Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera w Teatrze Andersena: Mała Syrenka w 3D

Sylwia Hejno
Ignacy Tokarczyk/materiały teatru
Jeśli cukierkową, Disneyowską wersję "Małej syrenki" włożymy między bajki, a przypomnimy sobie Andersenowski pierwowzór, to odkryjemy prawdziwą głębię wstrząsających emocji. Jak wiadomo sfera uczuciowa nie była najmocniejszą stroną samego baśniopisarza. Ale jak pięknie opanował w tym wypadku teorię - tragiczna, milcząca miłość, ból, ofiara w imię uczucia... Opowieść o zaczarowanej syrenie w reżyserii Ilony Zgiet zobaczymy w Teatrze Andersena.

To dobry pretekst, żeby zapomnieć o landrynkowej Ariel i potraktować syrenkę na poważnie. Odnajdziemy w niej i masochistkę, i marzycielkę, dziewczynkę, i kobietę, która podejmuje decyzję. W podwodnym raju nie jest szczęśliwa. Pomimo że każdy krok sprawia jej ból, udaje jej się wytrwać w postanowieniu wyjścia na ląd. Ale Andersen lubi być okrutny. Tym razem osiągnął w tej materii mistrzostwo. Nie wynagradza jej ani cierpień, ani tego, że wyrzeka się swojej natury w imię miłości. Przypomnijmy oryginalne zakończenie: swoim męczeństwem wcale nie zdobywa uczucia księcia. Syrena może go wówczas zgładzić i wrócić do dawnego życia, albo zamienić się w morską pianę. Oczywiście, konsekwentnie, wybiera poświęcenie. W filmowej bajce scenariusz jest naturalnie inny: syrenka i ukochany żyją długo i szczęśliwie.

Często goszcząca w mediach psycholożka Katarzyna Miller porównuje syrenę do męczennicy (Zwierciadło, XI 2004). - W imię tej wyidealizowanej miłości syrenka jest gotowa na wszystko. Cierpi i pozwala się położyć pod drzwiami. Jak służąca. Z drugiej strony docenia jej ambicję i determinację:
- Można powiedzieć tak: ona jedna z całego podmorskiego królestwa marzy o duszy.

Syrenka pragnie czegoś więcej niż wieczne życie wśród morskich polipów. Ten pozytywny aspekt postanowili wydobyć twórcy spektaklu. Nieco rozjaśnili smutną historię i stworzyli barwną przygodę, która toczy się pod wodą i na lądzie. Bohaterka Ina (Dominika Morozowska) zyskała dwóch nadprogramowych przyjaciół: Żółwika i Konika.

- Nie chciałam robić kolejnej kreskówki - zaznacza Ilona Zgiet. - Jesteśmy wierni Andersenowi i historia nie kończy się happy endem. Pamiętamy jednak, że robimy spektakl dla dzieciaków i nie chcieliśmy być aż tak dramatyczni jak on. Ze względu na wyjątkowe efekty świetlne można nazwać przedstawienie bajką w 3D. Gramy je od wtorku i mam wrażenie, że dzieciom się podoba.

"Mała Syrenka", Teatr Andersena, sobota g. 17.00 (premiera), niedziela g. 12.00, g. 16.00


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski