Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Letnie Forum Tańca: Taniec powrócił do muszli

Andrzej Z. Kowalczyk
Historie, których nigdy nie opowiedzieliśmy
Historie, których nigdy nie opowiedzieliśmy mat. organizatora
Przez trzy kolejne wieczory – od piątku do niedzieli – na scenie muszli koncertowej w Ogrodzie Saskim niepodzielnie panował taniec. Działo się tak za sprawą Letniego Forum Tańca Współczesnego, imprezy organizowanej przez Lubelski Teatr Tańca oraz Centrum Kultury w Lublinie.

Letnie fora tańca na dobre wpisały się do lubelskiego kalendarza artystycznego jako przedsięwzięcie, na które miłośnicy tej dziedziny sztuki czekają z niesłabnącym zainteresowaniem. Jest to bowiem zawsze okazja do poszerzenia wiedzy o tańcu współczesnym w rozmaitych jego stylach i formach; dowiedzenia się, co ciekawego dzieje się na polskich i zagranicznych scenach tanecznych. W tym roku uwaga organizatorów skupiła się na scenie polskiej, choć nie zabrakło również akcentów międzynarodowych, bowiem trzy z czterech prezentowanych choreografii stworzyli twórcy z zagranicy.

Pierwszy wieczór przeglądu wypełniły prezentacje Polskiego Teatru Tańca, zespołu mającego szczególne miejsce w historii polskiego tańca współczesnego, rzec można: będącego jednym z jego kamieni węgielnych. Poznański teatr pokazał dwie realizacje, odmienne w charakterze, ale wyraźnie się dopełniające. W spektaklu „Open Fields” izraelskiego twórcy Nadara Rosano Polski Teatr Tańca zaprezentował się jako świetnie współpracujący zespół, znakomicie realizujący choreografię rozpisaną na wieloosobowy skład wykonawców. Choreografię interesującą i pozwalającą tancerzom stworzyć zbiorową kreację, której jednak nie mogę zaakceptować bez zastrzeżeń. Zabrakło mi w niej bowiem wyraźnego zaakcentowania partii indywidualnych, co w spektaklu podejmującym problem granic wolności jednostki w społeczeństwie byłoby jak najbardziej zasadne. Można było to zrobić, tym bardziej, że poznański teatr ma w swoim składzie artystów, o których z pełną odpowiedzialnością da się powiedzieć, iż są indywidualnościami scenicznymi. Co zobaczyliśmy w realizacji „Need Me” ze szlachetnie prostą, ale bardzo wyrazistą choreografią Andrzeja Adamczaka, perfekcyjnie wykonaną przezeń w duecie z Katarzyną Rzetelską. Oglądałem ów spektakl w programie ubiegłorocznej Polskiej Platformy Tańca i byłem dlań pełen uznania, a teraz przypomniałem go sobie z naprawdę dużą przyjemnością.

W sobotę zobaczyliśmy „Working Title Ego” – dyplomowy spektakl studentów IV roku Wydziału Teatru Tańca krakowskiej PWST, a więc młodych ludzi, którzy będą współtworzyć jutro polskiego tańca współczesnego. Przyjąłem tę realizację z uczuciami mieszanymi. Z jednej strony należy docenić widowiskowość i efektowność tego spektaklu, świetnie nadającego się do wieczornej prezentacji w warunkach plenerowych i mogącego być dobrym pierwszym spotkaniem z tą dziedziną sztuki. Z drugiej jednak całkowicie zabrakło mi w nim indywidualności, a przecież właśnie sięgnięcie w głąb indywidualności artystów w procesie tworzenia scenicznej kreacji miało być głównym jego założeniem. Tego założenia nie udało się zrealizować. Jens van Daele, reżyser i choreograf spektaklu, pokazał bardzo dobrze przygotowany (zwłaszcza pod względem fizycznym) zespół, ale nie tancerzy. W dodatku uczynił to w takiej formie scenicznej, w jakiej prawdopodobnie większość z wykonawców nigdy więcej już nie wystąpi, bo takie wielkoobsadowe realizacje raczej rzadko pojawiają się na polskich scenach. Zaś pytanie o to, jak absolwenci krakowskiej szkoły teatralnej sprawdzą się w mniejszych, kameralnych formach wciąż pozostaje otwarte.

Żadnych zastrzeżeń nie mam natomiast do ostatniego spektaklu tegorocznego forum, czyli „Historii, których nigdy nie opowiedzieliśmy” Lubelskiego Teatru Tańca z choreografią Simone Sandroniego. Jedyna wątpliwość, jaka mogła się pojawić, to tylko to, czy realizacja owa, prezentowana dotychczas w zamkniętych salach teatralnych, nie straci swoich walorów po przeniesieniu jej do muszli koncertowej. Nie straciła nic. Spektakl LTT oglądało mi się w Ogrodzie Saskim równie dobrze jak na scenie Centrum Kultury. Sceniczna charyzma i umiejętność wchodzenia w relację z publicznością czwórki wykonawców – Beaty Mysiak, Anny Żak, Ryszarda Kalinowskiego i Wojciecha Kapronia – są tak wielkie, iż nie ulegają rozproszeniu nawet w warunkach, w których trudno o pełne skupienie. A cztery indywidualne popisy – bo każda z wykreowanych postaci jest rzeczywiście popisowa – łączą się w fascynującą kreację zbiorową. Nie tylko zresztą choreograficzną. Cała czwórka bowiem świetnie wywiązuje się z zadań stricte aktorskich, co w teatrze tańca jest rzeczą nadzwyczaj rzadką. Patrzenie na to, co robią na scenie, to czysta przyjemność, od której nie sposób oderwać się nawet na moment. Mam nadzieję, że „Historie…” jeszcze długo będą pozostawały w repertuarze LTT, a ja będę je oglądać i smakować na nowo.

Tak wyglądał program tegorocznego Letniego Forum Tańca Współczesnego. A na koniec odnotujmy jeszcze miły akcent, jakim było uhonorowanie Wojciecha Kapronia nagrodą artystyczną przyznaną przez marszałka województwa lubelskiego.

Sprawdź nasz serwis: Kulturalny Lublin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski