S17 już się nie zapada w Dolinie Ciemięgi. Otwarcie we wrześniu

Radość z otwarcia kolejnego odcinka S17 nieco słabnie, kiedy przypomnimy sobie, że ta część drogi miała być gotowa w czerwcu ubiegłego roku. W październiku lubelska Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przyznała, że jest problem - nasyp, po którym trasa biegnie w Dolinie Ciemięgi, wciąż osiadał. Razem z nim obniżał się położony już asfalt. W kwietniu drogowcy zdecydowali się na rozebranie około 300 metrów nasypu. W miejscu, gdzie osiadanie było największe, wykonano żelbetową płytę. W pozostałej części nasyp został odtworzony ze specjalnych bloków styropianowych, aby konstrukcja była lżejsza. Zabiegi miały zatrzymać proces osiadania i wszystko wskazuje na to, że cel udało się osiągnąć.

- Wykonano pomiary przed ułożeniem ostatniej warstwy nawierzchni. Konstrukcja nie osiadła - poinformował Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy lubelskiego oddziału GDDKiA.

GDDKiA nie chce ujawnić, ile kosztowały dodatkowe prace. Mamy się tego dowiedzieć dopiero, gdy będzie jasne, czy za wszystko zapłaci ubezpieczyciel, czy częściowo także dyrekcja. Ekspertyza przygotowana na zlecenie GDDKiA wykazała, że do problemów przyczynił się projektant drogi.

W poniedziałek rozpoczęło się układanie na nasypie ostatniej, ścieralnej warstwy asfaltu. Prace powinny zakończyć się dzisiaj. Potem drogowcy ustawią bariery energochłonne rozdzielające jezdnie i wykonają prace porządkowe. Po uzyskaniu od nadzoru budowlanego zgody na użytkowanie (procedury trwają około miesiąca), po nowej części trasy będą mogli pojechać kierowcy. Kiedy się to stanie? - Otworzymy ten odcinek równolegle z przedłużeniem al. Solidarności, budowanym przez miasto, bo bez tego z trasy między węzłami Jastków i Lublin Sławinek nie będzie jak zjechać - wyjaśnia Nalewajko. - Do wykonania pozostała część ekranów i prace porządkowe. Musimy też uzyskać pozwolenie na użytkowanie - wylicza Karol Kieliszek z biura prasowego ratusza.

Z nowych odcinków dróg kierowcy skorzystają więc najprawdopodobniej we wrześniu. O co najmniej miesiąc dłużej poczekamy na zakończenie budowy dwóch części obwodnicy Lublina.

Część S17 na finiszu, część dopiero na starcie

Budowa ekspresówki między Kurowem a Piaskami dobiega końca. Jednocześnie drogowcy rozpoczynają prace, żeby "dociągnąć" S17 do stolicy.

- Na odcinku nr 4 (między węzłami Lublin-Rudnik i Felin - red.) prace są zakończone, trwają odbiory - mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy lubelskiego oddziału GDDKiA. - Na drugiej części obwodnicy, od węzła Lublin--Sławinek, wykonawca deklaruje zakończenie robót w połowie września. Potem około miesiąca potrwają procedury odbiorowe i trasa zostanie otwarta dla kierowców - dodaje Nalewajko.

Czy tak rzeczywiście będzie zależy jednak od tego, czy słowa dotrzyma wykonawca, firma Dragados. A ta już nieraz łamała dane obietnice - obwodnica miała być gotowa najpierw w grudniu ub. roku, a potem w czerwcu 2014 r.

Jednocześnie lubelska GDDKiA przygotowuje się do budowy dalszego ciągu S17: od Kurowa do węzła Lubelska pod Warszawą, razem z połączeniem węzła Kurów-Zachód z obwodnicą Puław.

Procedury przetargowe są w toku. Wykonawców mamy poznać pod koniec tego lub na początku przyszłego roku. Wszystkie nowe części trasy mają być zrealizowane najpóźniej w 2018 roku. Rok wcześniej ma być gotowa zachodnia obwodnica Lublina. To po S17 druga z najważniejszych dla regionu inwestycji drogowych. Doogłoszonego w ub. roku przetargu na realizację inwestycji wpłynęło sześć ofert.

Najniższa, firmy Budimex, opiewa na 423,9 mln złotych. Zwycięzca postępowania ma być wyłoniony do końca roku. Zachodnia obwodnica to część S19. W 2020 roku ekspresówką mamy pojechać dalej na południe, do samego Rzeszowa. GDDKiA ma decyzję środowiskową dla lubelskiego odcinka trasy, wyłoniła już też wykonawców jej koncepcji programowej.