Chełmska prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie nieszczęśliwego porodu w listopadzie 2009 roku. Wtedy to do chełmskiego szpitala zgłosiła się kobieta w ostatnim stadium ciąży. Personel kazał jej wypełniać dokumenty, ta po chwili urodziła niemal na stojąco. Dziecko upadło na podłogę i z urazem czaszki trafiło do DSK w Lublinie.
Matka dziecka miała prawo się od tej decyzji odwołać i skorzystała z tego prawa. - Jeśli w zażaleniu pojawią się nowe istotne okoliczności sprawy, prokurator może wszcząć postępowanie ponownie. Jeśli nie, zażalenie zostanie przesłane do rozpoznania do sądu - informuje prokuratura.
Czytaj także: Chełm: Śledztwo ws. porodu na podłodze szpitala umorzone
Prokurator uznał wcześniej, że zgromadzony materiał dowodowy nie pozwala na postawienie personelowi szpitala zarzutu przyczynienia się do spowodowania uszczerbku na zdrowiu dziecka - O tej decyzji zaważyły opinie biegłych z zakładu medycyny sądowej - mówi prokurator Mariola Puławska z Prokuratury Rejonowej w Chełmie.
Do zdarzenia doszło w nocy z 11 na 12 listopada 2009 roku. Karetka przywiozła ciężarną kobietę na izbę przyjęć chełmskiego szpitala. - Córka zaczęła krzyczeć, że już rodzi, ale pielęgniarki zamiast się nią zająć zaczęły wypełniać dokumenty - relacjonowała wówczas jej matka. Kobieta była w ostatniej fazie porodu. Mimo to musiała jeszcze podpisać formularze.
Ciężarna cały czas obawiała się, że zaraz urodzi. Po tym jak już podpisała dokumenty, sama musiała dojść na porodówkę. - Kiedy córka wchodziła na łóżko porodowe doszło do rozwiązania. Noworodek wypadł na podłogę - mówiła matka kobiety.
Dziecko uderzyło głową o posadzkę. Jak się później okazało, w czasie upadku doznało pęknięcia kości czaszki, a z lewej strony powstał obrzęk mózgu. Po kilkunastu godzinach chłopczyk trafił do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Przez dwa tygodnie musiał przebywać pod specjalistyczną opieką. Dziecko również teraz, po dwóch latach od wypadku musi być pod opieką lekarzy.
Mariusz Kowalczuk, z-ca dyrektora chełmskiego szpitala twierdził przed kilkoma miesiącami, że jeśli zarzuty kobiety się nie potwierdzą, skieruje sprawę do sądu o odszkodowanie. Bo jak mówił, kobieta oczerniła szpital narażając go na stratę dobrego imienia. Teraz Kowalczuk twierdzi, że decyzja o pozwie jeszcze nie zapadła. - Mamy ważniejsze sprawy w szpitalu - mówi.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?