Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nerkę szybko sprzedam. W Polsce kwitnie handel organami

Teresa Semik i Agnieszka Jasińska
arc.
"Chłopak lat 20 odda nerkę. Proszę o poważne oferty". Odpowiedzieliśmy. Chłopak z Katowic zażądał 30 tysięcy złotych. Zdaniem detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, podziemie transplantologiczne kwitnie na świecie w najlepsze. Piszą Teresa Semik i Agnieszka Jasińska.

Sprzedam nerkę. Jestem zdrowy, ale zadłużony. Mogę zapłodnić, 42 lata, żonaty. Reszta do uzgodnienia. Internet zalany jest ofertami desperatów wystawiających kawałki swojego ciała na sprzedaż.

Dla pieniędzy oddadzą nerkę, szpik kostny, fragment wątroby, wszystko bez czego da się potem dalej żyć. Ofert jest tak dużo, że można w nich przebierać jak w ulęgałkach. Odpowiedzieliśmy na 10 takich ogłoszeń. Ofertę sprzedaży nerki złożyły nam dwie osoby i zaproponowały: "Cena 30 tysięcy. Miasto: Katowice oraz Kraków. Decyduję się z powodów finansowych. Grupa krwi B RH+" - odpowiedział nam mejlowo mężczyzna.

Do Centrum Organizacyjno--Koordynacyjnego ds. Transplantacji Poltransplant trafia co roku wiele podobnych ogłoszeń. - Za każdym razem odpisujemy urzędową formułkę, że handel narządami jest w Polsce nielegalny - podkreśla dr n. med. Jarosław Czerwiński. - Jeśli w internecie pojawiają się ogłoszenia o sprzedaży nerek, to od razu podajemy taką stronę do prokuratury.

Dr Czerwiński nie wierzy w to, że w Polsce istnieje podziemie transplantacyjne, choć dodaje jednocześnie: - Nie da się bezpiecznie wyciąć nerki poza szpitalem, ale z drugiej strony, takim ludziom nie zależy na bezpieczeństwie.

Krzysztof Pabisiak ze Stowarzyszenia "Życie po przeszczepie" dziwi się naiwności ludzi.
- Liczą na zarobek. A tak naprawdę na takich transakcjach zarabiają pośrednicy - mówi Pabisiak. - Podziemie musi być bardzo zaawansowane technologicznie, bo do przeszczepienia nerki potrzebne są warunki bloku operacyjnego. Nie da się tego zrobić w warunkach garażowych. A skoro w publicznym zakładzie opieki medycznej w Polsce nie jest możliwa nielegalna transplantacja, to najbliżej robi się to w Czechach lub na Ukrainie. W ubiegłym roku w Kijowie zatrzymano trzech chirurgów, podejrzewanych o dokonywanie nielegalnych przeszczepów nerek. Poinformowało o tym Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Ukrainy.

Według komunikatu MSW, chodzi o lekarzy "jednego z przodujących zakładów medycznych" ukraińskiej stolicy. Ich nazwiska pozostały nieznane. Zostali aresztowani.
Za ile dadzą się pociąć?

Kuba chce 70 tys. zł, plus koszty dodatkowe. Pisze: "Sprzedam nerkę tylko i wyłącznie dlatego, że ciężko mi kredyt spłacić. Jestem zdrowym 22-lakiem niepalącym i okazyjnie pijącym, grupa krwi 0RH+. Oczekuję tylko poważnych ofert. tel...". Oferta z Wielkopolski jest tańsza: "Sprzedam nerkę za 40 tys. zł, 28 lat, zdrowy, niepijący, tel...". Desperat uprzedza ewentualnych żartownisiów, że oferta jest poważna z powodu trudnej sytuacji kredytowej. Młody, zdrowy 19-latek chce za nerkę 220 tys. euro, plus koszty operacji, numer gg... "Jak za drogo, możemy się jeszcze dogadać" - dodaje.

- 220 tys. zł, chyba na głowę upadłeś - odpisuje internauta i umawia z hawrylukiem. On pomoże, ale nie za tę cenę.

40 tys. zł za nerkę to najczęściej żądana kwota. Zdrowy 27-latek z Tychów jeszcze nie zdecydował, za ile odda swoją. Cena do uzgodnienia.

Do kupienia jest też szpik kostny, wystawiony przez młodą, zdrową, z grupą krwi 0 Rh+. Sprzeda pilnie w cenie 23-25 tys. zł.

Czy to zadłużenie doprowadza Polaków do ostateczności? Bez jednej nerki można wyżyć. A z długami - nie, uzasadniają swoje decyzje. Co myśleć o człowieku, który dla pieniędzy daje się okaleczyć?

- Ostrożna jestem w ocenie ich zachowania - mówi dr Renata Rozmus z Katedry Psychologii Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej w Katowicach. - Człowiek w skrajnych sytuacjach potrafi przecież nawet zabić. Motywacje ludzkich zachowań są bardzo złożone. Mamy dowody, że za pieniądze ludzie się prostytuują, sprzedają swoje dzieci, także organy. Nie ma takiej rzeczy, której w skrajnej sytuacji nie da się wymienić na pieniądze. Ludzkie ciało jest pewnym zasobem. Jedni spieniężają swój intelekt, inni narządy. Nie doszukiwałabym się w tych zachowaniach żadnych patologii.
Zdaniem detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, problem transplantologicznego podziemia istnieje, zwłaszcza w krajach Trzeciego Świata, gdzie nikt nie rejestruje dzieci, choć nie tylko tam. Skoro z jednej strony mamy desperatów, którzy potrzebują pieniędzy i są gotowi ryzykować swoje życie, a z drugiej strony ciężko chorych ludzi, których dni bez przeszczepu są policzone, to może zrodzić się sytuacja patologiczna. Nie ufa też środowisku medycznemu.

- Proszę przejrzeć, ile na przełomie lat 90. i nowego stulecia było na Śląsku zaginięć, zwłaszcza dzieci - mówi Rutkowski. - Nie da się wykluczyć, że te zaginięcia nie wiązały się z handlem narządami. Myślę zwłaszcza o stracie niespełna 10-letniej dziewczynki z Zabrza. Zaginęła między kościołem a domem, na przestrzeni 400 m.

Dr Jarosław Wilk, koordynator ds. transplantacji w Szpitalu św. Barbary w Sosnowcu oponuje. - W polskich szpitalach niemożliwy jest przeszczep z pominięciem obowiązujących procedur. Prawo przewiduje także dla lekarzy kary za łamanie prawa - twierdzi.

Do trzech lat więzienia

Za handel organami można iść w Polsce do więzienia na trzy lata. Tak wynika z ustawy z 1 lipca 2005 roku o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Jeżeli sprawca uczynił sobie z handlu narządami stałe źródło dochodu, może pójść do więzienia na 5 lat. "Chcę sprzedać nerkę z powodów materialnych. Mam 22 lata. Nerka jest moją własnością i państwo nie ma nic do tego" - pisze Ula.

Na początku czerwca wszystkie media obiegła informacja, że 17-letni Chińczyk w tajemnicy przed rodzicami sprzedał nerkę, aby zrealizować marzenie o nowym iPadzie2. Rodzina powiadomiła policję, niestety, handlarza nie namierzono, a szpital oznajmił tylko, że salę operacyjną wynajął, bo do tego ma prawo. Stan zdrowia chłopca uległ pogorszeniu, teraz ma żal do siebie. Wywołał przy okazji burzę pytań, co jest w stanie zrobić człowiek dla własnych marzeń. Odda nerkę za nowe porsche, luksusowy jacht?
Gdzie jest granica tego szaleństwa? Po obu stronach są ludzie zdesperowani i na swój sposób cierpiący. Nie ma takiej granicy. Wyznacza je albo własna moralność, albo prawo. A prawo zabrania nie tylko handlu narządami, także "rozpowszechniania ogłoszeń o odpłatnym zbyciu, nabyciu lub o pośredniczeniu w odpłatnym zbyciu lub nabyciu komórki, tkanki lub narządu w celu ich przeszczepienia". Grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.

Wynika z tego przepisu jasno, że nie wolno publikować tego typu ogłoszeń. Skoro tak, to dlaczego ciągle jest ich pełno w mediach elektronicznych? Niektóre są tam od 2005 roku, od kiedy obowiązują te przepisy. W katowickiej prokuraturze nikt nie pamięta, by w ostatnim dziesięcioleciu ktoś zajmował się ściganiem potencjalnych przestępców handlujących organami do przeszczepu.
- Policja prowadzi działania operacyjne, ale żadnej sprawy karnej z tego nie było - mówi nadkomisarz Janusz Jończyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

O odpowiedzialności karnej osoby, która zamieszcza ogłoszenie w sprawie własnych organów, w zasadzie nie ma mowy. Nie ma przepisu zabraniającego samookaleczenia się.

Dariusz Patrzałek, konsultant do spraw przeszczepów we Wrocławiu, namierzył dawcę narządów i gotowe dane przekazał organom ścigania. Jakiś czas później otrzymał z prokuratury decyzję o umorzeniu postępowania z powodu małej szkodliwości czynu.
Wprawdzie na niektórych forach pojawiły się ostrzeżenia, że wszystkie wpisy zawierające ofertę sprzedaży narządów będą kierowane bezpośrednio na policję, ale nie poskutkowało.

Moje ciało, nie moja sprawa
- Mogę legalnie sprzedać obcięte włosy, a nerkę - nie? Gdzie więc jest granica, jaki kawałek mojej osoby mogę sprzedać, a jaki nie? - pyta Ewka z grona zwolenników handlu narządami.

- Zdesperowanym ludziom trzeba dać wsparcie, żeby nie musieli sięgać po drastyczne metody - mówi dr Rozmus.

Przeszczepu nerki nie da się wykonać w garażu

Z dr. Jarosławem Wilkiem, koordynatorem transplantacyjnym w Szpitalu św. Barbary w Sosnowcu, rozmawia Teresa Semik.

Jak pan doktor słyszy o podziemiu transplantacyjnym to...
... ogarnia mnie irytacja i złość. Zajmowanie uwagi obywateli takimi absurdami, a przez to sugerowanie podejrzanych związków rodzimej transplantologii z działaniami niezgodnymi jest szkodliwe. Dotyczy to też sugestii o istnieniu podziemnych struktur uprawiających komercyjną medycynę transplantacyjną.

W środku Europy nie jest możliwe przeprowadzenie przeszczepu poza normalnym trybem?
Nie jest możliwe. W Europie prawdopodobieństwo przeszczepiania nerek poza legalnym systemem porównam do możliwości spotkania dzisiejszego popołudnia wysłannika cywilizacji innej galaktyki. Hipotetycznie może mieć to miejsce. Informacje o domniemanych nielegalnych przeszczepach wywołują przerażenie, podważają wiarygodność i uczciwość medyków. Jednocześnie mało kto próbuje zająć się źródłem tej patologii medialnej.

Mam na myśli niczym nieskrępowaną działalność pospolitych oszustów. Osobnicy wyzuci ze wszelkiej przyzwoitości, żerujący na cierpieniu ciężko chorych ludzi, wabią ich ofertami sprzedaży własnego narządu. Inni przestępcy oferują odpłatnie pośrednictwo w "zdobyciu" i to nie tylko nerek. Bierność organów ścigania i samego społeczeństwa na ofertę np. internetowych sprzedaży narządów jest niebezpieczna. Stwarza wrażenie istnienia podziemia transplantacyjnego.
Można w publicznym szpitalu legalnie wynająć salę operacyjną?
Nadal chce mnie pani przekonywać, że lekarze to przestępcy biorący udział w nielegalnych operacjach, np. w wynajętych salach operacyjnych ZOZ-ów lub NZOZ-ów?

W żadnym wypadku! Też uważam, że mówienie o podziemiu transplantacyjnym jest mitem, bo takich zabiegów nie da się wykonać w garażu. Nie zmienia to faktu, że przekonanie o nim pozostaje.

Nie ma podziemia, dlatego, że leczeniem zajmują się uczciwi ludzie, czyli zespoły lekarzy i pielęgniarek i dziesiątki osób personelu innego. Nie ma podziemia, nie tylko dlatego, że prawo zabrania handlu narządami, ale dlatego, że byłoby to niemoralne, nieetyczne, obrzydliwe, niepotrzebne i złe.

Słyszał pan o wielu sprawach karnych dotyczących tego procederu?
W ogóle o nich nie słyszałem. Ogłaszającymi się w internecie powinna zająć się policja.

Na pewno część tych ogłoszeń jest jednak szczera. Jak pan doktor ocenia zachowanie tych desperatów?
Stan psychiczny osób, zwanych przez panią "desperatami", które w sposób szczery deklarują chęć stania się żywym dawcą nerki dla kogokolwiek, to znaczy obcemu, a nie bliźniemu, wymaga głębokiego zastanowienia. Niewątpliwie taka osoba potrzebuje pomocy.

Wolność człowieka nie polega na tym, że może zrobić ze swoim ciałem, co chce?
Nie. Może postawmy inaczej pytanie: dlaczego ludzie chcą się okaleczyć dla pieniędzy? Czy to zdrowa i oczekiwana postawa społeczna.

Jakie warunki trzeba spełnić, żeby być niespokrewnionym dawcą?

Do przekazania nerki czy fragmentu wątroby od osoby niespokrewnionej nie wystarczy dobra wola dawcy. Poza aspektami medycznymi, potrzebna jest prawdziwa więź pomiędzy dawcą i biorcą, uwiarygodniona przed sądem.

Teresa Semik i Agnieszka Jasińska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nerkę szybko sprzedam. W Polsce kwitnie handel organami - Dziennik Zachodni

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski