za towar od 229 do 1194 złotych. W sumie kobiecie w ten sposób udało się wyłudzić ponad sto tysięcy złotych. Dokładna suma nie jest znana. Nikt do tej pory nie policzył wszystkich oszustw.

Duchowni, do których telefonowała uwierzyli jej, bo przedstawiła się jako pracownica straży pożarnej. Przekonywała, że zakup potrzebnych zabezpieczeń jest konieczny, bo zmieniły się unijne przepisy w tej kwestii. Jeśli mieli opory groziła, że za brak tych materiałów zostanie na nich nałożona grzywna. Dla świętego spokoju większość księży wolała zapłacić niż narazić się na duże kary.

Zaczęło się od...

W toku śledztwa ustalono, że Weronika S. była zatrudniona w firmie telemarketingowej zajmującej się sprzedażą sprzętu przeciwpożarowego. Widząc, że interes się kręci wpadła na pomysł założenia własnej działalności gospodarczej. Na celownik wzięła proboszczów większych i mniejszych parafii z całej Polski. Telefonowała do parafii wybierając numery odnalezione w książce telefonicznej.

- W rozmowach z przedstawicielami parafii, posługując się fikcyjnymi danymi, podawała się za pracownika Państwowej Straży Pożarnej, Centrum Zabezpieczenia Pożarowego lub firmy zajmującej się kontrolą przeciwpożarową obiektów i informowała o konieczności nabycia, ze względu na wymogi unijne, zalecenia kontroli i kurii, oferowanych przez nią artykułów w postaci gaśnic, kocy gaśniczych lub tablic informacyjnych - wyjaśnia Elżbieta Potoczek-Bara, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Oszustka zapewniała jednocześnie, że oferowane przez nią towary są najwyższej jakości, mają atest, a przede wszystkim - ze względu na to, że są sprzedawane przez jednostkę straży pożarnej, mają korzystną cenę. W rzeczywistości były to produkty o dużo wyższych cenach od tych obowiązujących na rynku.

Pogubiła się
Młodą kobietę zgubił bałagan. Zdarzało się, że do niektórych parafii dzwoniła kilka razy. Jedym razem jako przedstawicielka straży pożarnej innym jako pracownik firmy zajmującej się przeciwpożarową kontrolą obiektów sakralnych.

Wpadła, bo jednemu z proboszczów wydało się to podejrzane. Sprawę postanowił wyjaśnić w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Bochni. Tam dowiedział się, że nikt z pracowników nie wykonywał takiego telefonu, ani też, że nie ma żadnych zmian w przepisach unijnych. Sprawę przekazał policji. O praktykach oszustki opowiedział też znajomym proboszczom. Okazało się, że oni także odbierali takie telefony, co więcej niektórzy z nich uwierzyli przekonywującej kobiecie. Zgłoszeń na komendę w Bochni było więc więcej. Sprawę zaczęli badać bocheńscy struże prawa. Z czasem okazało się, że wykracza ona nie tylko poza ramy powiatu bocheńskiego, ale nawet samej Małopolski. W toku śledztwa Weronika S. przyznała się do popełnienia zarzucanych jej przestępstw i złożyła wyjaśnienia.

Zachowaj czujność
Prokuratura ustaliła, że 24-latka była już w przeszłości karana za oszustwo. Wkrótce młoda kobieta stanie przed bocheńskim sądem. Tym razem grozi jej od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

24-latka na celownik wzięła sobie proboszczów. Ofiarami oszustów padają jednak najczęściej ludzie starsi i samotni.
ch naiwność i łatwowierność wykorzystują oszuści stosujący "metodę na wnuczka". Zwykle dzwonią do upatrzonych wcześniej osób w podeszłym wieku, przedstawiają się jako wnuk i proszą o pożyczkę pieniędzy. Wielu się na to nabiera.

Starsi ludzie często wpuszczają do domu oszustów podających się za pracowników wodociągów, gazowni lub spółdzielni. Pod pretekstem sprawdzenia licznika okradają oni ludzi często z oszczędności całego życia.

Często ludzie otwierają też drzwi obwoźnym sprzedawcom, różnego rodzaju produktów. Podczas gdy jeden z nich oferuje towar, drugi przeszukuje mieszkanie. I najczęściej znajduje oszczędności. O ich braku oszukani dowiadują się, gdy po sprzedawcach nie ma już śladu.

WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CO TY WIESZ O ZASADACH GRY W PIŁKĘ NOŻNĄ?"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska