Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Stachoń z OSP w Jankowicach: Po co księdzu być strażakiem? Z przyjaźni

Grażyna Kuźnik
Co ty, strażaka udajesz? - dziwią się inni księża, kiedy słyszą, że ksiądz dziekan Tadeusz Stachoń należy do Ochotniczej Straży Pożarnej w Jankowicach koło Rybnika

Do Jankowic zajechała kiedyś kontrola z Rybnika, żeby sprawdzić gotowość bojową strażaków ochotników. Każda drużyna chce być na miejscu jak najszybciej, to sprawa honoru. Alarm i ważne szychy zabierają się do nastawiania zegarków. Po jakim czasie pojawią się pierwsi strażacy? Ile im to zajmie minut? Jeszcze nie skończyli, minęło ledwie kilka sekund, a już melduje się ksiądz proboszcz. A co ma ksiądz do alarmu?

- Na jak to co, jestem strażakiem - odpowiada im ksiądz Tadeusz Stachoń. Należy do OSP, ma mundur i nawet prowadził wóz strażacki. Komisja, chociaż mocno zdumiona, musiała to uznać. Gotowość bojowa strażaków z Jankowic była wzorowa.

Byli trochę zaskoczeni

Ale prawdę mówiąc, nie tak łatwo księdzu zebrać się po alarmie. Nie rzuci przecież nagle mszy czy spowiedzi.

- Mówimy, że kiedy się pali, to trzeba najpierw pędzić na probostwo. Żeby ksiądz proboszcz zdążył wyplątać się ze swoich szat, bo to długo trwa - żartuje Brunon Marek, prezes zarządu gminnego OSP Świerklany, do którego należy drużyna w Jankowicach. - Strażacy mijają więc plebanię na sygnale, a on im tylko z okna zdąży pobłogosławić.

Prezes Brunon Marek ma 73 lata, już jego ojciec Jan z Połomi należał do Ochotniczej Straży Pożarnej. Chętnie opowiadał, jak to konny wóz z drużyną jeździł do pożarów, a za nim goniła cała wieś z wiadrami. Ale za jego czasów, jak i dzisiaj, nikt nie słyszał, żeby strażakiem był ksiądz.

Dlatego kiedy proboszcz parafii Bożego Ciała w Jankowicach i dziekan dekanatu boguszowickiego Tadeusz Stachoń poprosił o przyjęcie do miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej, trudno ukryć, że strażacy byli trochę zaskoczeni. Po co księdzu być strażakiem?

Ksiądz wtedy świętował 25-lecie kapłaństwa i chociaż krzepki, młodzieńcem nie jest. Były też inne pytania. Na przykład, kiedy szykuje się akcja, dowódcą zostaje wyszkolony strażak ochotnik, często bardzo młody. Inni muszą bezwzględnie go słuchać, bo tu chodzi o życie. I co, taki gołowąs miałby rozkazywać najbardziej szanowanej osobie w Jankowicach?

- Dlatego rozumieliśmy, że w tej prośbie księdza proboszcza chodzi o dowód szacunku dla strażaków, sympatię, a przede wszystkim o wsparcie duchowe dla nas - mówi Wacław Juraszek, prezes OSP w Jankowicach.

Ale też o prawdziwą pasję. Strażacy są pewni, że gdyby naprawdę była taka potrzeba, ksiądz ruszyłby z nimi do ognia. Nauczył się przecież prowadzić wóz strażacki.
- Prowadził tylko kawałek na drodze gminnej, bardzo spokojnej - zastrzega Wacław Juraszek. Ksiądz ma prawo jazdy, ale do prowadzenia wozu strażackiego potrzebne są jeszcze zezwolenia i szkolenia. Prezes dodaje jednak: - Świetnie mu szło. Byłby dobry w tym fachu.

Pewnie, że ksiądz pamięta, kiedy zasiadł za kierownicą czerwonego wozu. Spełnione marzenie: - Spodziewałem się, że będzie ciężko; tak jest podobno z prowadzeniem autobusu. Ale okazało się, że wóz strażacki prowadzi się gładko, lekko. Wspaniałe doświadczenie.

Czy ksiądz miałby szansę na zostanie kierowcą w prawdziwej akcji? OSP w Jankowicach ma sześciu wyznaczonych i przeszkolonych kierowców. Po to, żeby w razie konieczności, o każdej porze, któryś z nich mógł błyskawicznie wskoczyć do wozu i prowadzić.

- A gdyby żaden z nich nie był do dyspozycji, to wtedy prowadzi ten, kto jest. W takiej sytuacji mógłby to być także ksiądz Stachoń, bo liczy się jedynie jak najszybsza pomoc i ratunek dla ofiar - zaznacza Brunon Marek.

Tam, gdzie są potrzebni

Katastrofa lotnicza w Topolowie pod Częstochową pokazała, jak ważną rolę w małych miejscowościach pełni Ochotnicza Straż Pożarna. To właśnie ona była najszybciej na miejscu wypadku samolotu. Mieszkańcy widzieli, że najpierw do płonącego wraku przyjechali strażacy ochotnicy z Mykanowa, potem dopiero pojawili się policjanci. Kiedy nadjechali inni strażacy, to ochotnicy już właściwie ugasili ogień.

Prezes Brunon Marek nie dziwi się: - Dzisiaj ochotnicy to nie jest jakaś zbieranina; to są wyszkoleni fachowcy.
Są blisko, mają świetny sprzęt, szybko zwołują się przez SMS-y, nowoczesny wóz czeka już na nich w remizie. Akcję przeprowadzają bardzo sprawnie.

Za czasów jego ojca, Jana, było inaczej. Pożary wybuchały bardzo często, choćby dlatego, że budynki na wsiach nie miały piorunochronów, były drewniane i łatwopalne.
- Wyznaczeni gospodarze, którzy mieli ładne konie, oddawali je strażakom, gdy wybuchł pożar. Trzeba było te konie zaprząc do wozu strażackiego i dopiero wtedy jechać. To trwało. Gaszenie było niebezpieczne - opowiada.

Strażacy w Jankowicach cieszą się szacunkiem od prawie 100 lat. OSP powstała tutaj w 1910 roku, miała wtedy 22 druhów; dzisiaj - ponad 40. Pierwszym prezesem zostaje Wawrzyn Szweda. Drewniana szopa awansuje na remizę. Strażacy sprzed wieku posiadają konny beczkowóz, sikawkę, bosaki i węże z cielęcej skóry. Dopiero kilka lat później budują murowaną strażnicę.

Kościółek w Jankowicach jest drewniany. To sanktuarium Bożego Ciała, zabytek położony na Szlaku Architektury Drewnianej woj. śląskiego. Ks. Stachoń, odnawiając świątynię, odkrył w niej niedawno niezwykłą polichromię na suficie prezbiterium. Może pojawią się kolejne niespodzianki?

Teraz w Jankowicach powstaje już nowy kościół. Patronem będzie św. Florian, patron strażaków.

Kiedy w 1995 roku parafię Bożego Ciała w Jankowicach obejmuje ksiądz Tadeusz Stachoń, miejscowa jednostka OSP otrzymuje Złoty Medal "Za Zasługi dla Pożarnictwa".

Ochotnicy nie tylko pomagają w pożarach i innych katastrofach, obecni są wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego.
- To strażacy pośpieszyli mi z pomocą w posprzątaniu i generalnym remoncie kościoła, w pracach przy Jankowickiej Studzience. I wtedy zaczęła się nasza przyjaźń - mówi ks. Stachoń.

Studzienka to legendarne miejsce z ołtarzem ku czci Matki Najświętszej, grobem księdza Walentego, zabitego w XV wieku w wojnach religijnych, ze źródłem wody uzdrawiającej i grotą pustelnika. Zostało odnowione w 2001 roku.

- A jak pięknie, jak kiedyś, strażacy rajtują, czyli jadą konno do Studzienki. W odpust, latem każdego 13. dnia miesiąca - zapewnia prezes Brunon Marek.

Dzisiaj strażacy w Jankowicach nie mają jednak wiele wspólnego ze swoimi poprzednikami. W pobliżu jest autostrada; do groźnych wypadków wzywani są częściej niż do pożarów. Należą do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego.

- Jedno się nie zmienia - mówią strażacy. - Wciąż potrzebne jest nam błogosławieństwo księdza. I nadal przed akcją powtarzamy to, co nasi dziadowie: "Ile wyjazdów, tyle przyjazdów". Strażakom nie zawsze się to udaje.


*Trąba powietrzna spustoszyła Pszczynę! ZDJĘCIA + WIDEO
*Mundial 2014: Brazylia - Niemcy 1:7 [MEMY + OPINIE] Brazylia upokorzona, drwiny w internecie
*Katastrofa samolotu pod Częstochową: ZDJĘCIA, PRZYCZYNY, OPINIE ŚWIADKÓW
*Gdzie na basen? Zobacz kryte baseny w woj. śląskim [LISTA BASENÓW]
*Jakie będzie lato? Zobacz prognozę pogody na lipiec 2014 i zaplanuj urlop

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!