Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uprowadzony Tobiasz z Jastrzębia wraca do domu!

Jadwiga Jenczelewska
Gehenna uprowadzonego dziecka i jego matki kończy się po roku. Holenderskieprocedury sądowe są proste, logiczne i precyzyjne

O wywiezieniu z Polski 7-letniego Tobiasza z Jastrzębia-Zdroju pisaliśmy w magazynie DZ z 14-15 sierpnia br. W ubiegłym tygodniu sąd w Hadze wydał wyrok w jego sprawie. Oto najważniejsze fakty z tej historii opowiedziane wtedy przez mamę Tobiasza, Katarzynę Jaros.

Rodzice chłopca pobrali się w 2006 r., rok później urodził się Tobiasz. - W 2012 r. mój mąż Marcin postanowił wyjechać za pracą do Holandii. Ja z synem zostałam w Jastrzębiu, mieszkałam z rodzicami. Od czasu do czasu widywaliśmy się z mężem - mówiła pani Katarzyna. - W październiku 2013 r. przyjechał do Polski, bo miał do załatwienia jakieś ważne sprawy w Gdyni. Gdy poprosił o możliwość zabrania syna na kilka godzin, zgodziłam się, niczego nie podejrzewając.

WIĘCEJ O SPRAWIE:
Wywiózł syna do Holandii. Matka: To jest porwanie...
Uprowadzony Tobiasz z Jastrzębia wciąż w Holandii. Detektyw pomoże?
Gdzie jest Tobiasz z Jastrzębia-Zdroju wykradziony podstępnie przez ojca?

Okazało się, że ojciec - wbrew jej woli - wywiózł syna do Holandii. Nie podał adresu, pod którym obaj się zatrzymali, wyłączył telefon komórkowy. 4 listopada 2013 r. pani Katarzyna zgłosiła na policji w Jastrzębiu-Zdroju fakt uprowadzenia dziecka do innego kraju na podstawie sfałszowanego dokumentu.

- Podobno Tobiasz chodzi tam do szkoły, ale przecież on nie zna języka - ani angielskiego, ani tym bardziej niderlandzkiego. Nie jest przygotowany do życia poza granicami Polski. Przebywa sam między obcymi ludźmi! - rozpaczała matka.

W lutym 2014 r. udało się ustalić miejsce pobytu chłopca, m. in. dzięki pomocy i zaangażowaniu biura detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Sprawa dwukrotnie trafiła do Sądu Rejonowego w Jastrzębiu-Zdroju i dwukrotnie została umorzona, także z prywatnego aktu oskarżenia.

Do holenderskich władz został wysłany wniosek o sprowadzenie do Polski małoletniego Tobiasza Jarosa - w trybie Konwencji Haskiej, która zajmuje się przypadkami międzynarodowego uprowadzania lub zatrzymywania dzieci. Interesy matki przed holenderskim sądem reprezentował mecenas Sławomir Zaremba z Katowic.
- Przed sądem w Hadze odbyły się tylko dwie rozprawy w odstępie kilkunastu dni - mówi Sławomir Zaremba. - Na pierwszej rozprawie sąd w jednoosobowym składzie informacyjnie wysłuchał stron - zarówno ojca dziecka, jak i jego matki, a następnie sporządził protokół, który przekazał składowi trzyosobowemu. Druga rozprawa odbyła się kilkanaście dni po pierwszej. Sąd wezwał obydwoje rodziców, a przed rozpoczęciem rozprawy wysłuchał również Tobiasza. Sąd doszedł do przekonania, ze jego powrót do Polski będzie najlepszym rozwiązaniem, wbrew temu, co usiłował udowodnić ojciec chłopca. Zgodnie z wyrokiem sądu w Hadze, Tobiasz powinien wrócić do mamy i do Jastrzębia-Zdroju do 29 października br.

W kwietniu 2014 r. Katarzyna Jaros zleciła mecenasowi S. Zarembie prowadzenie sprawy o rozwód przeciwko Marcinowi J. - W wyniku wniesionego przeze mnie 30 kwietnia br. pozwu, sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Gliwicach-Ośrodku Zamiejscowym w Rybniku. Jedna rozprawa już się odbyła - dodaje mecenas Zaremba.

Procedury w Holandii

Sąd w Hadze uznał, że powrót dziecka do Polski będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem

Temat komentuje Sławomir Zaremba

W odróżnieniu od naszej, skomplikowanej procedury, sąd holenderski nie przesłuchuje świadków w takich sprawach, jak Tobiasza, ponieważ już dawno zauważono, że ich zeznania mogą być obarczone dużą dozą subiektywizmu i emocji, co może mieć wpływ na sposób przedstawiania faktów przez zeznającego świadka. Sąd ustala stan faktyczny w sprawie jedynie w oparciu o bardzo wnikliwe przesłuchanie stron, podczas którego zadaje wiele pytań i bacznie obserwuje zachowanie osoby, z którą rozmawia.
Dla stworzenia bardziej naturalnej atmosfery osoba, która rozmawia z sądem, może siedzieć, bo nie ma obowiązku udzielania odpowiedzi na stojąco, jak to jest wymagane w polskiej procedurze. Słowo "przesłuchanie" również nie pasuje do sposobu prowadzenia rozprawy. Sąd rozmawia najpierw z jedną ze stron, później z drugą, a w wypadku różnicy stanowisk - zwraca się na-przemiennie do obydwu stron. Po latach występowania przed polskimi sądami nie potrafiłem zwracać się do składu orzekającego siedząc i zawsze zapytany wstawałem, by udzielić odpowiedzi, co wywoływało natychmiastowe prośby ze strony sędzi przewodniczącej o zajęcie miejsca.

Wspomniałem wyżej, że przed rozprawą sąd rozmawiał z dzieckiem. Rozmowa ta była przeprowadzona bez obecności rodziców oraz innych osób. W przeciwieństwie do polskiej procedury, sąd nie potrzebował skomplikowanych opinii biegłych, których przygotowanie czasami trwa miesiącami, lecz polegał jedynie na doświadczeniu życiowym członków składu orzekającego. Istota sprawy polega na ocenie argumentów przedstawionych przez strony i dowodów z dokumentów - w kontekście dobra dziecka.

Postępowanie przed sądem zwieńczyły mowy pełnomocników stron. Każda miała do dyspozycji własnego tłumacza, więc mogliśmy docenić profesjonalizm i zaangażowanie w sprawę mojego holenderskiego kolegi, gdy precyzyjnie, fakt po fakcie, dementował argumentację strony przeciwnej i w sposób spójny i logiczny obalał argumenty, które przedstawiał ojciec Tobiasza na poparcie swojego roszczenia o pozostawienie syna pod jego opieką. (JJ)


*Proces apelacyjny Katarzyny W.: Kochałam Madzię. Nie jestem zła
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM
*Sprawdź, czy jesteś satanistą: Szokująca broszura ks. Sawy
*Najlepsze MEMY po meczu Polska – Niemcy ZOBACZ ZDJĘCIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!