Andrzej Gieroba, zwolniony z pracy niewidomy idzie do sądu

Historię pana Andrzeja opisywaliśmy już w Kurierze. Mężczyzna został wykluczony ze Spółdzielni Niewidomych im. Modesta Sękowskiego w Lublinie, w efekcie stracił pracę, bo poskarżył się pisemnie, w imieniu koleżanek i kolegów, na hałas w pracy. Został m.in. oskarżony o to, że za jego sprawą media dowiedziały się o tym, co dzieje się w spółdzielni.

- Docierają do mnie niepokojące sygnały z tego miejsca pracy - tak na łamach Kuriera mówił Zbigniew Nastaj, dyrektor Lubelskiego Okręgu Polskiego Związku Niewidomych. Jednocześnie skomentował wówczas: - Spółdzielnia powinna zadbać o komfort niewidomych. A hałas wiertarek przeszkadza. Niewidomi są bardziej wrażliwi na dźwięki, a o słuch muszą dbać. Andrzeja Gierobę znam. To jest człowiek, który zawsze powie to, co myśli.

Andrzej Gieroba, który ma na utrzymaniu niepełnosprawne dziecko, mówi, że o przywrócenie do pracy będzie walczył do końca. Od uchwały rady nadzorczej odwołał się właśnie do walnego zgromadzenia spółdzielni. - Zostałem zwolniony niesprawiedliwie, dlatego też w najbliższych dniach składam również sprawę do sądu pracy. Niestety, mam problem z kompletowaniem listy świadków, bo koledzy boją się o pracę - powiedział nam Gieroba.

Co na to władze spółdzielni? Od Krzysztofa Kasperka, wiceprezesa zarządu, usłyszeliśmy, że Andrzej Gieroba był "pracownikiem mało zdyscyplinowanym", a media zajęły się tym tematem, bo trwa okres wyborczy. - Poza tym decyzję podjęła rada nadzorcza - podkreślił wiceprezes Kasperek. Dodał, że nie może podać w tym momencie, kiedy zostanie zwołane walne zgromadzenie spółdzielni.