Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelny wypadek w Wólce: Cztery lata bezwzględnego więzienia dla byłego policjanta

ask
Śmiertelny wypadek w Wólce
Śmiertelny wypadek w Wólce Ask/Archiwum
Na cztery lata bezwzględnego więzienia skazał we wtorek Sąd Rejonowy Lublin-Wschód Witolda B., który potrącił na przejściu dla pieszych 19-letnią dziewczynę, a następnie uciekł z miejsca zdarzenia.

Mężczyzna odpowiadał za spowodowanie wypadku, w którym śmierć poniosła 19-letnia Kasia oraz za nieudzielenie jej pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Do wypadku w Wólce pod Lublinem doszło 14 grudnia 2013 roku.

Policjant (w chwili gdy doszło do wypadku pracował w Komendzie Powiatowej Policji w Łęcznej) skończył tego dnia służbę o godzinie 6 rano. Pojechał do wynajmowanego w Lublinie mieszkania. Zeznał, że przespał się i zjadł. Potem pojechał z żoną na zakupy do sklepu na ulicę Turystyczną (to, że jechał razem z żoną zeznał dopiero, gdy kobieta sama zgłosiła się do prokuratury i przyznała się do tego; wcześniej tłumaczył, że był sam. W rzeczywistości kobieta siedziała na miejscu pasażera trzymając na kolanach pieska). Po zrobieniu zakupów małżeństwo miało jechać do rodziców Witolda B. Skręcili w stronę Łęcznej.

Po spowodowaniu wypadku Witold B. przejechał jeszcze ok. 5 metrów. Zjechał na pobocze. Spojrzał we wsteczne lusterko, ale nie zauważył dziewczyny.

- Zobaczyłam, że dziewczyna wchodzi na jezdnię bez patrzenia. Nie zdążyłam powiedzieć "hamuj". Dziewczyna zrobiła dwa kroki i wtedy samochód uderzył ją. Zatrzymaliśmy się. Zapadła cisza. Mąż powiedział "uciekam" albo "uciekamy" i odjechaliśmy - wyjaśniała Monika B.

Zdecydowali, że wstawią uszkodzony samochód do warsztatu, a mechanikowi powiedzą, że uderzyli w sarnę.

Kasia nie mogła wtargnąć na przejście

Byłemu policjantowi groziło do 12 lat więzienia. We wtorek sąd skazał go na cztery lata pozbawienia wolności.

- Do wypadku doszło na bardzo niebezpiecznym przejściu, na którym piesi decydują się na przejście w sytuacjach ryzykownych. Wiedzą o tym kierowcy jeżdżący tą trasą, Witold B. był takim kierowcą. Mógł zakładać, że któryś z pieszych będzie szedł zdecydowanie. Widząc pieszą schodzącą z chodnika powinien rozpocząć manewry obronne licząc, że piesza będzie kontynuowała przechodzenie i nie zatrzyma się - mówił sędzia Artur Orłowski.

Sędzia Orłowski podkreślił, że Kasia nie mogła wtargnąć na przejście (zasugerowała to obrońca Witolda B., która chciała jego uniewinnienia). Nie szła szybko, bo uniemożliwiał jej to ból kolan. Idąc z domu na przystanek rozmawiała przez telefon z narzeczonym. Powiedziała, że dochodzi do przystanku. Nie widziała autobusu. Do jego przyjazdu miała ok. 3 minut. Nie musiała więc biec. Wręcz przeciwnie. Mogła zwolnić kroku, bo była przekonana że zdąży.

- Wyrok jest sprawiedliwy - podkreślił sędzia. - Witold B. przyczynił się do wypadku. Trzeba wziąć też pod uwagę bardzo niskie morale oskarżonego, który zostawiając poszkodowaną na miejscu w którym została uderzona, a później uciekając z miejsca zdarzenia zaprzeczył wartościom, którym przyrzekał służyć jako policjant.

Monika B. została skazana na rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na cztery lata.

Ojciec 19-letniej Kasi nie ukrywał rozczarowania

– Kobieta miała możliwość udzielenia pomocy potrąconej, ale nie zrobiła tego. Razem z mężem umyślnie podjęli decyzję, że odjeżdżają - mówił sędzia Orłowski. - Monika B. nie utrudniła natomiast postępowania karnego. Paradoksalnie jej działanie doprowadziło wręcz organy na właściwy trop. Gdyby Monika B. działała w zamiarze ukrywania samochodu to mogłaby wstawić go do stodoły z sianem lub zostawić w lesie. Ona pomogła natomiast zawieźć go mężowi do warsztatu. To miało utrudnić postępowanie karne, bo skutkowałoby zlikwidowaniem dowodów w postaci uszkodzeń. Gdyby do tego doszło postępowanie byłoby wtedy utrudnione, bo nie można byłoby zbadać samochodu. Ale do tego nie doszło. Zanim mechanik naprawił auto znaleźli go funkcjonariusze. Co więcej, przez to że znaleźli uszkodzony samochód łatwiej odnaleźli sprawce. Samo odstawienie było więc usiłowaniem utrudnienia postępowania, ale nie przyniosło rezultatu. Wręcz pomogło w ujęciu sprawcy.

Wyrok, jaki zapadł jest identyczny z karą o jaki wnioskowali dla siebie Witold B i Monika B. przyznając się do winy. Ojciec 19-letniej Kasi protestował wtedy: - Kara musi być zdecydowanie surowsza. Czym są 4 lata za kratami w stosunku do 19 lat mojej córki? - pytał.

We wtorek po ogłoszeniu dodał, że nie ukrywa rozczarowania: - Nieważne jaki byłby wyrok sprawiedliwości i tak nie stanie się zadość. Życie nie ma ceny. A Witold B. będzie miał możliwość wyjścia z więzienia już za rok - mówił z łzami w oczach. Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku rodzice Kasi zdecydują się, czy składać apelację. Taką możliwość rozważy też prokuratura.

- Prokuratura składając wniosek o skazanie Witolda B. na 5 lat pozbawienia wolności liczyła się także z tym, że taka kara może być nie orzeczona. Może być niższa - komentował prokurator Arkadiusz Stańczyk i dodawał jednocześnie, że na skazanie na cztery lata więzienia śledczy zgodzili się w postępowaniu przygotowawczym.

Śmiertelny wypadek w Wólce - Kalendarium


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski