Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natura okazała się bezlitosna dla zawodników. W sobotę meta Dakaru

Kamil Balcerek
Archiwum ORLEN Team
Rajd Dakar powoli zbliża się do mety w Buenos Aires. Kuba Piątek, motocyklista z Lublina, finiszujących zawodników obejrzy z trybun. Przez defekt motocykla musiał wycofać się z rajdu.

Przygoda, wyzwanie, cel sportowy. Co roku w Dakarze startują zawodnicy, którzy występ w najtrudniejszym rajdzie świata traktują każdy na swój sposób. Łączy ich chęć dotarcia do mety i przeszkody, z jakimi muszą się zmierzyć na trasie. Większość przeżywa też podobne rozczarowania, gdy muszą się wycofać z zawodów przez usterkę sprzętu. Tegoroczna edycja Dakaru, choć trwa nadal, jest pod tym względem rekordowa.

O wielkim pechu mogą mówić przede wszystkim zawodnicy polscy. Już drugi etap wyeliminował z rajdu Adama Małysza, kierowcę Orlen Teamu. Jego samochód doszczętnie spłonął tuż przed metą, a mistrz olimpijski ledwo uszedł z życiem. - Jestem przygnębiony tym, co się stało. To trudna sytuacja, szczególnie dla Rafała i dla mnie. Szczęście w nieszczęściu, że udało nam się szybko wydostać z płonącego samochodu. Spłonęło jednak nasze marzenie. Nie pokazaliśmy, na co było stać ten samochód, a stać go na wiele - mówił Adam Małysz. - Najtrudniejsze w sportach motorowych jest to, że człowiek nie zawsze jest w stanie wszystko przewidzieć. Można zostać wyeliminowanym z dalszej rywalizacji nie tylko ze swojej winy, ale i z przyczyn technicznych.

Po wycofaniu się z rywalizacji Małysza, uczestnikami i kibicami Rajdu Dakar wstrząsnęła kolejna informacja. Dzień później doszło do najtragiczniejszego wydarzenia. Na trasie zginął Michał Hernik, zawodnik z Krakowa, który przyjechał do Ameryki Południowej spełnić życiowe marzenie.

Gdy wydawało się, że limit pecha został już wyczerpany, natura po raz kolejny pokazała, jak potrafi być okrutna. Z wyścigu codziennie wycofywali się kolejni zawodnicy, w większości przypadków przez defekty techniczne. Nie tylko ci niedoświadczeni i debiutanci, ale także zawodnicy stawiani w roli faworytów. Tak właśnie skończyła się przygoda z Dakarem dla lublinianina Kuby Piątka. Jego motocykl odmówił posłuszeństwa na ósmym etapie, po przejechaniu przez wyschnięte słone jezioro w Boliwii. Oprócz niego, rywalizację zakończyło kilku innych śmiałków, a pozostali dotarli do mety holowani przez innych uczestników.

- Próbowałem reanimować motocykl przez sześć i pół godziny. Byłem cały czas w kontakcie telefonicznym z mechanikami, którzy pomagali mi jak mogli. Próbowaliśmy wszystkiego, ale się nie udało. Raz motocykl odpalił i przejechał sto metrów, za drugim razem pięć kilometrów - opowiadał Kuba Piątek. - W końcu pojawiła się ekipa sprzątająca, która zbierała z trasy motocykle wykluczone z rajdu. Czekali jeszcze obok mnie z pół godziny, ale nic się nie dało zrobić. Musiałem się wycofać. Rozczarowanie jest ogromne. Liczyłem, że dojadę do mety, w ogóle nie przypuszczałem, że moja pierwsza przygoda z Dakarem tak się skończy - mówił Kuba Piątek zaraz po zakończeniu udziału w rajdzie.

Zaskoczeni takim obrotem sprawy byli nawet mechanicy Orlen Teamu, którzy widzieli już niemal wszystko i byli przekonani, że motocykle przygotowane są perfekcyjnie. - Obawialiśmy się błota, dlatego założyliśmy w motocyklach wysokie błotniki oraz długie filtry paliwa i powietrza. Nikt jednak nie przypuszczał, że tam będzie aż tak dużo wody. Sięgała momentami do połowy motocykla! Potem zawodnicy wjeżdżali na wydmy, gdzie była wysoka temperatura, a tam chłodnice motocykli szybko się zapychały. Nie jesteśmy w stanie nawet zeskrobać tej soli. Byłem już na kilku edycjach Dakaru i nigdy czegoś takiego nie widziałem - komentuje mechanik Wojciech Szczepański.

Kuba Piątek może więc mówić o wielkim pechu, tym bardziej że jego klubowemu koledze Jakubowi Przygońskiemu udało się dojechać do mety ósmego etapu. Historia bywa jednak przewrotna. Defekt motocykla pozbawił szansy na ukończenie rajdu także tatę Kuby w 2000 r. Wówczas Dariusz Piątek jadący przez bezdroża Afryki z Piotrem Więckowskim, musiał poddać się na 13. etapie. Awarii uległa skrzynia biegów w jego motocyklu.

- Jak to na Dakarze, spodziewam się wszystkiego. W tym roku ciągle przytrafia się coś nowego, coś nas zaskakuje - komentuje Marek Dąbrowski, kierowca Orlen Teamu.

Tegoroczna trasa Dakaru, jak twierdzą zgodnie jego uczestnicy, jest jedną z najtrudniejszych do tej pory. Świadczą też o tym statystyki. Z wyścigu musiało się wycofać mnóstwo kierowców i motocyklistów, których sprzęt nie poradził sobie z surowym obliczem Ameryki Południowej. Do pierwszego etapu przystąpiło 137 załóg samochodowych, 161 motocyklistów, 45 quadowców i 63 ekipy jadące ciężarówkami. Obecnie na listach startowych widnieje niewiele ponad połowa nazwisk (odpowiednio: 71, 82, 19 i 52). Do przejechania są jeszcze dwa etapy i wszystko może się zdarzyć. Metę w Buenos Aires śmiałkowie osiągną 17 stycznia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski