Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniowe dramaty w Lublinie. Nie ma zmiłuj dla "dzikich" lokatorów [RAPORT]

Aleksandra Dunajska
Agata Nowakowska (z lewej) z posłanką Zofią Popiołek (TR) na konferencji prasowej poświęconej problemom mieszkaniowym lublinian
Agata Nowakowska (z lewej) z posłanką Zofią Popiołek (TR) na konferencji prasowej poświęconej problemom mieszkaniowym lublinian Anna Kurkiewicz
"Już wcześniej zakupiłem wkładki do zamków, Jak tylko zwolniło się mieszkanie, od razu przewierciłem zamki, żeby tam wejść". efekt Desperacji czy cwaniactwo? - Tacy ludzie szkodzą sobie i tym, którzy czekają w kolejce na mieszkania - ocenia ZNK.

40 miejskich lokali samowolnie zajęli w ubiegłym roku "dzicy" lokatorzy. Tłumaczą, że zwyczajnie nie mieli się gdzie podziać. Z drugiej strony jest długa kolejka tych, którzy po kilka lat czekają na mieszkania socjalne i komunalne. Problemu by nie było, gdyby miasto miało więcej mieszkań. Ale to "więcej" oznacza co najmniej pięć tysięcy.

Desperacja

Aneta Nowakowska ma trójkę dzieci: 12-, 5- i 3-letnie. I sądowy nakaz eksmisji z zajmowanego mieszkania przy ul. Skibińskiej. Będzie musiała je opuścić najpóźniej do końca marca. Na Skibińską wprowadziła się w 2010 roku. Przyznaje, że zajęła je bezprawnie, ale tłumaczy, że była zdesperowana. - Od 2002 starałam się o mieszkanie socjalne. Bez skutku - mówi. W marcu 2010 r. musiała się wyprowadzić z zajmowanej stancji, na którą nie było jej stać. - Wiedziałam o tym lokalu, który, ze względu na zły stan techniczny, był pusty. I się wprowadziliśmy. Nowakowska dziwi się, że mieszkanie przy Skibińskiej kilka tygodni stało puste. - Przecież ludzie tak długo czekają na lokale, czemu Zarząd Nieruchomości Komunalnych nie udostępnia takich lokali tym osobom? Skoro ja mogłam tam mieszkać, dlaczego inni nie? - pyta.

Artur Cichoń, rzecznik ZNK, tłumaczy, że lokal został wyłączony z użytkowania decyzją nadzoru budowlanego, bo zagrażała mu katastrofa budowlana. - Z tego względu musieliśmy przenieść stamtąd wcześniejszego lokatora. Takiego mieszkania nikt nie może zajmować, bo gdyby coś mu się stało, odpowiadałoby ZNK - mówi. - Mieszkanie czekało na remont. Ale miesiąc po opuszczeniu przez poprzedniego lokatora zostało zajęte.

Rzecznik ZNK zapewnia, że remontowane są prawie wszystkie pustostany. Ograniczeniem są pieniądze. - W ubiegłym roku wyremontowaliśmy 157 lo-kali za kwotę ponad 3,5 mln zł. W tej chwili 50 przeznaczonych jest do odnowienia lub już trwają tam prace. Czasami niektóre lokale rzeczywiście czekają dłużej, bo trzeba np. wyremontować strop i potrzebne są większe środki - wyjaśnia.

Wkładki kupiłem wcześniej

Artur Cichoń podkreśla, że rzadko zdarza się, żeby nielegalni lokatorzy zajmowali mieszkania wyłączone z użytkowania ze względu na bardzo zły stan techniczny. - Zwykle chodzi o mieszkania opróżnione chwilowo, bo ktoś się wyprowadził, przeniósł, a my musimy je np. pomalować. Zanim to zrobimy, często mamy już nowego mieszkańca - mówi rzecznik ZNK. - W ub.r. zjawisko samowolnych zajęć lokali się nasiliło, bo gmina wyprowadzała do dwóch budynków przy ul. Zygmunta Augusta ludzi mieszkających w gorszych warunkach. Wiele lokali w mieście się zwolniło. Ale szybko zostało zajętych - dodaje.
"Oświadczam, że z dziewczyną i małym dzieckiem zajęliśmy lokal na dziko, ponieważ mieliśmy ciężką sytuację i nie mieliśmy się gdzie podziać (...) Już wcześniej zakupiłem wkładki do zamków i jak tylko zwolniło się mieszkanie, od razu przewierciłem zamki, żeby tam wejść. Byłem zmuszony to zrobić, ponieważ dziecko musi mieć warunki do wychowania (...) Nie zamierzamy opuścić tego mieszkania i chcemy za nie płacić". To fragment jednego z wielu listów, jakie napisał do ZNK nielegalny lokator. Inni stwierdzają krótko: "Zająłem lokal, bo nie miałem się gdzie podziać. Proszę o przyznanie lokalu socjalnego".

Za pismami niejednokrotnie kryją się wielkie ludzkie dramaty. Pani Marta wychowuje z mężem córkę i syna chorego m.in. na padaczkę. Jej rodzina zajęła w 2011 r. lokal przy ul. Mełgiewskiej. Mieszkanie odnowili. Teraz mają już sądowy wyrok o eksmisję. I nie mają się gdzie wynieść. Przepisy i urzędnicy są jednak nieubłagani.

- Nie możemy legalizować samowoli, musimy działać zgodnie z prawem - podkreśla Henryk Łacek, dyrektor ZNK. - Zwłaszcza że ci ludzie szkodzą głównie tym, którzy cierpliwie czekają w kolejce na mieszkania socjalne.

Eksmisja

Sprawy toczą się zwykle według takiego samego scenariusza. Najpierw do "dzikiego" lokatora przychodzi komisja składająca się m.in. z urzędników ZNK i ratusza. Informują, że musi opuścić mieszkanie i jakie grożą mu konsekwencje, jeśli tego nie zrobi. Gdy ktoś w tym momencie się wyprowadzi, historia się kończy. Najczęściej jest jednak inaczej. Wtedy ZNK kieruje wniosek na policję o wszczęcie dochodzenia w trybie artykułu 193 Kodeksu karnego. ZNK kieruje też pozew do sądu o eksmisję. Jeszcze cztery lata temu sądy mogły orzekać w takich sprawach, a jednocześnie dawać prawo do lokalu socjalnego. Wiele osób o tym wiedziało i wykorzystywało to, bo de facto była to często krótsza droga do uzyskania mieszkania z zasobów gminy. Teraz jednak jeśli ktoś samowolnie zajmie mieszkanie, uprawnienia do socjalnego od sądu na pewno nie dostanie. Wyrok jest kierowany do egzekucji komorniczej. Eksmisja jest do noclegowni lub np. domu samotnej matki. Jest też dodatkowo sankcja - znaczne wydłużenie, czyli właściwie zamknięcie drogi do uzyskania mieszkania od gminy.

Problem bez rozwiązania

- Przepisów nie powinno się stosować tak bezwzględnie we wszystkich sytuacjach. W niektórych szczególnych przypadkach, kiedy mamy do czynienia z dziećmi, ludźmi chorymi, kiedy ktoś wykonał remont zajętego mieszkania, prezydent mógłby rozważać legalizację samowoli - ocenia Zofia Popiołek, posłanka Twojego Ruchu, która zajmuje się m.in. problemami lokatorów. Zdaniem urzędników, byłby to jednak niebezpieczny precedens.

Zofia Popiołek dodaje, że podstawowym problemem jest zbyt mała liczba mieszkań socjalnych i komunalnych. Podobnie sytuację oceniają przedstawiciele ruchów lokatorskich z całego kraju. - A przecież samorządy nie muszą budować nowych bloków. Są inne instrumenty, jak np. wynajmowanie lokali w budynkach prywatnych i przeznaczanie ich na socjalne czy komunalne - podkreśla Jakub Żaczek ze stołecznego Komitetu Obrony Lokatorów.

W Lublinie w ostatnich czterech latach powstało 219 lokali w nowych budynkach, m.in. przy ul.Mireckiego 4 czy Zygmunta Augusta 11. - Trwa budowa 3 bloków (124 mieszkania) w formule TBS. Planujemy także współpracę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego w ramach Funduszu Municypalnego - mówi Joanna Bobowska z biura prasowego ratusza. Miasto chciałoby w ten sposób wybudować od 500 do tysiąca mieszkań komunalnych. To jednak nadal kropla w morzu potrzeb. W Lublinie w kolejce na mieszkania socjalne i komunalne czeka około 5 tysięcy rodzin. Problem ich budowy jest nie tylko finansowy - często na budowę bloków komunalnych nie godzą się mieszkańcy, którzy mieliby z nimi sąsiadować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski