Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Diana Świder o muzycznych marzeniach

Artur Borkowski
Z Dianą Świder, wokalistką, kompozytorką, gitarzystką, nauczycielką śpiewu, tłumaczką języka francuskiego, o jej muzycznych inspiracjach i marzeniach, by być jak Maryla Rodowicz, rozmawia Artur Borkowski.

Kiedy zaczęłaś śpiewać?
Śpiewam, odkąd pamiętam. Mój tato, patrząc na to z zawodowego punktu widzenia, ma rzeczywiście mocno brzmiący, "ciemny", potężny głos. Mama natomiast odzywa się w sposób liryczny. Może, choć nie jestem tego do końca pewna, kiedyś te głosy miały wpływ na to, że zaczęłam śpiewać. Nikt mnie do tego nie namawiał. Pamiętam tylko, jak mama w dzieciństwie zawsze z uśmiechem powtarzała: śpiewuniaj, córciu, śpiewuniaj. Teraz, kiedy dzwoni i pyta, co teraz robię, zawsze
odpowiadam - śpiewuniam. Tak zostało.

Skończyłaś w Zamościu szkołę muzyczną.
Śpiewałam, śpiewałam. W końcu w wieku dwunastu lat powiedziałam rodzicom, że chcę zdawać do szkoły muzycznej. W związku z "podeszłym" wiekiem nie było łatwo trafić do klasy gitary klasycznej, a nie wyobrażałam sobie siebie na innym instrumencie. Zapytana przez komisję egzaminacyjną, dlaczego właśnie gitara, odpowiedziałam: bo chcę śpiewać i grać jak Maryla Rodowicz. Nie wiem, dlaczego wtedy tak powiedziałam. Po prostu wydawało mi się, że mogę być jednocześnie właśnie taką wokalistką i instrumentalistką. Gust muzyczny uległ zmianie, pozostała tylko gitara…

I?
Były drobne problemy. Komisja poprosiła mamę, żeby ze mną porozmawiała i namówiła na grę na flecie, na co zareagowałam płaczem. W końcu dostałam się na gitarę i całkiem dobrze mi się na niej grało, aż nadszedł czas decyzji dotyczącej studiów. Stwierdziłam, że muzyka może być moją pasją, ale z utrzymaniem się z niej bywa różnie i dostałam się na filologię romańską na KUL. Jednocześnie podjęłam studia wokalne na Wydziale Jazzu i Muzyki Estradowej na UMCS.

Dlaczego francuski?
Zawsze zadawałam sobie to pytanie. Nie wiem. Może dlatego, że to był pierwszy język, którego zaczęłam się uczyć i chyba właśnie dlatego, stał się moim naturalnym językiem. Pochłonął mnie bez reszty.

Twoja pierwsza płyta, na której wydanie czekamy, składa się właśnie z klasycznych piosenek francuskich.
Uwspółcześniłam te utwory pod względem muzycznym, aranżacyjnym. Od razu pochwalę się też drugim krążkiem, na którego wydanie liczę. Jest to projekt grupy CITY, z muzyką Adama Prucnala i Grzegorza Piętaka, do tekstów Mateusza Moczulskiego i Michała Zabłockiego. Materiał jest dostępny na stronie www.city.art.pl, a dwóch utworów można odsłuchać również na You Tubie.

Trochę mnie martwi ten brak wydawców, bo ludzie nie mogą sięgnąć po płyty ze znakomitymi piosenkami.
Skoro coś się w życiu nie udaje, to może to jeszcze nie ten moment. Trzeba mieć mnóstwo cierpliwości, pokory i robić swoje.

Właśnie, nad czym teraz pracujesz?
Najbliższa mojemu sercu w tym momencie jest muzyka akustyczna, przede wszystkim ballady. Lubię też bawić się rytmem. Pomysły na dźwięki biorą się z przeżyć, emocji, obserwacji.

Ale najważniejsze jest to, że przygotowuję materiał na płytę, gdzie o wszystkim będę mogła decydować osobiście. To będzie na pewno bardzo nastrojowy krążek, w dużej mierze właśnie balladowy, z tekstami Mateusza Moczulskiego. Może pokuszę się o adaptację językową wybranych piosenek na angielski i francuski.

Jakich wykonawców znad Sekwany słuchasz najchętniej?
Mylene Farmer ze względu na subtelność wykonywanych przez nią utworów. Lary Fabian, która ma ogromny potencjał wokalny, a jest mocno niedocenianą artystką. I oczywiście klasycy: Edith Piaf - wielka emocjonalność, ogromna postać i Serge Gainsbourg. To był bardzo odważny człowiek na swojej drodze artystycznej, można powiedzieć twórca totalny.

Ty też byłaś i jesteś artystką wszechstronną. Śpiewasz, nie pochwaliłaś się sukcesami w "Szansie na sukces" i w "Drodze do gwiazd", uczysz młodzież wokalistyki w swoim studiu "Disound" i "wychowałaś" kilka "Diamentów Lublina". I jeszcze śpiewasz chórki w Bajmie.
Dzisiaj jestem daleka od programów typu talent-show. Wcześniej było inaczej. Dodam tylko, że "Szansę" wygrałam, kiedy byłam w drugiej klasie liceum, a przygoda z "Drogą" to drugi rok studiów. Faktycznie "oszlifowałam" kilka kurierowych "Diamentów": Justynę Ostojewską, Weronikę Bielecką i Bartka Kawałka. Weronika od października będzie słuchaczką londyńskiego British and Irish Modern Music Institute. Bartek pracuje aktualnie nad swoją debiutancką płytą, w październiku dołączy do grona studentów Wydziału Wokalnego Instytutu Muzyki UMCS. Justynka to jeszcze młode, ale już prawdziwe zwierzę sceniczne.

Trudno się uczy młodych śpiewać?
Aktualnie mam trzydzieścioro podopiecznych. Z każdym z nich spotykam się indywidualnie. Jest to dla mnie ogromna przyjemność, bo mam szczęście, że gromadzę wokół siebie utalentowanych ludzi i pasjonujemy się tym, co wspólnie robimy. Nasze relacje są podobne do wizyty pacjenta u lekarza. Do oczekiwań każdej osoby podchodzę indywidualnie i staram się pomóc, jak tylko potrafię najlepiej.

Naszej rozmowie towarzyszy muzyka Pata Metheny'ego.
Słucham bardzo dużo muzyki instrumentalnej, a Pat wpisuje się w moją wrażliwość muzyczną. Nie wspomnę już o Lyle'u Maysie, długoletnim keybordziście grupy Pata, który potrafi zadbać w muzyce o niewyobrażalną wręcz przestrzeń. Jego pierwsza solowa płyta z 86 roku to dla mnie od lat numer jeden, często do niej wracam.

W Lublinie na koncertach towarzyszą Ci zazwyczaj Piotr Bogutyn i Michał Iwanek. Lubicie najbardziej koncerty w małych klubach, lokalach?
Kameralne koncerty mają w sobie coś bardzo szczególnego, bo wówczas mamy publiczność blisko siebie. Czujemy się wzajemnie.

A po pracy odpoczywasz, słuchając…
… Bardzo różnej muzyki. Kiedy potrzebuję dużej dawki pozytywnej energii, słucham szwedzkiej grupy D'sound. Kiedy chcę się zamyślić, wyciszyć, powracam do Joni Mitchell.

Nie zadałem Ci jeszcze jednego ważnego pytania. Skąd czerpiesz pomysły do pisania muzyki?
Przychodzą mi one do głowy w bardzo dziwnych momentach. Jedna z moich najbardziej sensualnych ballad powstała w momencie, kiedy obok brat robił remont i kuł ścianę. Prawdopodobnie będzie to pierwszy singiel z nowej płyty, który zechcę upublicznić.

Mamy środek wakacji. Poleć jakieś fajne miejsca Czytelnikom Lublin Cafe.
Uwielbiam Prowansję i Toskanię, a jak mam chwilę, to pędzę na Roztocze, skąd zresztą pochodzę. Wykorzystuję też tzw. jednodniówki. Ostatnio byłam przez dobę w Bergamo. Kiedy obowiązki mnie wzywają i nie mam czasu na dłuższą nieobecność w Lublinie, wówczas czytam, czytam. Ostatnio "Nieznośną lekkość bytu" Milana Kundery.

Rozmawiał Artur Borkowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski