Może symbolizował pomysł na życie, polegający na wiecznej zabawie, która z czasem okazać się może nie tylko pusta, ale i diabelnie niebezpieczna. Komuś, choćby z nudów (a taka jest chyba motywacja Jago), może strzelić do głowy, żeby dla ekscytacji zacząć bawić się czyimś życiem - i tragedia gotowa.
Na tym plażowym tle ubrani w ciemne stroje Otello i Desdemona wyglądali jakby przybywali tu z innego świata. A może z odchodzącego? On z krzyżykiem na szyi, ona w sukni z kołnierzykiem jak u zakonnej nowicjuszki... Inne hierarchie, inne namiętności, ale świat również tragiczny, zmanipulowany przez cynicznego Jago. I tam tragedia zatem, i tu tragedia, pesymistyczny świat, co znajdowało też odbicie w mrocznej scenografii.
Co by tu jeszcze? Może wystarczy. Nie nowość bowiem, tylko powtarzalność była moim dojmującym doświadczeniem widza na premierze "Otella" w Operze Bałtyckiej. Powtarzalna była zwłaszcza ta sama co niemal zawsze damsko-męska psychodrama, już tylko irytująca.
Kiedyś zdarzyło mi się napisać, że podziwiam u Marka Weissa jego proteuszową zdolność odnawiania się w ciągle innej postaci, przy trzymaniu się tych samych wątków. Po premierze "Otella" już tego nie powiem. Według mnie, formuła autorskiego teatru operowego Marka Weissa w Gdańsku na "Otellu" się wyczerpała.
Marka Weissa podziwiam za jeszcze jedną umiejętność: budowania wokół swoich przedsięwzięć pijaru. W Gdańsku pomogło mu w tym nasze poczucie prowincjonalności, które zawsze łatwo zachłystywało się tym, co przychodziło z zewnątrz i z wielką pewnością siebie prezentowało się jako bezdyskusyjna jakość.
Markowi Weissowi udawało się to tym łatwiej i słuszniej, że jest wybitnym reżyserem i że istotnie nadał Operze Bałtyckiej dzięki swoim pierwszym sezonom nową jakość. W ciągu kolejnych sezonów jednak - zreprywatyzował tę scenę. Dość powiedzieć, że do czerwca mamy w Operze Bałtyckiej do wyboru tylko jeden "nieweissowy" spektakl, świetnego "Ubu Rexa" w reżyserii Janusza Wiśniewskiego.
Czytaj więcej na ten temat: "Otello" Verdiego w Operze Bałtyckiej. Kolejna inscenizacja Marka Weissa [RECENZJA]
Repertuar Opery Bałtyckiej został zmajoryzowany przez inscenizacje jej dyrektora. Przy cichym przyzwoleniu marszałka Mieczysława Struka i jego dyrektora departamentu kultury Władysława Zawistowskiego.
Na popremierowym bankiecie swoją spontaniczną minirecenzją "Otella" popisała się reprezentująca marszałka jego zastępczyni od spraw zdrowia Hanna Zych-Cisoń. Mówiła coś tak jakoś o erotycznych dreszczach przy niektórych scenach - być może tych samych, które we mnie obudziły pytania o granice dobrego smaku. No, ale o gustach się nie dyskutuje, więc niech będzie.
Pilnej dyskusji wymaga jednak to, co za zgodą wojewódzkich władz stało się z repertuarem Opery Bałtyckiej. Na taką monopolizację nie pozwolono w żadnym teatrze repertuarowym w Polsce. Panią wicemarszałek od spraw zdrowia chętnie zapytałbym, czy uważa taką sytuację za zdrową?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?