Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pojechali na Wołyń odnaleźć ślady rodzinnego domu (ZDJĘCIA)

Katarzyna Sobczuk-Wójciszyn
Rymacze. Groby dziadków państwa Stanisławy i Tadeusza są bardzo zaniedbane
Rymacze. Groby dziadków państwa Stanisławy i Tadeusza są bardzo zaniedbane archiwum rodzinne
Chełmianka Stanisława Sawicka i jej brat Tadeusz Matysko wybrali się na Wołyń w poszukiwaniu utraconych wspomnień z dzieciństwa. Wrócili z woreczkim ziemi ze swojej wioski.

Rodzeństwo z zamiarem odwiedzenia rodzinnej wioski na Wołyniu nosiło się kilkanaście lat. Zawsze jednak pojawiało się coś, co odwodziło ich od wprawy w rodzinne strony. Tak bliskie sercu, a jednocześnie dalekie ze względu na to, co się tam wydarzyło. Pani Stanisława i pan Tadeusz pochodzą z wioski Kupracze. - Często myślami wracało się do Kupracz, do miejsc zabaw dziecięcych i kąpieli w rzece Hapka. Opowiadania w gronie rodzinnym tylko potęgowały tęsknotę - mówi Tadeusz Matysko, który dzisiaj mieszka w Pile.

Wyprawa, jak się okazało, wiązała się z ogromnym żalem za miejscami i ludźmi, których już nigdy nie zobaczą.

- Pamiętam słowa mamy, która zawsze tak tłumaczyła naszą nagłą wyprowadzkę: "A cóż my mogli zrobić? Za Bugiem my tragedię przeszli potrójną. Najpierw, we wrześniu, napadli na nas Ruskie. W czerwcu czterdziestego pierwszego weszli Niemcy, później jeszcze nas sąsiady ukraińskie zaczęły rżnąć i w odwecie my ich. Wojna się skończyła w maju, a my już wiedzieli, że na Wołyniu Polski nie będzie. To co mieliśmy robić? Zostać tam, dać się na kacapa przerobić , w kufajkach chodzić i samogon pić? Toteż nieboszczyk mąż jedną miał decyzję - jechać do swoich".

- Te sława mamy utkwiły mi w pamięci, chciałem, by rodzice mogli mieć choć cząstkę ziemi z naszej wioski. Stąd pomysł na tę wyprawę - opowiada pan Tadeusz.

Rodzeństwo po przekroczeniu granicy pojechało do wsi Rymacze. Pierwsze wzmianki o wsi pochodzą z 1550 roku. Do II wojny światowej w jej pobliżu znajdowały się wsie Kupracze, Ostrów i Terebejki. W Rymaczach znajduje się kościół pw. św. Izydora Oracza, wybudowany w latach 1931-1933. Tam pan Tadeusz przyjął I Komunię Świętą. - Piękny dawniej kościół jest w kompletnej ruinie. Zamknięty na przysłowiowe cztery spusty, pusty. Nie tak pamiętałem to miejsce - mówi pan Tadeusz.
Na początku lat 90. XX wieku z inicjatywy środowiska 27 Dywizji Wołyńskiej Armii Krajowej z Chełma i Hrubieszowa i przy udziale Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Chełmie odbudowano w Rymaczach cmentarz polski.

Rodzeństwo odwiedziło go, chcąc odnaleźć groby dziadków. - Obraz cmentarza, jaki mam w pamięci, nie ma nic wspólnego z jego obecnym stanem. Cmentarz jest zaniedbany, zniszczony. Jedynie kilkadziesiąt grobów żołnierzy Armii Krajowej, poległych w walkach z Niemcami i Ukraińcami, jest w dobrym stanie. O te nagrobki dbają pogranicznicy z Chełma, o grobach innych Polaków już nikt nie pamięta - mówi pani Stanisława, mieszkanka Chełma. Na terenie cmentarza pochowano 150 osób poległych w kwietniu 1944 roku.

Wycieczka po Wołyniu zaprowadziła rodzeństwo również do Lubomla - miasta tętniącego życiem. Tam, w kościele Świętej Trójcy, ochrzczono pana Tadeusza. - Kościół był zamknięty, pusty. To było przerażające. Do naszej rodzinnej miejscowości jechaliśmy ze strachem, bojąc się tego, co możemy tam zastać - dodaje pan Tadeusz.

Kupracze - rodzinna miejscowość Stanisławy i Tadeusza, kiedyś tętniąca życiem i śmiechem dzieci, dziś zarośnięta jest wysokimi trawami, zapomniana. - Gdy asfalt się skończył, zrozumieliśmy, że nasza rodzinna miejscowość jest gdzieś tam wśród traw i zarośli. Trzeba było zostawić wygodne auto i jak kiedyś, przed laty, iść na piechotę po polnej drodze - wyjaśnia pani Stanisława.

- Nasz rodzinny dom znajdował się nieopodal torów, dlatego gdy tylko przejechał pierwszy pociąg, popłynęły nam łzy. Wróciły wspomnienia szczęśliwego dzieciństwa i tego, co się działo później - mówi pani Stanisława. - Gdy przyszedł ten tragiczny okres masowych mordów cała nasza rodzina się ukrywała. Tata był urzędnikiem i czuł się zobowiązany uchronić przed okrutnymi torturami jak największą ilość Polaków. Zanim uciekliśmy, siedzieliśmy trzy dni w krzakach, ukrywając się. W tym czasie zbierali się kolejni Polacy. Ostatecznie wsiedliśmy do pociągu i odjechaliśmy - wspomina Stanisława.

- Na pamiątkę wizyty zrobiliśmy zdjęcia i wykopaliśmy woreczek ziemi dla naszych rodziców, by rozsypać ją na ich grobach. Oni zawsze tęsknili za Kupraczami - dodaje pan Tadeusz.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski