Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolorystyczna samowolka w Lublinie. Krzykliwe barwy nowego centrum onkologii

Aleksandra Dunajska
Nowy budynek COZL  jest już teraz dobrze widoczny ze Starego Miasta. Po pomalowaniu elewacji trudno będzie go nie dostrzec
Nowy budynek COZL jest już teraz dobrze widoczny ze Starego Miasta. Po pomalowaniu elewacji trudno będzie go nie dostrzec Jacek Babicz
Dziewięciokondygnacyjny budynek Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej powstający przy ul. Jaczewskiego już dziś wyraźnie widać np. ze schodów Zamku. Po pomalowaniu elewacji gmach zdominuje widok na tę część miasta: budynek ma mieć krzykliwe, pomarańczowo-żółte barwy. - W leczeniu pacjenta onkologicznego nie kolor elewacji jest najważniejszy - podkreśla Dariusz Ciwiński, z-ca dyrektora COZL. - Kolor był elementem projektu budowlanego przedstawionego w celu uzyskania pozwolenia na budowę. Nie budził niczyich wątpliwości - dodaje.

I nic w tym dziwnego, bo jak się okazuje, w Lublinie, poza strefą ochrony konserwatorskiej, o kolorystykę budynków nie dba nikt. - Jeśli teren leży poza strefą, tak jak w tym przypadku, nie mamy kompetencji, żeby ingerować - przyznaje Halina Landecka, lubelski wojewódzki konserwator zabytków. Na barwy elewacji nie mogą też wpływać urzędnicy ratusza wydający pozwolenia na budowę. Wymogów dotyczących kolorów nie ma i nie będzie w planach zagospodarowania (poza ścisłym centrum).

Problem oczywiście nie dotyczy tylko COZL (tam nie ma nawet planu zagospodarowania). Wystarczy spojrzeć na kakofonię barw na blokach osiedli mieszkaniowych, żeby się przekonać, że jest szerszy. - Filip Springer nazwał tę chorobę polskiej przestrzeni "pastelozą". Polacy malują bloki wielokolorowo uważając, że to lekarstwo na szarość otoczenia - mówi architekt Bolesław Stelmach. - Nasze społeczeństwo niestety nie ma wyrobionego gustu, a jednocześnie jest przyzwyczajone, że można robić, co się podoba, zwłaszcza na prywatnym terenie - ocenia Stelmach.

W Krakowie nad kolorystyką budynków czuwa plastyk miasta Agnieszka Łakoma. Jej kompetencje dotyczą jednak głównie budynków będących pod opieką konserwatorską. Inaczej jest w Bydgoszczy, gdzie plastyk pracuje od ubiegłego roku. - Opiniuję kolorystykę wszystkich budynków w mieście - nie tylko nowo powstających, ale też np. ocieplanych - tłumaczy Marek Iwiński. - Oczywiście nikt nie mówi, że kolorowo znaczy źle i wszystko ma być szarobure. Ale chodzi o to, żeby barwy były harmonijnie dobrane, nie "kłóciły" się ze sobą, tworzyły jakąś sensowną całość. I tu jest właśnie moja rola - dodaje Iwiński.

Lubelska architekt Jadwiga Jamiołkowska przyznaje, że kwestia sposobu malowania budynków to w Lublinie duży problem: - Można jednak uregulować te kwestie w planie zagospodarowania przestrzennego. Wtedy inwestorzy mieliby obowiązek stosować się do określonej kolorystyki. W Niemczech, w planach zapisuje się nawet kolor stolarki okiennej. Zgodnie z polskim prawem też jest to możliwe - przekonuje Jamiołkowska.

Dlaczego w Lublinie nie stosuje się tej możliwości, skoro wykorzystują ją urzędnicy np. w Bydgoszczy? - Takie zapisy stwarzają dodatkowe ograniczenia dla inwestorów, które nie są konieczne. Poza tym, trzeba zdać się na architektów, którzy projektują budynki i powinni mieć poczucie estetyki - tłumaczy Elżbieta Matuszak, dyr. ratuszowego Wydziału Planowania. Władze Lublina nie planują też powołania miejskiego plastyka.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski