Polityk zwrócił uwagę na problem na poniedziałkowej konferencji prasowej. Pokazał nagranie, na którym widać jak dwaj policjanci interweniują po konferencji prasowej, która odbyła się przed Lubelskim Urzędem Wojewódzkim w środę 23 lipca. Jej uczestniczki zainicjowały wówczas m.in. akcję informującą o prawach pacjentek. Miały transparent z napisem: „Kobiety mają prawo do gwarantowanych przez NFZ świadczeń medycznych”.
Na nagraniu widać, jak po zakończeniu konferencji dwaj policjanci rozmawiają z uczestniczkami spotkania. Chcą je wylegitymować. - Na jakiej podstawie? – pyta Lidia Kasprzak – Chachaj, pełnomocniczka Ruchu Kobiet na Lubelszczyźnie, organizatorka konferencji. Policjant mówi, że wzięła udział w manifestacji. Kobieta tłumaczy, że żadnej manifestacji nie było, ale konferencja prasowa.
- Proszę mi podać definicję manifestacji – żąda Kasprzak-Chachaj.
- Jest transparent – odpowiada policjant.
W konferencji wzięło udział 11 osób. I nawet, gdyby nazwać ją manifestacją, nie trzeba było jej zgłaszać do Urzędu Miasta, bo, zgodnie z prawem, taki obowiązek istnieje, kiedy w zgromadzeniu bierze udział powyżej 15 osób.
Kom. Renata Laszczka-Rusek z biura prasowego KWP Lublin tłumaczy, że policjanci pojechali pod Urząd Wojewódzki na skutek telefonicznej interwencji. – Na miejscu ocenili, że uczestników jest mniej niż 15 – przyznaje Laszczka-Rusek.
Dlaczego mimo to postanowili spisać organizatorki konferencji? - Chcieli ustalić świadków zdarzenia, żeby jednoznacznie stwierdzić, że nie doszło do złamania przepisów. Policjant ma prawo legitymować także w czasie czynności administracyjno – porządkowych. Każdy ma wówczas obowiązek pokazać dokument umożliwiający ustalenie tożsamości. Jeśli tego nie zrobi, popełnia wykroczenie. Gdyby w omawianej sytuacji doszło do okazania dokumentów przez jedną z pań, sprawa na tym by się zakończyła – tłumaczy Laszczka-Rusek.
- Nie chciałam ich okazać bo policjanci od początku twierdzili, że chodzi o nielegalną manifestację. Dlatego skupiłam się na tłumaczeniu, że była to konferencja prasowa. Dopiero na komisariacie, gdzie trafiłam „w celu ustalenia tożsamości”, funkcjonariusze zmienili zdanie i stwierdzili, że zostanę ukarana, bo nie chciałam pokazać dokumentów - wyjaśnia Lidia Kaprzak – Chachaj. Kobieta nie przyjęła proponowanego mandatu (za nieokazanie dokumentów) więc sprawa może trafić do sądu.
- Postępowanie trwa i trudno powiedzieć, czy taki wniosek zostanie skierowany – tłumaczy Renata Laszczka-Rusek. - Sprawa może zakończyć się także pouczeniem - dodaje.
- Wystąpię w tej sprawie do lubelskiego komendanta wojewódzkiego policji. Nie może być tak, że działaczki, które chcą zwrócić uwagę na jakiś problem, są spisywane i mogą być ukarane. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca zwłaszcza w okresie przedwyborczym, kiedy takich konferencji będzie mnóstwo. Policjanci powinni raczej w tym czasie zająć się łapaniem złodziei – podkreśla poseł Michał Kabaciński. – Chcę, żeby było jasne – nie atakuję policji w ogóle. Ale ci dwaj funkcjonariusze wystawiają złe świadectwo całej lubelskiej policji – zaznaczył poseł.
Renata Laszczka-Rusek zapowiedziała, że komendant miejski policji w Lublinie przyjrzy się całej sytuacji i sprawdzi zasadność podjęcia tej interwencji przez policjantów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?