Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To miał być cudowny lek. Kobieta czuje się oszukana

Agnieszka Jasińska
Krzysztof Szymczak
Hanna Miszkiewicz z Łodzi od wielu lat cierpi na bóle kolan. Kobieta próbuje się leczyć na wszelkie możliwe sposoby. W kolorowej prasie znalazła ogłoszenie o cudownym preparacie. Kupiła. Kolana jednak nie przestały boleć, ale zaczęły puchnąć. Kobieta próbowała zareklamować lek. Bez skutku.

Za telefon z reklamacją zapłaciła 100 zł. Okazało się, że minuta połączenia kosztowała prawie osiem złotych. Polecono jej, by towar odesłała na... wyspy Marshalla. Przesyłka kosztuje prawie 40 zł.

- Łapię się wszystkich możliwych sposobów, by sobie ulżyć w bólu - mówi pani Hanna.- Uwierzyłam, że lek jest skuteczny, bo przecież reklamował się w gazecie. Zaproponowano mi promocję. Cztery opakowania za 200 złotych. Kurier przywiózł lekarstwo do domu. Dołączony też był certyfikat jakości. Od razu zaniepokoiło mnie jednak, że nie ma adresu firmy, w gazecie też go nie było.
Pani Hanna zaczęła smarować kolano maścią. - Kolano zaczęło mi puchnąć i bolało jeszcze bardziej - opowiada kobieta. - Postanowiłam zareklamować lek.

Kobieta zadzwoniła na numer, pod którym zamawiała preparat. - Tam podano mi inny numer. Miał być to telefon do reklamacji. Zaczynał się od 70, nie miałam pojęcia, że to specjalny numer. Tak mi podyktowano, myślałam, że 70 to kierunkowy- mówi pani Hanna.
- Potem okazało się, że minuta kosztowała prawie 8 złotych, zapłaciłam 100 złotych za jedną rozmowę. Pani podyktowała mi adres do zwrotu na wyspy Marshalla. Dyktowała po literce, przedłużała rozmowę. Tłumaczyła, że zwrotu dokonuje producent.

Przesyłka na wyspy Marshalla kosztuje dodatkowe 40 zł. Pani Hanna rozkłada ręce. - Przecież nie opłaca mi się ponosić dodatkowych kosztów. Nie mam gwarancji, że odzyskam pieniądze. Raczej w to wątpię - mówi pani Hanna. - Chcę przekazać sprawę prokuraturze. Zgłosiłam się do rzecznika konsumentów. Pewnie nie tylko mnie oszukano.

Zbigniew Kwaśniewski, Miejski Rzecznik Konsumentów w Łodzi, podkreśla, że trzeba zachować szczególną ostrożność, jeśli nieznany jest adres firmy, od której coś zamawiamy.

- Tak naprawdę nie wiadomo z kim zawarliśmy umowę i trudno reklamować produkt - mówi Kwaśniewski. - Numer telefonu to za mało. Rozumiem, że jak kogoś coś boli, to zrobi wszystko, by uśmierzyć ból. Jednak zwracajmy uwagę, jakie specyfiki przyjmujemy i wmasowujemy w nasze ciało. To może być groźne dla zdrowia, nie tylko dla kieszeni.
Firma odmawia komentarza w sprawie preparatu.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki