Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Zając, prezes KMŻ Lublin, nie poddaje się i za rok chce wrócić do 1. ligi

Krzysztof Nowacki
Andrzej Zając.
Andrzej Zając. Jakub Hereta/Archiwum
20 września lubelski klub organizuje żużlowy mecz Polska - Ukraina. To dowód na to, że prezes zdegradowanego do 2. ligi KMŻ Lublin, Andrzej Zając, nie poddaje się i wciąż walczy o żużel w Lublinie.

Drużyna spadła już do 2. ligi i kibice martwią się, że to koniec klubu i żużla w Lublinie. Rzeczywiście taki może być scenariusz?
Doskonale wiedziałem, na co się decyduję, obejmując w kwietniu funkcję prezesa zarządu KMŻ i nie należę do osób, które tak szybko się poddają. Ta sytuacja jeszcze bardziej mnie mobilizuje i za punkt honoru postawię sobie, żeby w przyszłym roku wrócić do pierwszej ligi. Oczywiście będzie to zależeć od wielu czynników, przede wszystkim finansowych, ale myślę, że jest to realne. Nie chciałbym zaistnieć w historii lubelskiego żużla jako jego grabarz.

Czyli nie poddajecie się?
Nie wiem, co musiałoby się stać, żebyśmy zrezygnowali. Może gdybym nie znalazł żadnego sponsora, a miasto by się od nas odwróciło, bo z własnych pieniędzy nie byłbym w stanie utrzymać drużyny i klubu. Proszę pamiętać, że cały zarząd pracuje za darmo. Nikt nie pobiera żadnych pieniędzy. Pieniądze idą tylko dla zawodników, metanol i inne rzeczy niezbędne do funkcjonowania klubu.

Słyszy się, że są ludzie chętni przejąć stery w lubelskim żużlu. Czy z Panem ktoś rozmawiał na ten temat?
Krążą takie plotki, ale nikt się do nas nie zgłaszał. Podkreślę raz jeszcze, jeśli znajdzie się ktoś, kto przyprowadzi sponsora, kto zajmie moje stanowisko z gwarancją, że poprowadzi klub lepiej ode mnie, to ja się nie będę trzymał stołka. Jeżeli jest osoba, która ma wizję, pieniądze, możliwości i jest lepsza, to proszę bardzo. Na razie jednak nikt nie przyszedł.

Jak dużą stratą finansową zamknięcie ten sezon?
Jeżeli uda się mecz Polska – Ukraina i dopiszą kibice, to może się okazać, że wyjdziemy na zero. Cały zysk z tej imprezy przeznaczymy na spłatę zobowiązań. Natomiast taką granicą nieprzekraczalną, powyżej której bardzo trudno byłoby uregulować zaległości, jest kwota 200 tys. zł. Nie jestem prezesem pokroju tych, którzy przed sezonem naobiecywali zawodnikom, że spłacą długi i podpisali nowe, dla mnie irracjonalne finansowo, kontrakty. Potem taki prezes odchodzi i zostawia ludzi bez pieniędzy. To nie w moim stylu.

Chcąc szybko podsumować sezon, jakie były główne przyczyny spadku?
W Rzeszowie, mimo że przegraliśmy, drużyna pokazała lwi pazur. Po 11 biegach przegrywaliśmy tylko dwoma punktami. Żadna inna drużyna nie jechała w Rzeszowie tak dobrze. Na naszym spadku zaważyły jednak dwie wcześniejsze porażki, w Łodzi i Rybniku. Zemściły się dwie niewykorzystane sytuacje i skończyło się, jak się skończyło. Nie chcę teraz szukać winnych. Pretensję mogę mieć do siebie.

Przed Wami jeszcze jeden mecz z Lokomotivem (7 września o godz. 17), czy w obecnej sytuacji nastąpią zmiany?
Na pewno będę rozmawiał z zawodnikami i zaproponuję im nowe warunki finansowe. Na kwoty, jakie mają zapisane w kontraktach, klubu nie stać, a nie chciałbym pogrążać się w zadłużeniu. Jeżeli wyrażą zgodę pojechać na innych warunkach, to czeka nas mecz o honor, żeby podziękować kibicom za sezon, za ich doping i zaangażowanie.

20 września organizujecie w Lublinie towarzyski mecz Polska – Ukraina. To impreza z cyklu „ratujmy lubelski żużel”?
W tym momencie mamy trzech ważnych sponsorów; miasto Lublin, Kompanię Piwowarską i kibiców. Po sezonie pokuszę się o podliczenie, kto ile przyniósł pieniędzy do klubu i zobaczymy, kto był największym sponsorem. Liczymy, że fani przyjdą 20 września na stadion i pomogą nam swoją obecnością na tych zawodach. Mieliśmy również propozycję rozegrania meczu Polska – Dania, ale koszty tej imprezy były bardzo duże i prawdopodobnie byśmy tego nie udźwignęli. Mogłoby się okazać, że zamiast zarobić, musielibyśmy dołożyć.

W meczu Polska – Ukraina największym magnesem dla kibiców będzie obecność Tomasza Golloba.
Po wstępnych rozmowach i przedstawieniu projektu kontraktu, Tomasz bardzo pozytywnie podszedł do tematu. Nie był w Lublinie już osiem lat, a pewnie to ostatnia okazja, żeby zobaczyć go na naszym torze. Chcemy dodatkowo zrobić bieg oldbojów, żużlowców, którzy w przeszłości reprezentowali barwy lubelskiego klubu. Postaramy się zorganizować kibicom atrakcyjną imprezę i mamy tylko nadzieję, że dopisze nam pogoda.

Organizacja meczu jednak kosztuje…
Liczymy na przychylność ze strony władz miasta. Za dotychczasową pomoc chciałbym podziękować prezydentowi Krzysztofowi Żukowi i wszystkim naszym sponsorom, a także osobom funkcyjnym, które przez cały sezon pracowały za darmo przy organizacji meczów oraz kibicom. Już po meczu w Rzeszowie spotkałem się z kibicami i do naszej sytuacji podeszli ze zrozumieniem, za co jestem im wdzięczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Andrzej Zając, prezes KMŻ Lublin, nie poddaje się i za rok chce wrócić do 1. ligi - Kurier Lubelski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski