Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maksym Drabik (Betard Sparta): Dźwigam ciężary, żeby już więcej nie rosnąć

Wojciech Koerber
Maksym Drabik: Jak popełniam błędy, to dostaję od taty w łeb.
Maksym Drabik: Jak popełniam błędy, to dostaję od taty w łeb. wts
Z Maksymem Drabikiem, nowym żużlowcem Betardu Sparty Wrocław, rozmawia Wojciech Koerber.

22 lutego obchodziłeś 17. urodziny, dostałeś coś od taty?

Chyba klapsa w dupę. Za stary już jestem na prezenty. Jak coś potrzebuję, to czasem dostanę.

Masz na myśli kieszonkowe?

Nie jest najgorzej. Ale najlepiej też nie.

Zacznie się sezon, sam będziesz mógł na kieszonkowe zarobić.

Nie, nie. Nie myślę o tym w ogóle. Jestem od jazdy. O kasie nie ma nawet żadnych rozmyślań.

A jak się czujesz po pierwszych treningach na wrocławskim torze?

No w końcu... Nie mogłem się doczekać tych jazd. Wcześniej mieliśmy ostre treningi gimnastyczne na sali, z panem Mariuszem Cieślińskim, a ostatnio udało się wsiąść na motocykl. I było fajnie. Pierwsze kółka na spokojnie, a później już full gaz i do przodu.

Z Adrianem Gałą ścigaliście się już nawet na chorągiewkę.

Tak, dogadaliśmy się i trener Baron puszczał nas na chorągiewkę. Tak na zapoznanie, żeby poczuć trochę wszystko. Na początku było różnie, ale przy drugim wyjeździe to już Adrian mnie lał.

Ale nie wyciągnąłeś jeszcze z warsztatu najcięższych armat, tzn. najlepszego sprzętu?

Nie, nie. To były treningowe motory. Chodziło o to tylko, by się poruszać. Ale sprzętu mam dość dużo, i silników, i ramy.

U kogo je zamawialiście?

Tu i tam.

Tata kazał nie zdradzać?

Raczej nie powinno się gadać.

I słusznie. Trzeba mieć swoje atuty, do których dochodzi się pracą. Tata jest przy Tobie na każdym treningu?

Dokładnie, na każdym. Cały czas stoi przy mnie, a jak robię błędy, to w łeb dostaję. Gadamy cały czas – jakie błędy popełniam, jakie zębatki trzeba założyć itd.

Trochę kilometrów wspólnie nabijacie.

No, zgadza się. Cały czas trasa Częstochowa – Wrocław, różne młodzieżówki dojdą, a w czwartek być może do Pragi (Piotr Baron czeka na sygnał ze stolicy Czech, czy warto tam w czwartek się fatygować, bo pogoda nieco zimowa – WoK).

Czas na naukę w związku z powyższym jest?

O tym lepiej nie gadać.

Znaczy – kariery naukowca po cichu nie planujesz?

Chodzę do szkoły, nawet dziś byłem, ale nie zawsze mogę. Nie przyjadę do Czewy specjalnie na kilka lekcji, skoro jestem we Wrocławiu. No ale dogadaliśmy się ze szkołą, dyrektor jest pomocny.

Ale co to za szkoła?

Zawodowa, na ul. św. Augustyna. Ja mam chyba specjalność elektromechanik. Jestem w pierwszej klasie, tak na szybko się zapisałem. Plan jest taki, żeby skończyć tę szkołę, nawet na dwójkach, i żeby... skończyć ten temat.

Rozumiem. To o ulubione przedmioty nie będę pytał.

Fizyka, matematyka (śmiech).

Wspomniałeś o tych przedsezonowych przygotowaniach. Uważasz się za osobę wszechstronnie utalentowaną sportowo, lubisz pograć w to i tamto, czy rajcuje się wyłącznie jazda na motorze?

Lubię się poruszać. Pograć w siatę, w nogę, w kosza, tak było zresztą na obozie z panem Mariuszem. Fajnie się pogimnastykować. No i w tenisa też gram.

Stołowego?

W stołowego w domu. Mamy w salonie stół, przychodzi kumpel i ciupiemy. A na prawdziwy tenis też z kumplami czasem chodzimy.

A tata w domu też jest takim wesołkiem, jakiego znamy z telewizyjnych wystąpień?

Tak, cały czas są z nim jaja.

Pewnie słuchałeś różnych jego złotych myśli na youtube.com. Którą uważasz za najzabawniejszą?

Wszystkiego nie obejrzałem, ale kilka tych wypowiedzi widziałem. Hmm, dużo jest fajnych. Niektóre takie, że można się było popłakać.

Jesteś jeszcze młodym człowiekiem, bez sukcesów, więc być może nie wypada ze wszystkiego sobie żartować. Ale taki masz właśnie plan na przyszłość, czy charakterologicznie różnicie się z ojcem?

Ciężko stwierdzić, ktoś z boku powinien to ocenić. Nie jestem taki sam jak tata. Ale taki spokojny to też nie jestem.

Za to jeśli chodzi o sylwetkę na motorze - skóra niemal zdjęta z ojca. Podobnie się wyginacie.

Tylko, że ja jestem, niestety, trochę wyższy. Specjalnie podnoszę ciężary, żeby nie iść już tak w górę. Im człowiek niższy, tym mu na torze łatwiej. Prościej się wyginać niż dwumetrowcowi. Ja mam teraz 172 cm i próbuję już nie rosnąć. Te ciężary zakładam na plecy, ale też nie jakieś bardzo ciężkie, żeby sobie znów pleców nie wyrąbać. Robię przysiady, takie różne ćwiczenia. Nie wiem, czy coś pomogą.

Twoja zaleta na torze i słaby punkt?

Ciężko powiedzieć. Ktoś musiałby z boku ocenić.

Masz jakieś cele na najbliższy sezon?

To się okaże. Najważniejsze żeby się rozjeździć, a później jak najwięcej... jeździć. Najlepiej we Wrocławiu, a jak się nie uda, to na niższą ligę też jestem chętny.

Marzenie?

Nie myślę jakoś o niczym.

A hobby?

Motocross, rower.

Dziewczyna?

Nie, nie. Speedway jest najważniejszy.

Czyli dziewczyny jeszcze nie wybrałeś. A tłumik?

Nie za bardzo, choć na drugim i trzecim treningu testowałem Poldema. Na pierwszym używałem jeszcze starego, zeszłorocznego Kinga. Inna bajka. Pełny przelot, inaczej motor słychać. Ale jakieś inne różnice? To pierwsze jazdy, więc nie było jeszcze tego czucia motoru.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska