Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

50-lecie Chatki Żaka: Kiedyś kultowa. Teraz nieco zapomniana (ZDJĘCIA)

paf
50-lecie Chatki Żaka
50-lecie Chatki Żaka Małgorzata Genca
Sobota, 9 marca 1963 roku w Lublinie nie była szczególnie wyjątkowa. Pogoda, jak to na początku marca w Polsce, raczej niesprzyjająca - archiwum meteorologiczne wskazuje temperaturę 0 stopni Celsjusza. W obecności rektora uczelni, prof. Seidlera, prorektora Łubnickiego i przy akompaniamencie chóru, budynkowi o mało atrakcyjnej nazwie "Dom Społeczno-Usługowy UMCS" nadano nazwę Chatka Żaka.

Nazwę wyłoniono w konkursie ogłoszonym przez Zrzeszenie Studentów. Wymogi były jasne: skoro mamy alfabetycznie ułożone nazwy akademików: Amor, Babilon, Cebion, to ten budynek musi być na "Z". Pomysły w rodzaju Dom Studencki Żak nie były wystarczająco dobre, stanęło więc na Chatce.

Chociaż dniem, który zmienił historię Chatki i miasta, był ten, który nastąpił dwa lata później. Mowa o otwarciu sali teatralnej.
Komu słowa o historycznym wydarzeniu wydają się przesadzone, ten musi sobie uświadomić, że przez około 30 lat Chatka Żaka była najważniejszym punktem na kulturalnej mapie Lublina. Przynajmniej dla jego studenckiej populacji. - Przez wiele lat funkcjonowania na miasteczku nie odczuwałem żadnej potrzeby chodzenia do centrum miasta - mówi Henryk Kowalczyk, aktor działającego przy Chatce Teatru Gong 2, założyciel Teatru Scena 6. - Dzięki Chatce na miejscu miałem wszystko, cały świat: przyjaciół, pracę, rozmowy.

Niezwykła jest już sama architektura budynku, zaprojektowanego przez Krystynę Różyską-Tołłoczko, która ma na koncie pięć projektów akademików lubelskiego kampusu. Architekt Marcin Semeniuk, w tekście na stronie internetowej powojennymodernizm.com dopatrzył się w tej architekturze wpływów stylistyki grupy De Stijl i Bauhausu, a także dokonań Le Corbusiera.

Jak wskazuje pierwotna nazwa, Dom Społeczno-Usługowy UMCS miał zapewnić studentom ofertę usługową i kulturalną. Miały się tam znajdować: stołówka studencka dla 3000 osób, sala widowiskowa z 400 miejscami, pomieszczenia z przeznaczeniem na kluby i organizacje studenckie, czytelnia, sala gier cichych, usługi krawieckie, szewskie i fryzjerskie. Z czasem okazało się, że najważniejszym pomieszczeniem jest sala teatralna. Tutaj zaczynały lubelskie teatry studenckie: kultowy Gong 2 Andrzeja Rozhina (wcześniej znany jako Gong 7.30), kabaret Nazwać (Grupa Chwilowa), który z czasem przemianował się na Grupę Chwilową, Teatr "Provisorium", do którego dołączył jego dzisiejszy dyrektor Janusz Opryński i wspomniana Scena 6. Tutaj odbywały się: Studencka Wiosna Teatralna, Konfrontacje Młodego Teatru, Bakcynalia, Mikołajki. Z tym miejscem związało się: kino studyjne DKF "Bariera", Zespół Tańca Ludowego, Orkiestra św. Mikołaja, Zespół Tańca Towarzyskiego "Impetus", Chór Akademicki.

Chatka dorastała i starzała się wraz z kulturą studencką. Kiedy ta druga miała się znakomicie, czyli w latach 60. i 70., budynek przy ul. Radziszewskiego 16 tętnił życiem. Stan wojenny przyniósł z jednej strony: aresztowania aktorów "Provisorium", z drugiej - nową rolę dla budynku. "Działalność publicystyczna Chatki nastąpiła dopiero po sierpniu 1980 roku. Kiedy sala teatralna stała się salą trybuny wolnej wypowiedzi. Mieliśmy parę takich spotkań otwartych dla studentów, kiedy ja się po prostu bałem, że tłum się zatratuje, żeby posłuchać na przykład prof. Burdy o tym, jak działała prokuratura w latach 50., gdy on był prokuratorem. No, nic wielkiego. Ale to była ta namiastka wolnego słowa" - wspominał w materiałach dla Teatru NN Kazimierz Iwaszko, pracownik Chatki Żaka.

Ale kiedy kultura studencka więdła, więdła też Chatka. Od 2009 roku kierowało nią czterech dyrektorów, przy coraz mniejszym zainteresowaniu miejscem samych żaków. Przestała funkcjonować tam kawiarnia. - Dziś to ospałe, leniwe miejsce, które kiedyś żyło - komentuje Henryk Kowalczyk.

Symbolem Chatki od roku 1994 był mural nad wejściem, autorstwa Kazimierza Łyszcza, wtedy studenta Instytutu Wychowania Artystycznego UMCS, z cytatem z książki "Pod wulkanem" Lowry'ego: "Czy podoba wam się ten ogród, który należy do Was? Nie pozwólcie, by wasze dzieci go niszczyły!".

Przy okazji ostro krytykowanego przez środowisko architektów remontu budynku w 2012 roku mural zamalowano.

Wspomnienia o Chatce
Janusz Opryński, współzałożyciel i reżyser Teatru „Provisorium”, działającego przy Chatce Żaka, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Konfrontacje Teatralne, dyrektor programowy lubelskiego Centrum Kultury.
Ja się narodziłem w Chatce Żaka, w sensie artystycznym. Chatka Żaka była miejscem niezwykle osobliwym, choć jasne: mogę mitologizować. Przyszedłem tam w takim momencie, w którym sława Teatru Gong Andrzeja Rozhina już trochę upadła.

Siedziało się tam ciągle w kawiarence i próbowało naprawiać świat. Przychodzili też tam ludzie, którzy byli trochę schizofrenikami, pamiętam takie trzy słynne postacie: Witek, który obalał – błędną w jego rozumieniu – teorię Kopernika, Pan Rysio i Babcia-Szamka.

Pan Rysio pisał wiersze, a raczej chciał pisać, bo przeszkodą był ciągły brak długopisu. Kiedy któryś ze studentów proponował, że proszę bardzo, długopis pożyczy, Pan Rysio wymigiwał się, że będzie pisał, ale później. Babcia-Szamka zaś ciągle jadła, stąd jej ksywka (od „szamać – jeść, przyp. red.). Mówiła też coś do siebie. Krążyła wówczas o niej legenda, jakoby była kiedyś właścicielką ziem, na których stanęła Chatka Żaka, ale nie wiem, czy to prawda, bo ta legenda byłaby rzeczywiście tragiczna. Oni czuli się z nami dobrze, bo nie robiliśmy im krzywdy. Oprócz tego byli poeci i ludzie, którzy robili teatr.

Chciałem przy tym podkreślić, że za sprawą dużej sali w Chatce kampus UMCS był przez wiele lat jedynym miasteczkiem akademickim w Polsce, gdzie znajduje się profesjonalna sala teatralna, od niedawna ma tak również prywatna uczelnia w Poznaniu. To, niestety, wciąż nie jest wykorzystane przez naszą uczelnię. To ogromny potencjał. Uniwersytet powinien kusić wszystkich, zrozumiał to już wcześniej KUL, który wykorzystał wartość Leszka Mądzika.

Próbowaliśmy to zmienić i wykorzystać salę na potrzeby lubelskiej teatrologii: Mądzik, Passini, Staniewski, Witt-Michałowski, ja – moglibyśmy prowadzić tam zajęcia dla studentów, zakończone spektaklem. Robiłem coś takiego w Princeton – jednej z najlepszych szkół świata. Przychodzili studenci innych kierunków, ciekawi teatru, rozumiejący, że może wnieść wiele do ich życia, że nauczą się tu mówić, prezentować się. Tymczasem prowadząc zajęcia ze studentami w Lublinie, moje pierwsze spostrzeżenie było takie, że nikt nie wymówił wyraźnie swojego nazwiska i imienia. No i młody człowiek przegrywa na starcie.

Cieszę się, że przy Chatce jest inkubator, że został tam zdjęty liszaj komunizmu, ale potencjał nie jest wykorzystany, władze uczelni „bylejaczą”, nie stawiają na kulturę, a tym samym nie podnoszą atrakcyjności uczelni. Kiedy dziś przychodzę do Chatki Żaka, a mówię to, rzecz jasna, z perspektywy siwego faceta, przeraża mnie tam pustka.

Andrzej Rozhin, reżyser teatralny, aktor, scenarzysta, dyrektor teatru Gong-2, działającego do 1974 roku w Chatce Żaka
Właściwie jubileusz, który będzie obchodzony dzisiaj, nie dotyczy Chatki Żaka, bo ona była już wcześniej, a Akademickiego Teatru Gong-2, którego byłem dyrektorem (w poniedziałek w Bibliotece Uniwersyteckiej odbędzie się wernisaż wystawy na ten temat). W 1965 ruszyła scena teatralna, a w 1966 r. miała tam miejsce premiera spektaklu „Pieśni i songi Pana Brechta”, odbyła się też pierwsza Studencka Wiosna Teatralna.

Muszę przy tym powiedzieć, że smutno mi się robi, gdy oglądam dziś tę salę, na której zamontowane są te same fotele od pięćdziesięciu lat, na której funkcjonują reflektory, które jeszcze ja zakładałem. A lata 60. spędzone w tym miejscu były wspaniałym czasem. To były czasy, gdy władze uczelni naprawdę były zainteresowane działalnością artystyczną swoich studentów.

Dla rektora profesora Seidlera kultura była oczkiem w głowie. On i późniejszy rektor, prof. Skrzydło, chuchali i dmuchali na kulturę, wspierali ją. Uczestniczyli w przedsięwzięciach, przychodzili na premiery, jurorowali w konkursach, fundowali nagrody. Już sam koncept prof. Seidlera zbudowania w kampusie sali teatralnej był znakomity, podpatrzył to zresztą rektor w Anglii, gdzie sala teatralna przy uczelni to norma. Gong-2 i Zespół Tańca Ludowego Stanisława Leszczyńskiego były traktowane jako wizytówka uczelni. Pamiętam, że kiedy dostaliśmy z Gongiem-2 zaproszenie do Parmy, sprawę zablokowała partia. To był rok 1968 i rozruchy studenckie.

Prof. Seidler wstawił się za nami osobiście u sekretarza PZPR, obiecując mu, że wyjazd odbędzie się bez żadnych problemów.

Ogólnie, jestem niezwykle wdzięczny za to, czego tu doświadczyłem i nie tylko ja, bo i setki innych ludzi, którzy mieli wtedy kontakt z Chatką Żaka i tutaj, można powiedzieć, się wychowali.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski