Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotografie Tomasza Spicyna. Zdjęcia leżą na ulicy

Sylwia Hejno
Tomasz Spicyn. Dziennikarz radiowy i fotograf. Od 2011 roku prowadzi bloga poświęconego fotografii ulicznej spicylublin.blogspot.com
Tomasz Spicyn. Dziennikarz radiowy i fotograf. Od 2011 roku prowadzi bloga poświęconego fotografii ulicznej spicylublin.blogspot.com Sylwia Hejno
Jaki wyglądałby Lublin zza słupa, znad wbitej w ścianę pinezki? W fotografiach Tomasza Spicyna widać z bliska jego absurdy, słodko-gorzką codzienność i prowincjonalny urok.

"Ulica w chwili spokoju, żadnych policyjnych wozów na okolicznych rogach, zamiast przyglądać się wprost, tylko szybko rzucasz okiem z drugiej strony ulicy i na skos, udając, że interesuje cię sąsiednia wystawa, obejrzałeś ją i idziesz do domu. Twoja gra zaczęła się z nudów (...) Po prostu bawiło cię robienie rysunków kolorowymi kredkami". To początek opowiadania "Graffiti" Julio Cortazara, które Tomasz Spicyn uważa za swoiste motto swoich zdjęć.

Są nietypowe, opowiadają o mieście przez urok detalu. Nie interesują go najbardziej charakterystyczne, pocztówkowe punkty, woli przyglądać się rynnom, chodnikom, wbitej w ścianę pinezce czy gumie do żucia, podglądać ulicę znad zostawionego przez kogoś plastikowego kufla piwa. Dostrzega w miejskim krajobrazie jego ulotny czar - zmieniające się witryny, okolicznościowe plakaty, zamazywane i pojawiające się wciąż na nowo napisy na murach. Oraz ten przygodny, pojawiający się przez ułamek sekundy na danej scenerii element, jakim jest człowiek. Ten człowiek, na ogół zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, wkomponowuje się w pejzaż miasta, jakby został na nim namalowany. - Nie jestem fotografikiem i nie chcę nim być - ucina zdecydowanie Tomasz Spicyn.

Przy sobie ma cichy, kompaktowy aparat, który nie zwraca uwagi, a wręcz usprawiedliwia, sugerując syndrom japońskiego turysty. Żadnych lustrzanek, żadnych obiektywów jak lufa czołgu. Robienie zdjęcia na ulicy jest jak rozlanie szklanki mleka - fotograf ingerując w zastaną sytuację, może tylko się starać, aby mleka rozlać jak najmniej. Tę maksymę, którą usłyszał od fotografika Maksa Skrzeczkowskiego, wziął sobie do serca.

Ludzie na jego zdjęciach są na ogół nieświadomi, że ich chwilowa obecność na tle niebanalnego elementu ulicy stanie się nieśmiertelna. W przedziwny sposób do tej ulicy pasują, ubiorem, pozą, sytuacją, w jakiej się znajdują, gdy nie wiedzą, że ktoś na nich patrzy. Kadry są dyskretne. Zdarza się, że od twarzy ważniejsze są spacerujące po lubelskim bruku nogi albo kawałek ubrania. Przechodnie patrzą profilem albo nie patrzą w ogóle, a ci, którzy spoglądają prosto w obiektyw, zdają się na tę sytuację zgadzać. Tomasz Spicyn ma pewną ważną zasadę. - Nikogo nie obrażam na moich zdjęciach - mówi. - Nawet człowieka śpiącego na ławce da się pokazać w taki sposób, żeby nie było to dla niego uwłaczające. Zrobiłem kiedyś takie zdjęcie, w którym nad takim właśnie człowiekiem widać było billboard. Wyglądało to tak, jakby on mu się śnił.

W doborze tego, co ma ujrzeć światło dzienne, pomaga mu jego żona Inez. Jeśli powie "Słuchaj, ten ktoś może się poczuć dotknięty", wówczas tego zdjęcia nikt już nie zobaczy. Wybór fotografii czy pokazana na niej osoba są dla Tomasza Spicyna proste.

Pierwsze zdjęcia na blogu "Spicy Lublin" opublikował w 2011 roku, tak zupełnie dla siebie. Uzbierało się ich około tysiąca. - Szukałem zdjęć, które pokazywałyby Lublin, ale zupełnie nie mogłem znaleźć takich stron. W wyszukiwarce pojawiały się albo pocztówki, albo zdjęcia historyczne, za to nie było niczego, czego szukałem - opowiada. Fotografuje dzień po dniu i zdjęć uzbierało się około tysiąca.

Na co dzień pracuje jako dziennikarz radiowy w redakcji informacyjnej Radia Lublin. Fotografowanie jest dla niego pasją, którą traktuje zupełnie niekomercyjnie. Uparcie ignoruje sugestie znajomych, aby robić zdjęcia w większym formacie, tak aby dało się je potem wykorzystać. Wzbrania się przed kolejną wystawą. Do tej pory miał dwie, ostatnią w maju w Centrum Kultury i poprzednią w 2013 roku w Radiu Lublin.

Uchwycone kadry rzadko poprawia, a praca postprodukcyjna jest raczej symboliczna, bo, jak przyznaje, na obróbce szczególnie się nie zna. Kontrast, kolor, względnie zamiana na czerń i biel - to wszystko. Życie ulicy podglądamy w zasadzie w niezmienionej formie, a z niej przebijają luz, bezpretensjonalność i poczucie humoru.

- Marzy mi się Lublin tak zupełnie bez samochodów, chociaż jeden dzień w roku - zamyśla się Tomasz Spicyn. - Można by wtedy zobaczyć, jak to miasto wygląda naprawdę.

Na jego fotografiach dzieje się wiele, nawet jeśli dwie trzecie kadru zajmuje słup ogłoszeniowy. Wszystkie razem tworzą kolaż złożony z ułamków sekund z życia miejskiej dżungli, czasem smutnej, czasem śmiesznej, a czasem absurdalnej. Te chwile są nie do powtórzenia. "Wystarczy pomyśleć, ile się zmienia, jeżeli zejdzie się z chodnika i zrobi trzy kroki" - pisał Cortazar w "Grze w klasy". Lublin też może się okazać czymś nieskończonym. Wystarczy, że się zmieni witryna sklepowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski