Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert Kaniorowców „Lublin – Lublinowi”: Wielki finał i pożegnanie Karoliny (RECENZJA, ZDJĘCIA)

Andrzej Z. Kowalczyk
Karolina Madejczyk
Karolina Madejczyk Piotr Gołębiowski
W niedzielne popołudnie po szaleństwach Nocy Kultury pustawo było w mieście. Ale nie na widowni muszli koncertowej w Ogrodzie Saskim, która znowu okazała się zdecydowanie za mała, by pomieścić wszystkich chcących obejrzeć trzeci koncert Zespołu Pieśni i Tańca „Lublin” im. Wandy Kaniorowej z cyklu „Lublin – Lublinowi”.

Tak wielkie zainteresowanie jest rzeczą najzupełniej zrozumiałą. Dwa pierwsze koncerty mocno zaostrzyły apetyt miłośników folkloru na to trzecie spotkanie z zespołem. Tym mocniej, że w owym ostatnim koncercie miała wystąpić elita „Kaniorowców”, czyli obydwie grupy reprezentacyjne oraz niezastąpieni Seniorzy. A to zawsze jest gwarancją poziomu najwyższego.

Autorka finałowego koncertu, Bożena Baranowska skonstruowała jego program tak, by wykonawcy mogli zaprezentować pełnię swoich umiejętności. Wybrała tańce niezwykle efektowne, ale trudne, wymagające naprawdę znakomitego przygotowania. Niektóre z nich widzieliśmy w trakcie dwóch wcześniejszych koncertów, gdy tańczyły je – bardzo dobrze zresztą – grupy młodzieżowe, ale dopiero w wykonaniu tancerzy w pełni dojrzałych można było zobaczyć pełnię walorów owych tańców. Mam tu na myśli tańce lubelskie, rzeszowskie i wielkopolskie, które w niedzielę zobaczyliśmy w formie bardziej rozbudowanej i w pełnej krasie. Zaś tańców mieszczan żywieckich czy mazura młodzieży w ogóle nie powinno się powierzać, gdyż wyglądałoby to niepoważnie.

Zgodnie z Hitchcockowską regułą niedzielny koncert rozpoczął się od trzęsienia ziemi (artystycznego oczywiście), czyli Suity lubelskiej, którą I Reprezentacja „Kaniorowców” wykonuje w sposób niezrównany. A wirujące w „Tańcuj macha…” tancerki są dla mnie wręcz emblematem polskiego folkloru; lepszym nawet niż wycinający hołubce krakowiacy. Po tym nadzwyczaj efektownym początku tancerki i tancerzy z I Reprezentację podziwialiśmy jeszcze w Suicie łowickiej z piękną piosenką „Świeci miesiąc, świeci”, w tańcach sądeckich oraz cieszyńskich. A także w wielkim finale, w którym wraz z grupą Seniorów świetnie zatańczyli mazura ze „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki. A skoro już przywołani zostali najstarsi z „Kaniorowców”, to oczywiście nie może zabraknąć „Mazura chłopskiego”. Powtórzę to, co napisałem przed rokiem: nigdy nie kryłem i nie kryję, iż zakochałem się w tym utworze od pierwszego wejrzenia i zawsze oglądam go z najwyższą przyjemnością. Ale nic w tym dziwnego, bo tak fantastyczne tańce to najrzadsza rzadkość, rarissimum, a „Kaniorowscy” Seniorzy wykonują tego mazura fenomenalnie. I tylko oni; żaden inny zespół w Polsce nie ma „Mazura chłopskiego” w repertuarze. Takiego właśnie mazura zobaczyliśmy w niedzielę, a swoją wciąż znakomitą formę artystyczną potwierdzili Seniorzy pięknie wykonanymi tańcami mieszczan żywieckich.

Podobnie jak w dwa poprzednie dni również w niedzielnym koncercie nie zabrakło debiutów i premier. Debiutanci to oczywiście dzieci z najmłodszych grup zespołu: Słoneczka, Wiolinki i Lubelaczki, które dzielnie pokonywały tremę, tańcząc i śpiewając przed tak liczną publicznością. Premiera zaś była udziałem II Reprezentacji, która po raz pierwszy wykonała tańce opoczyńskie, bardzo gorąco, wręcz owacyjnie przyjęte przez widownię. Można rzec, iż tancerze z tej grupy odbyli najdłuższą podróż po polskiej mapie folkloru. Rozpoczęli bowiem swoje występy od Suity rzeszowskiej, po drodze odwiedzili wspomniane Opoczno, by przez Wielkopolskę dotrzeć aż na Kaszuby. I w każdym z owych regionów sprawili się znakomicie. A cały udany występ zwieńczyli polonezem „Pożegnanie Ojczyzny” Michała Kleofasa Ogińskiego. Nie zabrakło również występów kapeli, z których szczególnie przypadły mi do gustu dwa utwory: bardzo nastrojowy „Ja Kujawiak” zaśpiewany przez Adama Maruszaka oraz „Kuniki Karysie” z wokalnym duetem Maruszaka i Tomasza Misztala.

W laurowy wieniec, jaki wypada przyznać „Kaniorowcom” za cały tegoroczny przegląd „Lublin – Lublinowi” należy na koniec wpleść gałązkę piołunu. Niedzielny koncert był bowiem ostatnim, w którym w barwach zespołu wystąpiła znakomita solistka I Reprezentacji – Karolina Madejczyk. Po dwóch dekadach spędzonych w zespole, wypełnionych nie tylko pracą artystyczną, lecz także instruktorską z najmłodszym narybkiem, artystka zdecydowała się na odejście. To duża strata, ale – jak podkreślają wszyscy związani z „Lublinem” – „Kaniorowcem” zostaje się na całe życie i tak też z pewnością będzie w przypadku Karoliny Madejczyk. Warto także przypomnieć, że znakomita tancerka zapisała się w historii naszego miasta nie tylko scenicznymi występami. To właśnie ona w 2010 roku prowadziła w pierwszej parze z prezydentem Adamem Wasilewskim historycznego, pierwszego „Poloneza dla Lublina”. A później co roku brała udział w tym 3-Majowym barwnym korowodzie. Dziękujemy za wszystko, Pani Karolino.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski