Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkania Teatrów Tańca: Dada dodaje blasku

Andrzej Z. Kowalczyk
Katarzyna Chmielewska i Leszek Bzdyl w spektaklu „Caffe Latte”
Katarzyna Chmielewska i Leszek Bzdyl w spektaklu „Caffe Latte” Karolina Karwan/materiały organizatora
Gwiazdy pierwszej wielkości - grupa Ann Van den Broek oraz Teatr Dada von Bzdülöw - wystąpiły w siódmym dniu 15. Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca. Można zatem było wiele sobie obiecywać, a jednak wrażenia po spektaklach miałem mieszane.

Z Ann Van den Broek mam pewien kłopot. Jej poprzednią prezentację na lubelskim festiwalu (w 2009 roku) przyjąłem z "dobrodziejstwem inwentarza", bez żadnych, nawet najmniejszych zastrzeżeń. A w tym roku coś się zmieniło. Wiem oczywiście, że jest wybitną choreografką, jedną z tych osobowości, które kształtują oblicze europejskiego tańca współczesnego. Jej prace, także te pokazywane teraz, oceniam wysoko, ale zachwycić się nimi nijak nie potrafię. I to wbrew niemal wszystkim. Publiczność klaszcze ekstatycznie i piszczy, krytycy i choreografowie mówią mi, że spektakle Ann zachwycają, a ja pytam: jak zachwycają, jeśli nie zachwycają? Po części tłumaczę to sobie faktem, że osłabła nieco moja fascynacja abstrakcyjnymi formami, charakterystycznymi dla teatru holenderskiego. A spektakle Ann Van den Broek bardzo mocno osadzone są właśnie na obszarze abstrakcji. Bardziej pokazują idee i zjawiska niźli je analizują. Takie realizacje bardzo dobrze się ogląda, ale niewiele z nich pozostaje na dłużej. Idealnym tego przykładem był zaprezentowany w czwartek spektakl "We Solo Men". Oglądałem go z przyjemnością, lecz jeśli za kilka tygodni przyszłoby mi o nim mówić, musiałbym sięgać do notatek, bo już zaciera mi się w pamięci, "przykrywany" kolejnymi przedstawieniami. Wczorajszy "Ohm" zapamiętam zapewne na dłużej, ale akurat nie z takiego powodu, jakiego życzyłaby sobie twórczyni. Mam na myśli to, że ciekawa, oryginalna i świetnie wykonana choreografia została tu połączona z boleśnie przewidywalną konstrukcją przedstawienia. W dodatku z ewidentnym kiksem na koniec. Kiedy spektakl zbliżał się do finału i trwała dużej urody sekwencja wyciszenia, pomyślałem: "zaraz nastąpi uderzenie (to eufemizm, bo w rzeczywistości pomyślałem znacznie dosadniej) światłem i dźwiękiem". I jako żywo - nastąpiło! Jakim cudem twórczyni tej klasy co Ann Van den Broek zdecydowała się na taką oczywistość, pozostanie dla mnie tajemnicą na zawsze.

Nastroju mi to jednak nie zepsuło, bowiem w perspektywie miałem jeszcze spektakl zespołu, który jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a na lubelskich Spotkaniach występuje od dawna i regularnie. Choć dla mnie owa obecność mogłaby być jeszcze bardziej regularna, czyli mówiąc wprost: coroczna. Ten zespół to oczywiście Teatr Dada von Bzdülöw.

Napisałem kiedyś, że na spektakle Dady chodzę "w ciemno", bo to zawsze klasa najwyższa, i tę deklarację całkowicie podtrzymuję. Ale owo "w ciemno" należy rozumieć również dosłownie: już dawno zrezygnowałem z "przygotowywania się" do nich, szukania opisów, recenzji i cudzych ocen. Wolę pewien dreszczyk oczekiwania na to, czym tym razem zaskoczą mnie gdańscy artyści. Bo to, że zaskoczą, jest pewne. Realizacje Dady rozpoznam zawsze, ale przewidzieć, jaki będzie spektakl, na który się właśnie wybieram, nie potrafię nigdy. I jestem przekonany, że nie ja jeden. Twórca teatru, Leszek Bzdyl, powiedział kiedyś, iż specyfika stylu Dady polega na tym, że jak tylko przyszpili się jego formę, to zaraz zacznie się zmieniać. I to najprawdziwsza prawda.

Tym razem Dada von Bzdülöw zaprezentował spektakl "Caffe Latte" zrealizowany we współpracy z duetem muzyków - performerów SzaZa (Paweł Szamburski i Patryk Zakrocki). Rzecz cudownie lekką, jak pianki lub miśnieńskiej porcelany. Uwodzącą widza każdym elementem: świetnie budowaną dramaturgią z płynnym rytmem i zaskakującymi zwrotami, błyskotliwymi konceptami inscenizacyjnymi, wysokiej próby humorem oraz klimatem niczym nieskrępowanej zabawy, w której uczestniczą pospołu widzowie i sami artyści. A nade wszystko kapitalnymi sekwencjami tanecznymi w wykonaniu Leszka Bzdyla i fenomenalnej Katarzyny Chmielewskiej. Nie po raz pierwszy z podziwem (i nutką niedowierzania) patrzyłem na fantastyczną współpracę pary tancerzy, wywodzących się wszak z odmiennych obszarów teatralnych. Takich duetów jak Chmielewska i Bzdyl niewiele jest w tańcu współczesnym i to nie tylko polskim. Tacy artyści dodają blasku Spotkaniom. Proszę, a nawet wręcz żądam, aby Dada von Bzdülöw również w przyszłym roku przyjechał do Lublina.

PROGRAM NA SOBOTĘ - 12 listopada
Godz. 18.00 - Teatr Muzyczny - "Odisseo" (80 min.) - Compagnia Zappala Danza (Włochy)
Godz. 20.00 - Chatka Żaka - "Q61" (70 min.) - Ann Van den Broek (Holandia/Belgia)
Godz. 22.00 - Warsztaty Kultury - "Cichy taniec" (40 min.), "Mówiący taniec" (45 min.) - Jonathan Burrows i Matteo Fargion (Wielka Brytania)


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski