Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tereny postoczniowe w Gdańsku. Młodzi ludzie, którzy dziś walczą o stocznię, będą tu kiedyś mieszkać

Aneta Szyłak, dyrektor Instytutu Sztuki Wyspa
Tę halę wyburzono w grudniu ubiegłego roku
Tę halę wyburzono w grudniu ubiegłego roku P. Świderski/archiwum DB
Podjęta przez prezydenta miasta Gdańska próba wzmocnienia ochrony konserwatorskiej na terenach postoczniowych poprzez dodatkowe zapisy rejestrowe i powołanie Parku Kulturowego to niezwykle ważny zwrot w stosunku władz miasta Gdańska w kwestii stoczniowego dziedzictwa.

Zaangażowanie prezydenta Rzeczypospolitej Bronisława Komorowskiego w wyniku petycji wystosowanej przez polskich obywateli w sprawie nadania stoczni statusu Pomnika Historii oraz jego list do prezydenta Adamowicza wskazują na to, że istnieją realne perspektywy zintegrowanego działania na rzecz rozwoju tych terenów. Te wydarzenia skłaniają do podsumowania toczącej się dyskusji o szansach i kłopotach dzielnicy Młode Miasto. Uważam, że sprawa ta wymaga skutecznego i odpowiedzialnego wspólnego działania nas wszystkich. Chcę wierzyć, że sprawa Młodego Miasta jest naszym celem, a nie tylko środkiem walki politycznej. I o tę wspólnotę głosu się upominam.

Kultura wspólnej przestrzeni
Gdy trzy lata temu powstawała Rada Interesariuszy Młodego Miasta, było dla mnie zrozumiałe, że podejmujemy się zadania w dziedzinie kultury. Kultury przestrzeni wspólnej, kultury materialnej, kultury publicznej, kultury współodpowiedzialności za coś, co jest naszym wspólnym dobrem. Działanie w radzie nie jest łatwym zadaniem, bo do stołu siadają ludzie o odmiennych celach, inaczej ukształtowani, różniący się, czasem radykalnie, w poglądach na dobro publiczne, własność prywatną, własność środków produkcji i tym podobne. Czasami staram się sobie wyobrazić, że rada jest maszyną deszyfracyjną, pomagającą odkodować te języki i próbującą znaleźć dające się pogodzić stanowisko. Klimat napiętej debaty, która toczy się od tygodni w mediach, w pewnym sensie powiela tę różnicę poglądów i postaw, które towarzyszą zebraniom rady.

Ręka rynku
Sytuacja postoczniowego dziedzictwa jest produktem ubocznym polskiej transformacji. W stoczni jak w soczewce widzimy wszystkie błędy, jakie popełniono w Polsce lat 90. Dziś jesteśmy mądrzejsi, wiemy więcej o miastach, o naszych prawach. W latach 90. istniała wśród klasy politycznej ślepa wiara w niewidzialną rękę rynku, dopóki w efekcie kryzysu finansowego ta ręka nie sięgnęła po publiczne fundusze. To, myślę, wtedy stało się dość powszechnie jasne, że nawet prywatna działalność gospodarcza jest sprawą wspólną, bo jej efekty wpływają na sytuację nas wszystkich, a kontrola publiczna prywatnych inwestycji jest manifestacją tej postawy.

Fetysz własności
Właściciele terenów byli przed laty przewidujący. Zatrudnieni przez nich rzeczoznawcy nie wskazali tego, co potem uznaliśmy społecznie za ważne jako warte ochrony. To pokazuje, jak bardzo dynamiczna jest sprawa wartościowania obiektów. Krytyka zamierzeń planu miejscowego nie przebijała się 10 lat temu do mainstreamu, ponadto nie było ruchów miejskich i ich wspólnotowej siły, a Polska lat 90. i początku 2000 była okresem fetyszyzacji własności prywatnej. Nie było szerokiego społecznego ruchu, który by wspierał projekt kompleksowej ochrony. Mamy do czynienia dzisiaj z rzeczywistym przewartościowaniem na szeroką społeczną skalę tego, co kiedyś było marzeniem kilku osób, świadczy o tym choćby liczba osób wspierających ochronę gdańskich dźwigów stoczniowych czy ilość sygnatariuszy petycji do prezydenta Komorowskiego.
Wydaje mi się, że warto, aby przyszli inwestorzy na tych terenach wzięli te opinie pod uwagę, bo to przecież ci młodzi ludzie, którzy dziś walczą o stocznię, a którzy byli małymi dziećmi, gdy decydowano o losie tych terenów, będą tu kiedyś mieszkać, pracować i być.

Niepotrzebne przepychanki
W dyskusjach o Młodym Mieście często pojawiał się argument finansowy, a więc ewentualnego obciążenia budżetu miasta lub państwa kosztami adaptacji budynków zabytkowych. Nie oznacza to, że wszystkie budynki mają zostać zakupione na cele publiczne. Obrońcom stoczniowego dziedzictwa chodzi o dialog, wspólne szukanie rozwiązania tego problemu. Osobiście uważam, że to właśnie wieloletnie ignorowanie społecznego głosu i niezintegrowanie działań inwestycyjnych z miastem przyczynia się do braku komercyjnego sukcesu tych terenów. Chodzi o atmosferę współdziałania. Możemy się tak latami przepychać, kto i jak się zabezpieczył, kto ma do czego prawo, kto jest czego właścicielem. To nam nie zbuduje pięknej, zrównoważonej dzielnicy w miejscu uszanowanym ze względu na swoją historię, ale też materialność i organizacyjną spójność. Wciąż wierzę, że Rada Interesariuszy może tę funkcję spełniać.

Praca artystów
Artyści, którzy od 2000 roku działali w stoczni, byli długo wołającymi na puszczy i choć od samego początku pracowali na ponowne kulturowe odkrycie stoczni, nikt ich nie słuchał. Potrzeba było z górą dekady, aby to środowisko zbudowało tak mocną wiarygodność i widoczność, aby jego głosu w ogóle słuchano. Jednak dziś, gdy widzę, jak do Michała Szlagi strzela się z grubego działa, próbując podważać dokumentacyjną wartość jego dzieła, odzyskuję wiarę, że sztuka ma jednak ogromną siłę publicznego oddziaływania. Patrzmy na to jak na korzyść. Praca, jaką ludzie kultury wykonali na rzecz tych terenów, jest bezcenna.

Wielka szansa rozwoju
Jest mi też niezwykle przykro, że tak trudno namówić wielu działaczy związkowych i polityków wywodzących się z ruchu Solidarności na wsparcie sprawy ochrony terenów postoczniowych. To populistyczny argument, że trzeba tam utrzymać produkcję. Stocznia przecież działa na Ostrowiu i jej przyszłość nie jest zależna od Młodego Miasta. Pamiętajmy też, że nowa dzielnica też będzie dawać pracę. Trzeba wreszcie przerwać takie postrzeganie tych terenów. Młode Miasto jest wielką szansą rozwojową dla Gdańska. To odzyskanie na cele mieszkaniowe, usługowe i publiczne terenu podwajającego skalę Śródmieścia i otwierającego dla mieszkańców atrakcyjny front wodny.

Dlatego cieszę się, że pomimo wszelkich wątpliwości, motywowanych, jak ufam, poszanowaniem prawa własności oraz możliwości budżetowych gminy, miasto Gdańsk jednak podjęło się założenia Parku Kulturowego Stocznia Gdańska i że ochrona stoczniowego dziedzictwa zyskała poparcie prezydenta Bronisława Komorowskiego. Bo nie możemy pozwolić na to marnotrawstwo ani w sensie kulturowym, ani materialnym. Sytuacja dojrzała do wspólnego działania. Jest późno, ale nie za późno.

TU kupisz e-wydanie "Dziennika Bałtyckiego"!

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki