Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Stalking paradise" Lubelskiego Teatru Tańca. Taneczny esej o wierze [recenzja]

Andrzej Z. Kowalczyk
"Stalking Paradise" nie jest kazaniem ani wykładem. To raczej seria pytań o wiarę.
"Stalking Paradise" nie jest kazaniem ani wykładem. To raczej seria pytań o wiarę. Maciej Rukasz
Nowy spektakl Lubelskiego Teatru Tańca nie ma fabuły, nie opowiada żadnej historii. Mówi wyłącznie językiem tańca. Mówi pięknie i głośno.

Nawet - a może zwłaszcza - ci widzowie, którzy od dawna znają Lubelski Teatr Tańca, mogli się poczuć zaskoczeni jego najnowszą realizacją "Stalking Paradise", której premiera odbyła się w sobotę w Centrum Kultury. Owego wieczoru bowiem zobaczyliśmy inne niż znane nam oblicze zespołu; byliśmy świadkami otwarcia nowej drogi artystycznych poszukiwań.

Twórcy spektaklu - estońsko-norweska para choreo-grafów Külli Roosna i Kenneth Flak - oraz wykonawcy zrezygnowali tym razem z jego teatralizacji, z budowania fabuły i opowiadania historii. "Stal-king Paradise" jest rodzajem scenicznego eseju, poświęconego kwestiom wiary. Ujmowanej jednak nie w kategoriach teologicznych, lecz psychologicznych i socjologicznych. A nawet filozoficznych.

Pojawia się tu bowiem motyw wiary jako narzędzia epistemologicznego, które może być przydatne w procesie poznania. I choć motyw ów nie jest dominujący, to jego wskazanie wydaje mi się bardzo cenne. Należy przy tym podkreślić, że prowadzone przez artystów rozważania w żadnym razie nie są autoryta-tywnym wykładem, ani tym bardziej kazaniem. To raczej skierowane do widzów zaproszenie do refleksji i dialogu, choćby nawet tylko wewnętrznego.

Skłaniają do tego padające ze sceny pytania: w co wierzymy; dlaczego wierzymy w to, co robimy; dlaczego tak trudno jest pogodzić ze sobą różne przekonania? Wreszcie - czy wiara jest doświadczeniem indywidualnym czy zbiorowym?

Nie brak tu również interesujących konstatacji, choćby tej, jak łatwo można strywializować każdą, nawet najważniejszą kwestię i na odwrót - jak banały mogą urastać do rangi problemów, z którymi trudno sobie poradzić. Na poziomie intuicji wiemy o tym wszyscy, ale czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się nad tym głębiej? A pomyśleć o tym warto.

Jest także "Stalking Paradise" fascynującym widowiskiem. Ze świetnie wykreowaną przestrzenią, nasuwającą skojarzenia z Platońską jaskinią; bardzo dobrym światłem i dźwiękiem. A przede wszystkim ze znakomitą choreografią, fantastycznie realizowaną przez cały zespół wykonawców. Beata Mysiak, Anna Żak (fenomenalna wręcz w sekwencji "bezkontaktowej"), Ryszard Kalinowski i Wojciech Kaproń mają okazję pokazać skalę swoich możliwości, a Aleksandra Łaba i Wojciech Łaba z łódzkiej Pracowni Fizycznej współdziałają z nimi tak perfekcyjnie, jakby ich współpraca trwała nie kilkanaście tygodni, lecz całe lata. Od strony artystycznej należy ów spektakl uznać za dzieło wybitne.

Poprzednia realizacja Lubelskiego Teatru Tańca - wyreżyserowana przez Simone Sandroniego, znakomitego włoskiego choreografa,"Historie, których nigdy nie opowiedzieliśmy" - zapowiadała otwarcie nowego rozdziału w działalności zespołu. "Stalking Paradise" pokazał, że owo otwarcie stało się faktem. Z ciekawością czekam na kolejne spektakle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Stalking paradise" Lubelskiego Teatru Tańca. Taneczny esej o wierze [recenzja] - Kurier Lubelski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski